10. Nasze wieczory

47 6 0
                                    

Cześć i czołem wszystkim, którzy tu zaglądają!

Cieszę się, że jesteście i bardzo wam za to dziękuję. Moje nieustanne podziękowania w szczególności wędrują do niezastąpionej Avieline16 i do CichyStrach.

Szykuje się sporo, nie tylko w fabule książki, więc zaglądajcie, wypatrujcie, bo a nuż trafi się jakaś ciekawa informacja! 


Enjoy!

~~~~~~~~



         Znów leżał pode mną. Kolejny raz tego wieczora. Ponownie moje dłonie błądziły leniwie po jego ciele, raz po raz wsuwając się pod materiał koszulki. Nie miałem w planach nic konkretnego. Obaj byliśmy raczej zmęczeni, ale nie zmieniało to faktu, że wciąż mogliśmy spędzić resztę czasu na delikatnych pieszczotach. Przymknąłem oczy czując, jak jego palce przechodzą powoli od mojej szyi ku karkowi i rozmasowują spięte po całym dniu wysiłku mięśnie. Nie udało mi się powstrzymać zadowolonego mruczenia i cichego jęku, gdy natrafił na najbardziej obolały punkt. Niestety, jego ręka znów zjechała na moją szyję, a jego wargi musnęły mój obojczyk. Wydałem z siebie zawiedziony pomruk i otworzyłem oczy, a on tylko pokręcił głową i posłał mi słaby półuśmiech.

– Jak mi oddasz moje okulary i położysz się na brzuchu, to cię wymasuję – zaproponował, a ja starałem się sięgnąć za kanapę w takim tempie, że o mało z niej nie spadłem, na co usłyszałem jego chichot. – Nie zabij się, bo nie będę miał kogo masować.

– Jesteś aniołem – rzuciłem z wdzięcznością, podając mu podniesione zza kanapy okulary i zsunąwszy się z niego, położyłem się obok tak, jak kazał. Usiadł na mnie okrakiem i pomógł mi ściągnąć koszulkę, po czym poprawił nieznacznie moją pozycję i położył mi wygodnie poduszkę pod głowę. Chwilę później byłem w siódmym niebie. On naprawdę wiedział, co robi.

– Masz jakąś oliwkę albo coś? – zapytał.

– W łazience na najwyższej półce powinna stać.

– To czekaj moment, będzie wygodniej i mi, i tobie – rzucił i zniknął na chwilę za drzwiami, a po chwili wrócił z oliwką do masażu w ręku.

– Widzę, że dobrze przygotowany jesteś. Ktoś cię często masuje? – zagadnął niby beztroskim tonem, ale mogłem wyczuć w nim niebezpieczną nutę.

– No coś ty. Po treningach czasami muszę rozmasować sobie łydki albo bark, to z tym łatwiej idzie. A ty robiłeś jakiś kurs? – zmieniłem od razu temat.

– Robiłem. Ojciec miał kiedyś wypadek i od tamtego czasu miewa bóle pleców i problem ze spiętymi mięśniami. Stwierdziłem, że taniej wyjdzie, jak pójdę na kurs, niż jakby miał za każdym razem do masażysty chodzić. Jak widać przydaje się też gdzie indziej. Nie przewidziałem w planie partnera sportowca – wytłumaczył, a mi zrobiło się od tego jakoś przyjemniej na sercu. Może i to wszystko szło niemiłosiernie szybko, ale i tak słowo partner w jego ustach i to w stosunku do mnie brzmiało genialnie.

– No widzisz. Ja w ogóle nie przewidywałem partnera, a tu trafił mi się taki. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem, ale musiałem zrobić coś zajebistego po drodze – powiedziałem z udawaną dumą, a on tylko prychnął cicho.

– Jasne, jasne. Mój ty bohaterze – rzucił prześmiewczo, ale powrócił do przerwanej czynności, więc już nic mi nie przeszkadzało. Mógł nabijać się ze mnie do woli, dopóki nie przestawał ruszać tymi swoimi cudownymi rękoma. – Nie zaśnij mi tu.

Numero UnoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant