- Co się stało? - spytał Rother, gdy wróciłam już do jamy - Czemu uciekłaś?
- I ty masz czelność pytać o coś takiego?! - zdenerwowałam się.
Zirytowało mnie, że chłopak tak po prostu nie przeprasza, tylko wypytuje jeszcze o powód mojej ucieczki.
Dobrze go znał.
- O co ci chodzi? To nie on zaczął wariować i bełkotać dziwne rzeczy do siebie... - stanęła w jego obronie Nif - I potem uciekać, krzycząc coś o tym, że jakaś twarz cię prześladuje.
- Czyli to wszystko działo się w mojej głowie? Mam już urojenia? - zaniepokoiłam się.
- Po prostu powinnaś coś zjeść - powiedział z uśmiechem chłopak i podał mi kanapkę - kiedy miałaś wyciągnąć swoją, zaczęłaś wariować, więc masz moją.
Wzięłam kanapkę i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedzieli mi Nif i Rother.
Przynajmniej sytuacja się wyjaśniła.
Następny tydzień minął nam wyjątkowo przyjemnie i spokojnie. Czasami miałam wrażenie, że pozostała dwójka unika drażliwych tematów, ale dla mnie było to nawet lepsze.
Przez ten tydzień nie zdarzały mi się żadne przywidzenia, ani inne objawy wariactwa, a złe myśli zaczęły powoli mnie opuszczać.
A przynajmniej to sobie wmawiałam.
Niestety... Sielanka skończyła się wraz z naszymi zapasami jedzenia.
- Głodna jestem... - jęczała Nif - Pakiet startowy kanapek się skończył!
- Mnie została jedna, a nie jestem... - powiedziałam, wyciągając kanapkę.
Nie zdążyłam jeszcze skończyć zdania, a już skoczył na mnie Rother i zaczął pożerać kanapkę.
- A dla mnie?! - Nif rzuciła się na Rothera.
- Nic z tego, nadgryzione jedzenie przywiązuje się do właściciela, nie mogę już go przekazać - brzmiała odpowiedź chłopaka, przerywana kęsami jedzenia.
- Jak my mogliśmy nie zauważyć tego, że nie mamy jedzenia? - zaczęłam się zastanawiać.
- Nie wiem, ale jedno jest pewne: będziemy musieli zapolować - stwierdził Rother - Mika, wyciągaj broń i idziemy.
- Jaka Mika? - powiedziała butnie dziewczyna - Nie wiadomo, co was tam czeka, potrzebujecie medyka!
- Po co mi medyk, który będzie tylko narzekał, jaki to nie jest głodny, a skręcać go będzie tak bardzo, że głupiej tarczy nie rzuci - rzekł Rother, podnosząc mnie z ziemi.
- Wrócimy jak najszybciej - powiedziałam do załamanej Nif.
- Mam taką nadzieję - odpowiedziała cicho.
Po tej rozmowie spokojnie wyszliśmy z jaskini. Otworzyłam mapę i sprawdziłam odległość od pobliskiego lasu.
- Chodźmy, mamy niecałe trzy kilometry do przejścia - powiedziałam.
- Przecież mamy konie, Mika.
- Nie mamy, zniknęły po tygodniu, niczym jedzenie.
Chłopak od razu zajrzał w ekwipunek i lekko się załamał.
- Masz rację - powiedział - może się przebiegniemy? To tylko dwa kilometry.
- Po pierwsze, to trzy, a po drugie, chętnie, jeśli wytrzymałość postaci nam zbytnio nie spadnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/91663437-288-k774820.jpg)
CZYTASZ
Game of Death [PL]
Science FictionStraszne wydarzenia z przeszłości... To sprawia, że Mika nie może powrócić do normalnego życia. Jej najlepszy przyjaciel zobowiązuje się pomóc. Dać sprzęt, który pomoże jej zapomnieć... Lecz jak pomocna okaże się jego pomoc? (Książka WCALE NIE jest...