Po pewnym czasie usłyszeli za sobą wiele energicznych kroków. Veronika wychyliła się, by zobaczyć jak to wszystko znosi Viktor. Akurat spoglądał w stronę nadchodzących osób.
– Gdy tylko będzie okazja, uciekaj – wyszeptał do niej Schmidt. – Nie patrz na nas i nie oglądaj się za siebie.
– Cisza – warknął dowódca straży.
Kobieta pokręciła głową, a Gert tylko westchnął.
Zbliżali się do nich gwardziści. Na ich czele maszerował dowódca w lśniącej zbroi płytowej z mieczem przy boku. Wyglądał jak rycerz, a śniady kolor jego skóry sugerował, że nie był wampirem. Za nimi podążał niezwykle dostojny, blady mężczyzna w czarnej koszuli z wyhaftowanymi złotymi smokami. Veronika nie miała wątpliwości, że był to Theodorus von Carstein. Trzymał za dłoń elegancką kobietę, obok której szedł wyraźnie z siebie zadowolony Dietmund.
Gospodarz pozostawił swoją towarzyszkę kilkanaście kroków od więźniów, a sam zbliżył się do nich i zaczął im się przyglądać.
– Hrabio, naprawdę nie rozumiem, czym sobie zasłużyliśmy na takie traktowanie... – zaczął Schmidt, ale von Carstein przerwał mu, łapiąc go za twarz tak, że uderzył głową o filar.
– Planowaliście zapolować na wampiry w moim pałacu – powiedział Theodorus. – Tak właśnie to się kończy.
– Przyszliśmy tu tylko po niego – odezwał się Viktor, wskazując Dietmunda.
– Masz coś do mojego kuzyna? – Hrabia podszedł do najemnika i uderzył go w brzuch.
Dietmund aż zamknął oczy z zachwytu.
– Kuzynie, po co te nerwy? Przecież to nic nieznaczące zwierzęta. – Ruszył w stronę gospodarza. – Oddam ci ich i zrobisz z nimi, co zechcesz, jak tylko uzyskam interesujące mnie odpowiedzi.
– Wtargnęliście do mojego domu z niecnymi zamiarami. Gdyby ode mnie to zależało, już byście błagali o śmierć. Cieszcie się ostatnimi chwilami – powiedział do więźniów Theodorus, po czym wrócił do swojej towarzyszki, objął ją i namiętnie pocałował.
Dietmund stanął przed Veroniką w pozie zwycięzcy.
– Sztylet – rzucił, patrząc na nią z wyższością.
– Tort – odezwał się Gert.
Wampir spojrzał na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
– Żarty się ciebie trzymają? – zapytał po chwili.
– Znam tę grę – powiedział Schmidt. – Ja mówię słowo zaczynające się na ostatnią literę twojego słowa. Teraz twoja kolej. Tort kończy się na „t".
Dietmund pochylił się w jego stronę.
– Tortury – wycedził przez zęby.
– Przegrałeś. Nie ma słowa na „y" – ciągnął Gert.
– Możemy to załatwić inaczej – stwierdził wampir, przenosząc wzrok na Veronikę. – Gdzie jest sztylet? – zapytał powoli, przechylając głowę.
– Już w to graliśmy – zauważył Schmidt.
– Zamknij się – uciszył go Viktor. – Jaki sztylet?
CZYTASZ
Strażnicy cienia IV
FantasiaCIĄG DALSZY „STRAŻNIKÓW CIENIA 3". Imperium to kraj stworzony przez Sigmara - człowieka, który potem stał się bogiem. Żyją w nim ludzie, a obok nich krasnoludy, elfy i niziołki. Niestety nie tylko... W lasach kryją się niebezpieczne bestie oddane Ch...