6.

82 9 10
                                    

Siedziałam w swoim pokoju i oglądałam jakiś głupi film, nudno w tym domu. Nagle mama weszła do mojego pokoju.

-Ubierz się dziecko- otworzyła szafę i zaczęła pakować moje żeczy.

-Co ci odbiło?- zapytałam rozbawiona.

-Jedziemy do ciotki- moja mina zrobiła się poważna.

-Muszę ja jechać?- wstałam z łóżka.

-Tak, jedziemy na dwa dni- pomocy!

-Nienawidzę tej kurwy- stanęłam koło niej.

-Po pierwsze, to jest twoja ciocia, po drugie, też nie lubię tej kurwy- nie dość że ta ciotka nie jest zbyt inteligenta, to na dodatek jeszcze wkurwia ludzi.

-Ja nie jadę- powiedziałam krótko i stanowczo.

-Jedziesz- no chciałabyś.

-Nie jadę, jak będzie trzeba to nawet ucieknę z domu, ja z nią nie wytrzymuje pięciu minut, a co dopiero dwóch minut- ale, dwa dni wolnego.

Patrz tylko na to gdzie by tutaj urwać się ze szkoły, a będziesz zbierać gówna w parku.

Morda na klucz.

Masakra jakaś.

-Pojadę pod jednym warunkiem- uśmiechnęłam się do niej.

-Gadaj, i to szybko.

-Chcę tylko tą jedną rzecz której nie mogę się doprosić, chcę szkicownik.

Pewnie teraz sobie myślicie.

Przecież ona może mieć wszystko, ma w chuj kasy i znajomych, kto będzie jej zabraniać głupiego szkicownika?

Mama stała tak przez chwilę, na jej twarzy nie było żadnych emocji.

-Nie ma mowy- w końcu się odezwała.

-Dlaczego?

-Nie będziesz się marnować na jakieś głupie rysunki, później nie będziesz zarabiać i skończysz na ulic, nie i kropka.

Właśnie dla tego nie mogę mieć szkicownika, gdy tylko jakiś znajdzie, zaraz ląduje w koszu. Mam tylko jeden zeszyt w kratkę w którym rysuję i na dodatek jest podpisany *Matma*.

Popatrzyłam na nią smutno.

Proszę, tylko to- kurwa proszę.

-Ale tylko jeden, już nie marudź- i wyszła z pokoju razem z walizką.

-Jest!- krzykła i podskoczyłam do góry.

Nie byłam jakimś wybitnym artystą, ale umiałam rysować, mój dziadek zawszę mi powtarzał że pięknie rysuję.

Teraz go nie ma.

Nie płakałam, on umarł już dawno, dokładnie pięć lat temu, bardzo go kochałam, ale niestety życie mi go odebrało. Smutne, ale prawdziwe.

-Mamo, a kiedy jedziemy!- oby jutro.

-Jutro!- ale fajnie.

Pewnie jedziemy rano, ale co z tego!

Rzuciłam się na łóżko i rozmarzyłam, widziałam już swoje przyszłe pracę. Nie było mi dane dłużej myśleć jak i marzyć, bo do mojego pokoju wszedł Nathan.

-Czego tu?- zapytałam nawet na niego nie patrząc.

-Chyba nie skończyliśmy ostatnio pracy, a mamy ją oddać jutro.

-Jutro nie ma mnie w szkole- podniosłam wzrok na niego, a on stał taki spłoszony?

-Weź, to będzie darmowa piątka z fizy.. z historii- coś nowego on zapamiętał nawet z czego ta praca.

Never leave me again.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz