12.

59 5 4
                                    

Niall siedział już w moim pokoju, a ja poszłam do kuchni po jajko, schowałam je do kieszeni moich dresowych luźnych spodni (oczywiście były tylko do spania i po domu, bo na ulicę nigdy bym tak nie wyszła). I zapomniałam moich rodziców nie ma, wiadomo przecież, że praca jest najważniejsza.

Weszłam do pokoju i usiadłam koło Niall'a, ten oczywiście już zaczął się przytulać.

-No to co chciałaś?- miałam ochotę mu wybić zęby.

-Nic ważnego.

-Wiesz, nie mogę długo u ciebie zostać, mam spotkanie z takim jednym kumplem- zabije cie za to spotkanie.

-No okej- próbowałam udać zawiedzioną.

-Ej, nie bądź smutna- i w tym momęcie chciał mnie pocałować, ale zanim to zrobił ja wyjęłam jajko z kieszeni i rozbiłam je na jego głowie.

-Co ty robisz?!

-To taki żarcik- na początku zwykły żarcik, potem będzie gorzej.

-I co ja mam teraz kurwa zrobić?- zaczął wymachiwać rękami.

-Idź umyć włosy, proste.

-No okej- i wyszedł z pokoju.

Gdy tylko go widzę to mam ochotę mu wyrwać te włosy. Wszyscy się mylili ja i on to tylko i wyłącznie pierdolona nienawiść. Mam nadzieję że nie będzie widać farby na mokrych włosach.

Chwilę później Niall zawitał w pokoju, raczej nic nie podejrzewał bo wyglądał na spokojnego.

-Okej, już ci narobiłam dużo krzywdy, idź do tego kumpla, spotkamy się jutro.

-Na pewno?

-Tak, tak, idź już.

-Zemsta bedzie słodka- ruszył do drzwi wyjściowych

-Oj, moja słodsza- powiedziałam po nosem. 

Teraz pozostaje tylko czekać, aż się skapnie.

Ale ty go kochasz?

Nie? Skąd takie pytanie?

Wiesz jeszcze wczoraj go kochałaś.

Przykro mi to fakt, ale muszę się odegrać.

Wow, twarda jesteś, kiedyś taka nie byłaś.

To było kiedyś.

Kochasz!

Nie!

-Nienawidzę, mojej podświadomości.

Tupnij sobie nóżką.

Yhhhhh!!!

Nienawidzę. Po prostu nienawidzę.

***

Jakąś godzinę później, zaczęłam być jakaś smutna? Cicha? Pomimo, że siedziałam w domu, co robiłam dość często, to czułam w sobie taką pustkę, może to głupio zabrzmi, ale czułam się tak jakby coś do mnie wróciło. Zaczęłam się martwić o moje zdrowie, co jeśli będzie tak jak kiedyś, co jeśli znów sięgnę po żyletkę.

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki, otworzyłam ją i spojrzałam na ostry kawałek, wzięłam ją do ręki i długo przyglądałam się jej. Może ją przyłożyć? Wahałam się czy jej użyć, bardzo dobrze wiedziałam, że gdy zrobię to raz, to zrobię i kolejny.
Ból psychiczny mogę zaspokoić bólem fizycznym. Jedna kreska za to, że mnie oszukiwał, drugą za to, że jestem beznadziejna, trzecia za to, że jestem naiwna. Powinnam wbić tą żyletkę i po sprawie.

-Madeleine, co ty robisz?!- usłyszałam wrzask taty.

Żyletka z automatu wypadła mi z ręki.

-Ohh- jęknął tylko, gdy zobaczył co leży na panelach. Podszedł do mnie i przytulił się mocno.

Po chwili chwycił mnie za ręce i odsłonił rękawki bluzy. Odetchną z ulgą gdy zobaczył same blizny.

-Tato, ja nie chciałam. Nie chciałam do tego wracać, ale nie umiem, tak bardzo się bałam, dziękuję, że wszedłeś, gdyby nie ty już miałabym kolejne kreski- rozpłakałam się.

-Wiesz, że gdy wrócisz do tego to możesz już z tego nie wyjść?

-Tak, wiem, już tego nie użyję.

Mój tata wiedział, że gdy zabierze mi ostrze to nic tym nie zdziała, co z tego, że zabierze mi żyletkę, skoro mam jeszcze nóż, temperówki, inne żyletki i wiele innych.

-Dzięki tato.

-Nie dotykaj już tego okej?

-Tak, mogę ci obiecać.


____________________________________

Hej witam

Dziś kolejny rozdział, na razie będą takie dość krótkie w porównaniu od pozostałych, ale może później będą dłuższe.

Daj gwiazdkę ⭐🌟✴✡✨🌠💫🔯✳

Pozdrawiam

Never leave me again.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz