Rozdział 1

145 13 1
                                    

Byłam sama w pustej przestrzeni. Rozejrzałam się siadając na brzegu łóżka. Pomimo tego, że łóżko się unosiło mogłam pod bosymi stopami wyczuć podłoże. Wstałam zaciekawiona całą sytuacją. Nagle łóżko przestało się unosić i zaczęło spadać w pustkę. Nie miałam innego wyjścia i ruszyłam przed siebie uważając na każdy krok. Wtedy moja ścieżka podświetliła się błękitnym światłem. Trochę pewniej przyspieszyłam. W końcu znalazłam się pod sporej wielkości drzwiami. Coś mnie ciągnęło, aby je otworzyć i zrobiłam to. Za nimi było kolejne pomieszczenie, na którego środku ktoś stał. Stał do mnie tyłem. Miał na sobie coś co przypominało czarny płaszcz i białą głowę. Zaczęłam do niego podchodzić.
-Czekałem na Ciebie skarbie- usłyszałam z jego strony.
Gdy odwrócił się w moją stronę ja usiadłam przebudzona na łóżku. "Znowu ten sen... Kto to jest?"- myślałam. Spojrzałam na zegarek. Pora wstawać. Leniwie podniosłam się z łóżka. Piąta rano to najgorsza godzina do wstawania. Spakowałam się jak zawsze rano, po czym wyszykowałam się. Jedząc śniadanie pisałam z przyjaciółką. Na szczęście już nie spała.
-Luna... Znowu miałam ten dziwny sen- napisałam.
-Powinnaś iść do psychologa czy coś.
-To tylko sen, ale... Dziwny. Nie będę mu zawracać głowy. Ma ważniejszych pacjentów z prawdziwymi problemami.
-Uważasz, że ten sen to nie problem?
-Owszem. To pewnie z przemęczenia. Wiesz szkoła, praktyki, praca dorywcza.
-Niech Ci będzie Sara, ale nadal stawiam na swoim.
-Jasne.
Już nie odpisała. Skończyłam śniadanie, zabrałam torbę z ciuchami na praktyki i wyszłam z domu. Poszłam na przystanek. Po chwili przyjechał autobus. Jedyne miejsce gdzie mogę się odprężyć. Był pełny. Miałam już wsiadać, ale kierownica powiedział:
-Już nikogo więcej nie biorę! Proszę wyjść!
Zdenerwowałam się. Podeszłam do niego i warknęłam:
-Proszę pana. Znam pewne prawa i wiem, że za każdą nadprogramową osobę w autobusie jest punkcik karny. Więc albo pan mnie weźmie, albo będzie się pan tłumaczyć policji.
Zamilkł. Po prostu wydał mi bilet. Zapłaciłam za niego i stanęłam przy wejściu. Autobus ruszył, a ja wpatrywałam się w okno. W radiu grały akurat wiadomości:
"Tajemnicze zaginięcie siedmiu osób w lesie Withe&Black Hills.  Policja stara się ustalić szczegóły, ale brak jakichkolwiek śladów to utrudnia". "Ciekawe co się z nimi stało"- pomyślałam. Jechaliśmy przez jakieś dziesięć mimut i nagle huk! Wszystko się zatrzęsło. Pojazd zaczął się przewracać. Ludzie w środku bezwładnie uderzalo o ściany i okna, łącznie ze mną. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Jedyne co chodziło mi po głowie to to, że zaraz umrę. Zatrzymał się w rowie. Wypadłam z autobusu przez rozbite okno. Wyczołgałam się z rowu spod autobusu. Nie miałam żadnych ran, stłuczeń, złamań ani  nic z tych rzeczy. Podniosłam się i rozejrzałam. W bok autobusu uderzyła ciężarówka. Jej kierowcy nie było w środku. Odsunęłam się od autobusu i padłam na trawę. Po jakimś czasie przyjechała straż pożarna, policja i dwie karetki. Leżałam na trawie nie rozumiejąc co się dzieje dookoła mnie. Podbiegli do mnie ratownicy. Uklęknęli i starali się nawiązać jakiś kontakt. Po chwili szok odszedł.  Usiadłam i powiedziałam im:
-Jestem cała.
-Lepiej jeśli zabierzemy panią na obserwacje- powiedział jeden z nich.
-W porządku.
Wstałam bez zachwiania, a oni za mną. Podeszłam z nimi do karetki i wsiadłam. Zanim zamknęli drzwi zobaczyłam coś dziwnego. Między drzewami zauważyłam wysoką postać. Olśniło mnie. To była postać z mojego snu! Zamknęli drzwi i ruszyliśmy. "Czy ja zwariowałam?.."- pomyślałam.

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz