Rozdział 14

45 8 0
                                    

Obudziłam się. Czułam się strasznie dzienie i... Lekko. Byłam sama w swoim pokoju. Nie czułam już bólu. Usiadłam na łóżku i zawołałam Gaster'a. Ten natychmiast się pojawił.
-Jak się czujesz Grace?- zapytał.
-Jakoś... Dziwnie.
-Przyzwyczaisz się.
Spojrzałam na siebie w lustrze. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Wyglądałam jak szkielet z ludzką twarzą.
-Musiałem to zrobić.. Nie mogłem sam wyrzucić z Ciebie tej energii Warren'a, więc trochę jej pomogłem.
-Ale... Da się to odwrócić?..
-Tak. Tylko jeszcze nie teraz.
Westchnęłam z ulgą. Przypomniałam sobie Warren'a i to co mówił.
-Gaster. Ty wiesz o mnie wszystko, a ja o Tobie prawie nic. Powiedz mi.
-Cóż... Warren to mój brat bliźniak.
-Stwórca ma brata?
-Tak.
-No ciekawie. Wspominał, że mieliście rodziców.
Gaster ciężko westchnął.
-To długa historia. Postaram się opowiedzieć Ci ją jak najkrócej się da- powiedział.
Machnął lekko ręką tworząc zieloną smugę. Ta zaczęła się zmieniać w różne kształty.
-Tak na prawdę jestem człowiekiem- mruknął.
-Cz-człowiekiem?..
-Razem z bratem byliśmy królewskimi naukowcami. Król bardzo nas cenił, ale Warren był zawsze zazdrosny. Pewnego dnia wpadłem na pomysł stworzenia rasy o ludzkiej inteligencji, ale o niezwyklejszych wyglądach. Moim pierwszym potworem był kotołak. Byłem z niego bardzo dumny. Patrzyłem jak dorasta. Wychowałem go jak własnego syna. Nazwałem go Koray. W końcu nadszedł dzień kiedy musiałem pokazać go królowi. Król nie był zachwycony moim dziełem. Uważał, że kpię z boskich zasad. Kazał Warren'owi zabić Koray'a, a ja się sprzeciwiłem. Uciekliśmy do laboratorium. Powiedziałem synowi, że ma uciekać gdzieś gdzie go nie znajdą. Widziałem tylko że udało mu się wydostać z zamku. Wtedy do laboratorium wszedł Warren. Szarpałem się z nim. Źle się to skończyło. Wpadliśmy na szafkę gdzie trzymałem swoje mikstury. Wszystko się na nas wylało i zaczęło palić naszą skórę i wszystko co mieliśmy. Jedna z mikstur dała nam nasze moce. Po kilku dniach dochodzenia do siebie król skazał mnie na wygnanie za sprzeciwienie się. Wtedy znalazłem Podziemie, a tam czekał na mnie Koray. Pomimo mojego wyglądu cieszył się, że z nim jestem. Zdobyłem nowy sprzęt i założyliśmy zupełnie nową społeczność. Założyłem barierę, aby nikt nie skrzywdził moich potworów. No i... To cała historia- powiedział.
"Miało być krótko..."- pomyślałam.
-Słyszałem.
-Wybacz. Czyli... Jesteś jak ludzki Bóg?- zapytałam.
-Nie Grace. Ludzki "Bóg" nie istnieje. To tylko wymówka, dla wielu rzeczy, których ludzie nie rozumieją.
-A to ciekawe.
Gaster wyjął z płaszcza pojemnik z duszami.
-Warren będzie starał się za wszelką cenę go dorwać. Nie mogę mu na to pozwolić.
-Co będzie, jeśli zdobędzie te dusze?
-Zniszczy wszystkie potwory i sprawi, że na Powierzchni zapanuje haos- powiedział, po czym na chwilę urwał.- O zobacz.
Pstryknął palcami. Dookoła mnie pojawiła się zielona smuga.
-Ciało Ci wróciło.
-Znowu coś ukrywasz?
-Ja? Nie, no co ty.
-Powiedz.
-Dobra- westchnął.- Nigdy bym sobie nie darował gdyby coś Ci się stało.
Zniknął. Usiadłam na łóżku myśląc: "Moja zmiana losu chyba zaczęła na niego działać. Ale... Zaczynam się zastanawiać czy aby ma pewno dobrze zrobiłam...".

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz