Rozdział 3

93 8 0
                                    

-Na prawdę przez tyle lat nie zauważyłaś, że jesteś inna niż wszyscy?- zapytał.
Natychmiast się odwróciłam. Za mną stał wysoki... Szkielet?! Miał na sobie czarny płaszcz zapięty do połowy, a pod nim widziałam golf. Jego dłonie miały dziury, a na twarzy były dwa pęknięcia. Jego "oczy" były czarne i miały dwie małe, okrągłe, białe punkty przypominające źrenice. Zaczęłam się od niego odsuwać przerażona.
-Uspokuj się Grace.
Zatrzymałam się zdziwiona.
-Grace?..- zapytałam cicho.
-Tak Cię nazwali Twoi prawdziwi rodzice. Miałem Cię przekazać królewskiej parze Podziemia, która od dawna stara się o dziecko.
-Dlaczego tego nie zrobiłeś?
-Opuściłaś moje laboratorium jako mała dziewczynka i zostałaś znaleziona przez ludzi. Nie mogłem im Cię zabrać.
-A co z parą królewską?..
-Stworzyłem im nowe dziecko.
-A co ze mną?..
-Postanowiłem, że zostaniesz z ludźmi do czasu Twoich osiemnastych urodzin.
Znów zaczęłam się odsunąć.
-Ja chcę do domu...
Wpadłam na ścianę plecami.
-Jesteś w domu Grace.
-Jestem Sara! Nie Grace!- krzyknęłam wściekła.
Rzuciłam się na niego. Ten zniknął zanim do niego podbiegłam.
-Co jest?..
Poczułam dotyk ma karku. Coś się ze mną stało. Przemieniłam się! Byłam smokiem.
-Tylko ja znam Cię najlepiej. Znam Twoje marzenia i lęki. To ja Cię stworzyłem. Widzę Twoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Milczałam przez chwilę. Patrzyłam na siebie w odbiciu jednej z kapsuł.. Odwróciłam się. Znowu się na niego rzuciłam. Wtedy wyciągnął rękę. Nie wiem czemu, ale zatrzymałam się. Czułam, że nad sobą nie panuje. Przyłożył mi swoją dłoń do pyska i spojrzał w oczy.
-Nadal nie rozumiesz, że nie jesteś jedną z nich? Ludzie zabijają moje potwory bez powodu i gdyby się dowiedzieli, że Ty nim jesteś również by Cię zabili.
-Dlaczego się tak o mnie martwisz?
Zamilkł. Zabrał ze mnie swoją dłoń i podszedł do mojego boku. Znów poczułam dotyk ma karku. Wróciłam do ludzkiej formy.
-Wkrótce sama nad tym zapanujesz- powiedział odsuwając się.
-Jasne..- odpowiedziałam cicho.
-A teraz... Możesz iść. Skoro tak Ci zależy na Twojej rozpadającej się "rodzinie".
Zaczęłam się unosić.
-Nie, zaczekaj!- krzyknęłam.
Przeniósł mnie pod mój dom. Pod drzwiami siedział mój pies. Podeszłam do niego i wpuścił go. Nie mogłam przestać myśleć o... Stwórcy. Weszłam do domu. Od razu przywitał mnie niezbyt miły ton pijanego ojca:
-Gdzie się szlajałaś?!
-Byłam z psem na spacerze- odpowiedziałam obojętnie na jego głos, co było ciężkie po sytuacji, którą przed chwilą przeżyłam.
Natychmiast weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Padłam na łóżko twarzą do poduszki. Tej nocy znów śnił mi się ON.

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz