Rozdział 11

56 8 2
                                    

Czułam się jak worek ziemniaków. Gdy przebudziłam się zobaczyłam, że jestem w jakiejś klatce, będąc ciągle w smoczej formie.  Spanikowałam. Poczułam, że mam coś na szyi. Ze wszyskich sił próbowałam to zdjąć, ale nic z tego. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. To było jakieś laboratorium. Ludzkie laboratorium... Przestraszona uderzałam ogonem w kraty.
-Uspokuj się potworze- powiedział tajemniczy głos.
Do laboratorium wszedł jakiś mężczyzna w białym ubiorze. Wydałam z siebie wściekły pomruk.
-Ja mam imię... Człowieku...- warknęłam.
-Sara, tak? A może raczej Grace?
-Skąd znasz moje imię?!
Za nim ktoś się pojawił. Usłyszałam ten złowieszczy chichot.
-Luna...
-Hejka Grace. Stęskniłaś się?- zapytała szyderczo.
-Czego ty chcesz?
-Zemsty. Gdybyś mi nie przeszkodziła żyłabym sobie jak królowa u Stwórcy!
-Skąd wiesz, że to Stwórca?
-Proste. Żaden potwór nie ma takich mocy jak on. Aż do teraz...
-Co masz na myśli?
-Siedem ludzkich dusz wystarczy, aby posiąść Moc nad Mocami, a ja posiadam ich sześć- powiedziała wyciągając pojemnik z duszami z kieszeni.
Wtedy przypomniał mi się dzień mojego wypadku. W radiu mówili o sześciu zaginionych osobach.
-To ty zabiłaś tych ludzi...- mruknęłam.
-Ding ding ding ding! Otóż to. A z Mocą nad Mocami mogę zabić i Ciebie i Gaster'a.
-Tylko rodzina królewska może posiadać tą moc!
-Oh tak? To dlaczego ty jej nie masz? Przecież miałaś być księżniczką.
Warknęłam. Zaczęłam miotać się po całej klatce uderzając ciałem o kraty. Nagle przez całe moje ciało przeszedł prąd. Ryknęłam i padłam na ziemię dysząc.
-Gaster mnie znajdzie... Wtedy to on Ciebie zniszczy...
-Obawiam się, że nic z tego kochana. Staruszek nie ma wpływu na to co dzieję się u ludzi, a my jesteśmy właśnie na Powierzchni. To Twój koniec.
-On Cię powstrzyma...
Zaczęła się śmieć. Obeszła dookoła swojego towarzysza i nagle wgryzła się w jego szyję. Mężczyzna próbował się wyrwać, ale nie miał szans z siłą wampira. W końcu opadł z sił. Luna go puściła i padł bez ruchu na ziemię. Z jego serca wydobyła dusza. Złapała ją do pojemnika.
-Jesteś chora!..
-Dziękuję za komplement- zachichotała.- A teraz wybacz, ale mam spotkanie ze Stwórcą!
Otworzyła pojemnik i wszystkie dusze z niej wylecialy. Otoczyły ją i kręciły się wokół niej ciągle zbliżając. Zaczęła unosić się w powietrzu, a oczy zrobiły się białe. Jej ubiór się zmienił na bardziej mroczny. Ciągle było słychać jej złowieszczy śmiech. W końcu stanęła na ziemi i podeszła do klatki.
-Hm... Chyba zrobię sobie z Ciebie krwiste steki. Podobno krew smoków jest wyborna.
-Udław się nimi- warknęłam.
Wyciągnęła rękę w moją stronę i wtedy dookoła mnie zaczął pojawiać się dziwny dym. Zaciskał się na mnie co sprawiło mi trudności z oddychaniu. Przed oczami miałam wszystkie miłe wspomnienia z życia. Najwięcej było ich z Gaster'em. "Moje życie stało się lepsze od kiedy byłam u niego... Nie wierzę, że to będzie mój koniec..."- pomyślałam ze łzami w oczach.

PrzeznaczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz