Rozdział 1: Pierwsze spotkanie

2.3K 133 69
                                    

   Teito wchodził powoli po schodach, zachowując czujność. Blok miał aż pięć pięter, jednak na szczęście mieszkanie do którego dążył, znajdowało się już na drugim. Odkąd młody kapłan przekroczył próg, wszelkie dziwne odgłosy ustały.Chłopak nie bał się. Wiele razy odganiał już duchy, dlatego nie było do dla niego nic nowego. Zawsze jednak mógł w każdej chwili zadzwonić po Ojca, a ten teraz wyjechał na kilka tygodni. Co roku bowiem odbywało się spotkanie kapłanów z różnych świątyń. W tym czasie Teito zostawał sam z dziadkiem. Na jego pomoc nie miał jednak co liczyć.

   Kiedy Teito wszedł na pierwsze piętro, zobaczył staruszkę ubraną w kolorowy fartuch, oraz śmieszny biały czepek. W dłoniach trzymała metalową hohle, jakby zaraz miała zaatakować niewidzialnego wroga. Trzęsła się cała, a jej twarz przybrała czerwony odcień. Z przerażeniem spojrzała na chłopaka, pociągając nosem.

-Dzie-Dzień dobry...-Wyjąkał Teito, usiłując nie wybuchnąć ze śmiechu.
-Dzie-Dzień dobry...-Zajęczała Kobieta, a jej jęk brzmiał jakby ktoś próbował umyć wściekłego kota...w misce pełnej lawy.

-Czy ty-ty-ty to-o Kapłannn?-Zapytała staruszka. Teito nie wytrzymał i na cały głos buchnął śmiechem, starając się złapać cenne powietrze. Zakaszlał, ksztusząc się a staruszka patrzyła na niego oburzona, nadal się trzęsąc.

-Pani mi wybaczy. Odpowiedając na pytanie: tak, Jestem Kapłanem. Wyczuwajam w powietrzu silną negatywną energię, a jako kapłan jestem na nią wyczulony. Jest tak gęsta że, aż się ksztuszę!- Oburzenie starszej pani nagle zmieniło się w zadumę. Teito zadowolony z tego że, jego wymówka zadziałała, postanowił kontynuować.- To Pani zawiadomiła o duchu?

-Taaak!!! Mój przy-przyjaciel po-poprosił mnie, abyym przypilnowała mieszka-kanie kiedy goo nie będzie...Ma numer sze-sześć-Teito pokiwał głową, bojąc się coś powiedzieć. Już na sam widok starszej pani, miał ochotę ponownie się zaśmiać. Wiedział jednak że, przez to mogła ucierpieć reputacja nie tylko jego samego ale także jego Ojca.

   Chłopak ominął Kobietę bez słowa, i zaczął wchodzić do góry po schodach.
-Powodzeni-nia!-Wykrzyczała Kobieta.

   Teito szybko dodarł do drzwi które niczym nie różniło się od sąsiednich. Bez wahania nacisnął klamkę. Tak jak powiedziano mu przedtem przez telefon, drzwi były otwarte. Staruszka zapewniła że, zawsze zamyka je na klucz, ale odkąd pojawił się ten duch nie może nawet ich porządnie zatrzasnąć. Według niej zjawa pojawiła się około trzy dni temu, a do Teito zadzwoniła wczoraj wieczorem. Wszystkie potrzebne informacje otrzymał właśnie wtedy co pozwoliło przygotować mu się do zadania.

   Po przekroczeniu progu mieszkalnego nic się nie stało, ale to właśnie ta cisza zmartwiła najbardziej chłopaka. Nie zamknął za sobą drzwi w razie gdyby duch okazał się o wiele silniejszy. Zawsze miał wtedy dodatkowe sekundy na ucieczkę. Duch nie musiał przecież niczego otwierać a on wręcz przeciwnie.

   Młody kapłan powoli szedł do przodu. Pod jego stopami skrzypiała drewniana podłoga. Korytarz dłużył się niemiłosiernie, ale nie zatrzymał się dopóki niedotarł do jego końca. Otworzył kolejne drzwi i znalazł się w salonie średniej wielkości.
-Impreza musiała być niezła.-Wyszeptał Teito obserwując wielki bałagan. Wszędzie walały się kolorowe poduszki, piórka oraz miśki. Teito podszedł do stołu a na nim ujrzał wiele szklanek wypełnionych do połowy jakimś płynem.

-Może to woda?-Zastanowił się na głos. Jeszcze raz rozejrzał się dookoła wyłapując coraz więcej szczegółów. Koło szafki leżały dwie kaczuszki, jedna na podłodze a druga w misce pełnej różowej wody, jakby ktoś pragnął ją utopić. Koło okna stał telewizor...a raczej jego części, gdyż z obudowy została zbudowana buda. W niej zaś leżał rozwalony kaktus bez doniczki, przyczepiony do smyczy. Na jego igłach miał nabitą kartkę z napisem: "Ja też pragnę miłości! Ja też mogę być psem! Wyzwolenie dla kaktusów!". Nad głową Teito, wisiał wiatrak który kręcił się powoli, a na nim wisiały męskie, czerwone stringi. Teito spuścił wzrok, przypominając sobie jak pewnego dnia zobaczył podobne, na swoim dziadku. Na szczęście w zielonym kolorze.

   Teito pokręcił głową na boki, odrywając się od smutnych myśli. Następnie doszedł do wniosku, że duch nie pojawi się ponownie dopóki albo on sam tego nie zechce, albo nie zostanie przez kogoś przywołany. Wziął więc głęboki oddech i powoli zaczął recytować słowa.
-...Więc wzywam cię tu duchu! Przybądź na me wezwanie! Przybądź na wezwanie tych słów.-Wykrzyknął pod koniec formułki.

-Kto kurna tak głośno krzyczy! Spać już nie można w cudzym domu?!-Wrzasnął nagle ktoś, wchodząc do pokoju. Teito zdziwiony popatrzył na niego. Istota miała na sobie biały szlafrok oraz białą chustę na głowie. Mógł przysięgnąć że, ową chustę ktoś na złość właścicielowi zawiązał na wzór bielizny.
Włosy jego były w blond kolorze, a w miejscu stóp unosiła się eteryczna mgła. Chłopak jednak  nie zdziwił jego wygląd ale sposób pojawienia się. Wiele z zjaw objawiają się nagle otoczone dymem, silniejsze otulone są runicznymi znakami, mroczne zaś posiadają czarną energią podobną do mgły. No ale duch to duch. Jaki jest, taki jest!

   Chłopak postanowił nie tracić czasu i od razu zaczął recytować słowa, które powinny odesłać zjawę. Zamknął oczy i skupił się na wypowiadaniu świętych zdań. W tym czasie duch latał dookoło, czasem zatrzymywał się koło dwóch kaczek i jedną z nich próbował utopić, przeklinając przy tym.

-...Więc odejdź w pokoju, a kysz!-Krzyknął młody chłopak, wyciągając palec w stronę ducha. Jednak oprócz cichego "buch" i małego obłoku dymy, nic więcej się nie stało. Teito niewiedział co się stało więc spróbował jeszcze raz.

-...Więc odejdź w pokoju! A kysz!-Kolejny raz to nie zadziałało. Teito popatrzył na swój palec, a duch udawał martwą rybę, leżąc na podłodze.-Może coś się zepsuło?

   Przez kolejną godzinę chłopak próbował odesłać ducha, ale ten nadal tam był.

-A kysz ty cholerny duchu!!!-Wykrzykiwał zirytowany kapłan. Z jego czoła spływały krople potu, a jego oddech był urwany. Zaczął nawet żałować tego że, śmiał się z starszej pani. Teraz los pewnie próbował się zemścić, podsyłajac mu upośledzoną zjawę.

-A kysz! A kysz! Niech będzie dobry ryż! I młode ciałka i małego bananka. Otrzymam! I Do ciebie zarywam!!!-Zaczął śpiewać bez sensu duch.

-Zamknij się!-Powiedział głośno chłopak i nagle poczuł jak bardzo suche ma gardło. Nie myśląc wiele rozejrzał się dookoła i podszedł do stołu. Podniósł do nosa szklankę i ją powąchał. Nie miał zamiaru kręcić się po cudzym mieszkaniu, szczególnie kiedy obok niego latał duch. Nie wyczuwając nic dziwnego, wypił wszystko jednym duszkiem. A potem zapadła ciemność...

***

   Chłopak powoli otwierał oczy, jednak szybko ponownie je zamknął, pod  wpływem oślepiających promieni słonecznych. Uznając że, nadal jest jeszcze zbyt wcześnie by wstać, przytulił się bardziej do ciepłej i ruszającej się poduszki.

-Zaraz jak to się może kurde ruszać?-Wyszeptał i nagle otworzył oczy. Najpierw zauważył że, nie znajduje się w swoim pokoju a potem zorientował się że, wogóle nie wrócił do domu. 
-A co z duchem?-Wyszeptał rozglądając się wszędzie. Dopiero wtedy dostrzegł inną osobę leżącą koło niego. Blondyn wpatrywał się w niego z małym uśmiechem na ustach.

-I co u ciebie piękny?-Spytał się duch, którego Teito próbował odesłać.

///
Dziękuję za gwiazdki i komentarze, oraz przepraszam za błędy.

Profesjonalny ZboczeniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz