Rozdział 6: Dar

128 2 2
                                    

Podróż przez przekaźnik masy była bardzo krótka. Kiedy THF Scrillus wyleciał z nad przestrzeni, sternik zakomunikował, że znaleźli się właśnie w Małpiej Grani, ojczystej gromadzie turian. Garrus powędrował w samotności do sali konferencyjnej, gdzie miał skomunikować się z Hierarchią Turian, W czasie gdy turianin zdawał raport, cała załoga przygotowywała się do lądowania a Nathan patrzył przez okno, obserwując jak zbliżają się do Palavenu.

Rozmowa Garrusa nie trwała nawet 5 minut. Dość szybko opuścił pomieszczenie i udał się na rozmowę z Nathanem, lecz wyglądał jakby był czymś zaniepokojony.

Opowiedziałem hierarchom o tobie. Chcą przyjrzeć się tobie bliżej. Zadadzą Ci kilka pytań.

Jakie pytania? - zapytał z niepokojem.

Nie wiem dokładnie, ale nie odzywaj się niepytany i mów zwięźle, i na temat. - zasugerował turianin - Będzie dobrze. Obiecuję.

Nie poczuł się dzięki tym zapewnieniom jakoś szczególnie lepiej. Ale musiał ufać, i wierzyć, że wszystko skończy się dobrze. Był daleko poza swoim domem. Nikt tutaj nie przyjdzie z pomocą. Zresztą poczynania Hoovera utwierdziły go tylko w tym jak mógł liczyć na ludzkość. Postanowił wziąć się w garść i stawić czoła nieznanemu.

Okręt zaczął wchodzić w atmosferę. Przez okna dało się jedynie zobaczyć podłużne, ogniste warkocze rozciągające się na całą długość statku. Kiedy płomienie zaczęły maleć oczom załogi ukazał się piękny, błękitno-zielony świat, który w bardzo zmyślny sposób komponował się z technologicznym majstersztykiem inżynierii turiańskiej. Garrus z poszedł na mostek i z założonymi rękami n piersi uruchomił interkom.

Wieża, mówi kapitan Garrus Vakarian, z okrętu THF Skrillus. Proszę o pozwolenie na lądowanie.

Przyjąłem Vakarian. Czekaj na pozwolenie. - odezwał się operator kontroli lotów.

Po chwili ciszy:

Udzielam pozwolenia. Kierujcie się do doku dwunastego przy zatoce.

Przyjąłem. Bez odbioru.

Sternik zwrócił się w kierunku wskazanym przez kontrolę lotów. W tym czasie reszta załogi przygotowywała się do opuszczenia pokładu. Zaczęli się pakować a Nate zapytał:

Co się stanie z moją WI?

O wszystkim zadecyduje hierarcha - odpowiedział Garrus.

Pilot w końcu posadził statek na ziemi. W hangarze otworzyła się klapa, przez która wyszła cała załoga. Nathan oślepiony jasnym światłem powoli zaczął przyzwyczajać się do panujących warunków. Kiedy wyszli na otwartą przestrzeń płyty lądowiska Nate nie mógł wyjść z podziwu jak turianie dopasowali swoje budownictwo do panujących warunków na Palavenie.

W centrum znajdował się wielki, półokrągły budynek z imponującymi filarami będący główną siedzibą Hierarchii Turian. Cały budynek zrobiony z białego kamienia w spektakularny sposób odbijał światło. Budynek przylegający do niego, był potężnym generatorem zasilanym pierwiastkiem zero, na dachu którego było lądowisko oraz monumentalny szklano-plazmowy przekaźnik, który generował wokół miasta barierę kinetyczną, chroniącą przed ewentualnymi najazdami nieprzyjaciół. Wokół zabudowań mieściło się kilka generatorów słonecznych, które zasilały budynek hierarchów. Od frontu znajdowała się stacja kolei próżniowej, z której można było się w mgnieniu oka dostać do niemalże każdego zakątka miasta. Lądowisko było oddzielone od reszty zabudowań rzeką, która na końcu tworzyła zjawiskowy zbiornik wodny, który z pewnością dodawał urody całemu otoczeniu.

Załoga zaczęła kierować się w stronę kolei aby zdać raport hierarsze. Akurat podjechał wagon, z którego wyszedł turianin, wraz z obstawą. Pomaszerował dumnym krokiem na spotkanie, a obstawa podążała tuż za nim. Garrus jako kapitan okrętu ukłonił się okazując szacunek starszemu stopniem.

Kosmiczny okruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz