Rozdział 13: Coś się kończy, coś się zaczyna

72 2 7
                                    

- Garrus, zgłoś się. - Wywoływała brata Turianka, lecz odpowiadała jej głucha cisza i szum radia - Garrus, odezwij się. Kieruję się w stronę laboratorium transfuzji biochemicznej. Tam przetrzymują Nathana.


Pobiegła najszybciej jak tylko potrafiła na niższe poziomy kompleksu w poszukiwaniu odpowiedniego pomieszczenia. Każdy mięsień, każda komórka w jej ciele chciała uratować więźnia. W biegu jej gniew na twarzy zastąpiły łzy, które pod wpływem ruchu powietrza odklejały się od oczu i spadały na ziemię. Biegnąc przez długi korytarz w oddali zauważyła drzwi a nad nimi napis "Biotyczny Młot - zakaz wstępu". W pośpiechu wyciągnęła materiały wybuchowe, ustawiła detonator i rzuciła je pod drzwi aby w chwili wybuchy od razu przebiec przez wyrwę w drzwiach. Były to ułamki sekund. Wybuch, głucha cisza, a Solana uspokoiła oddech i dumnie wkroczyła do pomieszczenia. Rozejrzała się i dostrzegła dwóch naukowców i jednego ochroniarza, który natychmiast się rzucił na Turiankę, a dwóch jajogłowych chwyciło za podręczne pistolety aby ją zabić. Solana wzięła głęboki oddech, co dało jej uczucie spowolnienia czasu i w tym momencie uruchomiła generator zawirowań cieśnień, który natychmiast sprawił, że stała się niewidzialna. Żołnierz nie widząc wroga siłą rozpędu upadł z impetem na ziemię bo Turianki już w tym miejscu nie było. Solana w tym czasie podbiegła do jednego z naukowców i uderzyła go pięścią w brzuch podbijając go i sprawiając, że obrócił się poziomo do podłoża i zakończyła sprawę mocnym ciosem z łokcia w jego plecy, łamiąc mu parę kości a po uderzenie o ziemię zmieżdzył sobię żebra. Nie tracąc czasu rzuciła się na drugiego mądralę, którego załatwiła widowiskowym sierpowym, po którym został z połową szczęki. Kątem oka dostrzegła, że ochroniaż zaczyna się powoli podnosić więc podeszło do niego i złamała mu obie ręce. Zemdlał z bólu. Wyłączyła generator i stanęła na środku przed wielką komorą wypełnioną błękitno-przezroczystym płynem w której podpięty do wielu przewodów był Nathan. A może raczej to co z niego zostało. Nie zdąrzyła zliczyć wszystkich zmian, które dotknęły jego ciała bo natychmiast uruchomiła procedurę otwierania kapsuły. Płyn uszedł a ciało chłopca zwisało bezwładnie niczym kukiełka. Solana Rozbiła szybę rękojeścią karabiny, wyrwałą wszystkie przewody i wyciągnęła go na zewnątrz. Kiedy się odwróciła w drzwiach stał Hoover z Garrusem w polu zastojowym.

- Nie możesz się ze mną mierzyć - Hoover odepchnął Solanę siłą woli pod ścianę i upewnił się, że będzie patrzeć jak kończy żywot jej brata. Zacisnął pięść i słuchać było tylko chrupanie pancerza Turianina.

- Nieeeeee! - Krzyknęła ze łzami w oczach Solana.

W tym samym momencie Ralph rzucił w jej stronę ciało jej brata a kiedy opadło, z zakamarków pancerza wypływać zaczęła błękitna krew. Podbiegła do niego lecz on już nie oddychał. Umarł. W jednej chwili cały jej świat się zawalił. Usiadła przy nim i gorzko zapłakała.

***** W tym samym czasie w umyśle Nathana

Kim ja jestem? - bił się ze swoimi myślami Nathan. - Kim ja tak naprawdę jestem. Nigdy o to nie prosiłem. Ja tylko interesowałem się astronomią. Dlaczego to właśnie na mnie spadło tak ogromne brzemię?

- Na kogoś musiało, prawda? - odpowiedział znajomy głos z oddali.

- Solana?

- A któż by inny.

- Przepraszam, że nie byłem bardziej pomocny.

- Pomocny? Chyba sobie żartujesz. Choć coś Ci pokażę.

Przeszli razem kawałek w głąb ciemnej pustki aż nic nie dało się zobaczyć. Jedyny bodziec jaki tutaj działał to dotyk. Solana prowadziła go za rękę aż nagle się zatrzymała. Puściła go a ich oczom ukazał się wielki ekran i dwa siedzenia. Niczym w kinie.

- Usiądź sobie. Musimy porozmawiać.

Wykonał polecenie i usiadł obok niej. Kiedy już znaleźli dogodne dla siebie pozycje zaczął się film. Film z ich wspólnej przeszłości.

- Pamiętasz jak mnie uratowałeś? Bo ja nie. Nie dziwię się bo w końcu byłam nieprzytomna. - Zaśmiała się na głos pokazując urywki z jego życia. - Zaciągnąłeś do swojego domu i opatrzyłeś.

- Pamiętam.

- O a tutaj jak ochroniłeś mnie przed Hooverem. Powiem Ci, że tutaj ubawiła się paradoksalnie najbardziej. Twoja inteligencja i umiejętne wykorzystanie techniki oraz otoczenia. Po prostu majstersztyk.

- Do czego zmierzasz?

- Uratowałeś nam nie raz skórę. Możesz to zrobić jeszcze raz.

- Ale jak? Jestem teraz dość nieporęcznym kawałkiem... Właściwie to nie wiem czym teraz się stałem.

- Znajdź swoje wewnętrzne światło. Walcz. Za tych na których Ci zależy. Za swój honor. Za nas... Za mnie - Solana wzięła go za szczękę i pocałowała.

Nathan zamknął oczy, a kiedy je otworzył znów był w laboratorium. Znów Widział Solanę jak płacze na ciałem swojego brata oraz Hoovera, który triumfował swoje zwycięstwo. Nathan wziął głęboki oddech, jego oczy zaszły czerwienią a wszystko w okół zaczęło drgać, a on sam zaczął lewitować kierując się w stronę Hoovera.

- To niemożliwe! - Zaczął się cofać z przerażenia. - Jak ty to zrobiłeś. Przecież założyłem Ci blokady.

- Odnalazłem swoje wewnętrzne światło. - Odpowiedział głosem przypominającym echo.

Nie ruszając się, spojrzał tylko w upatrzone miejsce w oddali, zamknął powieki a Hoover w okamgnieniu znalazł się kilkanaście metrów dalej. Nathan znalazł sobie nową zabawę. Rzucał swoim wrogiem samą siłą woli jak piłeczka na flipperach. Robił to aż cała jego twarz nie zaszła krwią a sam męższczyzna nie zemdlał. Kiedy zakońćzył swoje porachunki podleciał do zapłakanej Solany, która złapała go za coś co przypominało rękę. Przypomniał sobie słowa Turianki, które wypowiedziała do niego w jego głowie "Znajdź swoje wewnętrzne światło...". W jednej chwili z jego różnych miejsc na ciele wydobyły się bicze pola biotycznego, które skierowały się na Garrusa. I stało się coś niesamowitego. Zastygła niebieska krew rozlana na podłodze zaczęła robić się płynna i cofać się do ran, z których wypłynęła. Garrus otworzył oczy, zaczął się krztusić się i bez niczyjej pomocy wstał. Kiedy Nathan zakończył proces zdąrzył powiedzieć tylko:

- Nie zmarnujcie tego.

Po tych słowach cała jego moc gdzieś zniknęła, wszystkie obce tkanki zaczęły się odklejać całymi płatami spod których powróciła spowrotem znajoma sylwetka chudego chłopca w okularach. Lecz nie oddychał.

- Poświęcił się... Dla mnie. - Garrus spojrzał na swoje dłonie i zacisnął pięści. Zobaczył, że wydobywa się z nich ciemna energia. Ale czuł, że to nie on nią steruje. - Mamy Ralpha, jesteśmy w bazie. Z mocą od Nathana rozwalimy całą te budę w drobny mak.

- Ja zabiorę Nathana na zewnątrz i skontaktuję się z naszym promem. Spróbujemy go odratować na pokładzie.

- A ja dobiję Hoovera. Wrócę jak spopielę to niejsce do gołej ziemi.

- Ale tym razem nie giń.

Znowu się rozstali. Ale tym razem z nowymi siłami i świadomością, że tak młody człowiek był w stanie poświęcić dla nieznajomych tak wiele.

Kosmiczny okruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz