Dawno nie czułem się tak szczęśliwy

185 54 20
                                    

Pani Brown zakończyła zebranie słowami "życzę wam samych sukcesów" i wyszła z klasy. Parę osób wyszło od razu za nią, jednak większość ponownie zbiła się w grupki i zaczęła ożywioną rozmowę.

Wokół ławki blondynki znowu był największy gwar. Chciałem się przepchać przez ten tłum, bardzo mi zależało na poznaniu dziewczyny, ale musiałem mieć na oku złodziejkę.

Nagle zobaczyłem rudy odrost samotnie wychodzący z klasy. Wybiegłem za dziewczyną wołając w jej stronę:

- Ej, nie wiem czy wiesz, ale masz mój telefon. Może mi go oddasz?

Przez całą lekcję obmyślałem jakąś groźną odzywkę, nie mogę uwierzyć, że wydusiłem tylko to.

Dziewczyna zwolniła kroku i odwróciła się w moją stronę. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się dziwny grymas, jakby nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji.

- Przykro mi, ale nie mogę - z jej głosu nietrudno było wyczytać, że nie jest jej wcale przykro.

Wyjęła mój telefon z torebki i pobiegła przed siebie. Zbiegła ze schodów, a gdy ją dogoniłem była już prawie przy oknie przeciwległej ściany. Nie mam pojęcia, jak ona to robi w takich butach.

Wdrapała się na parapet, przez długość jej spódniczki zobaczyłem trochę za dużo, więc się zatrzymałem i zawstydzony zasłoniłem sobie twarz dłonią. Gdy się opamiętałem i zrozumiałem, że tracę czas, dziewczyna była już za oknem i biegła po trawniku w stronę bramy wyjściowej.

Niezgrabnie wyskoczyłem (patrząc na to, jak bardzo było to dynamiczne bardziej pasuje słowo "wyszedłem") przez okno, ale dziewczyna już opuściła teren szkoły. Przyspieszyłem. Wiedziałem, że nie mogła uciec daleko. O ile szybsza może być dziewczyna w szpilkach, od chłopaka w adidasach?

- Nel! Gdzie biegniesz!? - usłyszałem za sobą głos. Wszędzie rozpoznam to zdrobnienie.

- Grace! Nie teraz! Ta ruda ma mój telefon!

Wybiegłem za bramę, Grace biegła za mną, lecz po chwili mnie wyprzedziła. Złodziejka truchtała chodnikiem ściskając w ręku moją komórkę. Przebiegła przez ulicę, a ja już się domyślałem, gdzie zmierza.

- Ona biegnie do lombardu, chce pewnie zastawić mój telefon - rzuciłem w stronę brunetki biegnącej przede mną.

Nie przebiegliśmy przez ulicę. Poprowadziłem nas inną drogą, jeździ tam mniej aut, więc istniała możliwość, że będziemy tam przed złodziejką.

Gdy dobiegliśmy na miejsce, już myślałem, że się spóźniliśmy, jednak chwilę później zauważyłem zbliżającą się z oddali ciemną postać. Dziewczyna była zmęczona, biegła patrząc pod nogi, a jej oddech był płytki i urywany. Dumna podniosła głowę, ale gdy zobaczyła, że ja i Grace zdążyliśmy tu dotrzeć przed nią, na jej twarzy pojawiło się załamanie.

Przeklinając oparła się o ścianę budynku. Z lekkim współczuciem przyglądałem się, jak próbuje złapać powietrze. Kucnęła na chodniku i ukryła głowę między kolanami.

- Cholera! Potrzebuję tych pieniędzy! - jej głos lekko drżał, byłem pewny, że zaraz się rozpłacze.

Bez słowa wysunąłem rękę informując dziewczynę, że ma mi oddać to, co należy do mnie.

Brunetka podniosła się z ziemi i z opuszczoną głową wyciągnęła przed siebie telefon. Zadowolony sięgnąłem by go chwycić, ale w tej samej chwili dziewczyna przywaliła mi kolanem w brzuch. Zabolało bardziej, niż mogłoby się wydawać, do tego byłem tak zaskoczony jej nagłym ruchem, że się nawet nie zorientowałem, kiedy Grace dała jej z łokcia w obojczyk.

Dziewczyna w miniówce ze złością patrzyła na swoją przeciwniczkę. Złapała ją za dziurawą falbanę. Grace próbując poluźnić uścisk brunetki trzymającej ją za ubranie, jeszcze bardziej podarła swoją sukienkę. Spojrzała na gigantyczną dziurę i wkurzona przywaliła z pięści dziewczynie trzymającej w zaciśniętej dłoni kawałek czarnego materiału. Próbując uniknąć kolejnych ataków ze strony mojej towarzyszki, brunetka odskoczyła na bok, ale straciła równowagę i upadła na chodnik. Grace uklękła przy dziewczynie i wyciągnęła rękę po telefon, jednak ta uniosła go w górę i z całej siły cisnęła nim o ziemię.

Grace zesztywniała i się tylko głupio wpatrywała w moją komórkę, może raczej w to, co z niej zostało. Podszedłem zobaczyć, w jakim jest stanie, jednak dziewczyna, która była temu wszystkiemu winna, zdążyła się podnieść i schylić w stronę telefonu.

- Ty głupi jesteś? Na ekran się nakleja szkło - powiedziała oglądając potłuczony telefon.

- No nie wiem, kto tu niby jest głupi - wyrwałem jej komórkę, nie sądzę, aby szkło tu w czymkolwiek pomogło. Ekran praktycznie odpadł od reszty.

Westchnąłem i zostawiłem dziewczyny same pod lombardem.

Szedłem w stronę przystanku autobusowego, przyglądając się resztkom swojego telefonu. Nie wiem dlaczego, ale czułem się... szczęśliwy, tak szczęśliwy, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się czułem. Nareszcie miałem kogoś przy swoim boku. Do tego byłem świadkiem bójki, w której nie brałem udziału. Mimowolnie zaśmiałem się pod nosem. Jakaś dziewczyna, której imienia nawet nie znam, dopiero co uśmierciła mój telefon, a ja czuję się, jakby stał się właśnie jakiś cud.

Nagle się zatrzymałem. Zostawiłem w klasie książkę. Zawróciłem w stronę szkoły, modląc się, aby klasa była jeszcze otwarta, albo, żeby jakiś nauczyciel nie wyrzucił jej na makulaturę.


***

Dzień dobry! Znowu nie jestem zadowolona z rozdziału, ale muszę jakoś przedstawić niektórych bohaterów, przebaczcie. Nie zostawiajcie mnie, obiecuję, że akcja się rozkręci!

Ogólnie podzieliłam rozdział na dwie części, bo wyszło ponad 2000 słów, druga część sobie czeka prawie gotowa, WIĘC NAPISZCIE KIEDY MAM JĄ DAĆ

Miałam dać dziś obie, ale tamtej nadal brakuje ogarnięcia, a praca klasowa z historii czeka

TAK JAK ZWYKLE, PISZCIE MI, JEŚLI GDZIEŚ PRZUNUDZAM

I nawet mnie śmieszy ta bójka przed lombardem, Boże, co to miało być XD Ta akcja! Te emocje!


Buziaczki, Goshenit


Papierowe dziewczętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz