Kto był mordercą?

134 25 7
                                    

– Hejka, staruszku – odpowiedziała jej brunetka wyciągając w jej stronę zaciśniętą dłoń. Blondynka przybiła jej żółwika i usiadła za nią i rozprostowała nogi na swojej ławce. Włosy, które nie wplotły się w warkocze, opadły jej na twarz, więc założyła je sobie za ucho.

Zdaje mi się, że widziałem ją już wczoraj. Grace zagadała do niej po zebraniu, chwilę przed tym, jak wybiegła za mną odzyskać telefon.

– To jest Nel – dodała dziewczyna siedząca między mną, a blondynką.

– Siemasz, Kornel – rzuciła w moją stronę nowoprzybyła, obdarowując mnie tym razem zupełnie innym, szczerym i ciepłym uśmiechem. – Bella – przedstawiła się jednym słowem, wskazując na siebie palcem.

Kiwnąłem porozumiewawczo, z niepewnością przyglądając się dziewczynie. Nie wiem czemu, ale w głębi duszy spodziewałem się, że Grace jest równie aspołeczną larwą co ja, nie przygotowałem się na poznanie jej kumpeli.

– Oj, chyba serio się nie najlepiej czujesz. Co ty taki cichy? –ponowiła pytanie Grace, przechylając głowę.

Ma rację. Zaczyna do mnie docierać, gdzie jestem. Głowa zaczyna mnie coraz bardziej boleć od ludzi, których jest tu pełno, którzy ciągle przybywają w coraz większych ilościach. Może i mam złe podejście, ale w ich towarzystwie nie czuję się dobrze. Jedna Grace nic mi nie zrobi, ale przebywanie z nią łączy się z poznawaniem kolejnych ludzi, którym nie dam rady zaufać.

Odwróciłem krzesło z powrotem do swojej ławki. Uznałem, że to dobry sposób na chwilowe odcięcie się i uporządkowanie myśli.

– Nel? Nel, co ci jest? – zaniepokojony ton Grace zza moich pleców był dziwnie piskliwy. Jednocześnie odbijał się niezauważalny wśród klasowego szmeru, i wśród niego dominował, pozostawiając w mojej głowie echo.

Czemu tak koszmarnie to przeżywam? Wstyd mi za siebie, jednak nie umiem zacząć od zera tak, jak to sobie obiecałem. Po raz kolejny bez słowa zignorowałem Grace, tylko po to, aby się w ciszy nad sobą pożalić. Boję się ludzi, chyba mogę to tak nazwać. Nie jest to już wstręt, nieuzasadniona niechęć, taka jaką czułem za gówniaka, teraz boję się skutków tej niechęci, tego że zostanę powiązany z tamtymi wydarzeniami, że powiem coś nie tak i znowu dostanę łatkę chama i prostaka. Jestem taki żałosny!

– To jak, chłopcze, wiesz już, kto był mordercą? – ten głos ewidentnie był skierowany do mnie, jednak tym razem nie należał on do Grace, był na nią zbyt delikatny. Podniosłem głowę i zobaczyłem Noelię opartą o moją ławkę. W pierwszej chwili nawet nie zauważyłem, że cała wataha sprzed drugiej ławki się na nas patrzy.

Poczułem się, jakby odcięto mi dopływ powietrza. Niech się na mnie tak nie patrzą, proszę, zaraz chyba zwymiotuję. Z trudem wziąłem wdech i znowu spojrzałem na blondynkę. Jej uroczy uśmiech wyglądał, jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że jesteśmy obserwowani przez prawie całą klasę. Kolejne osoby odwracały wzrok aby na nas popatrzeć. Ciche szepty i krzywe spojrzenia, jednak już nie potrafiłem się nimi przejmować, gdyż sam nie mogłem odwrócić wzroku od stojącej przede mną dziewczyny.

– N-nie, nie wiem – odpowiedziałem jej cicho, próbując spojrzeć jej prosto w oczy. Nasze spojrzenia się zetknęły, więc speszony rozejrzałem się po klasie. Część osób patrzyła na mnie zaciekawiona, czekając aż odpowiem coś Noelii, inni spoglądali na naszą dwójkę zdziwieni zaistniałą sytuacją (w tym Grace z Bellą), za to reszta składała się ze wszystkich negatywnych, pogardliwych i może nawet rozbawionych spojrzeń (do tej grupy zdecydowanie należała większość osób zebranych dookoła drugiej ławki, w tym Blanche). – Nawet jakbym doczytał ją do końca, to nie licz z mojej strony na wskazówki, detektywie Ribery – zwróciłem się do niej po nazwisku, informując, że odczytałem notkę z pierwszej strony książki.

Papierowe dziewczętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz