VII. NIEZWYKŁY TELEFON

13 12 0
                                    


              Wstałem około 7 i zauważyłem, że obok mnie nie ma Daisy. Zarzuciłem mój szlafrok w renifery i poszedłem do kuchni. Otworzyłem drzwi. Daisy już tam była, przygotowywała mi śniadanie, jest taka kochana. Zjadłem razem z nią i na szybko zrobiłem łyk kawy.

-Kochanie? Wyprasowałaś mi koszulę? Wiesz, że dziś mam ważne spotkanie, mam podpisać ogromny kontrakt z firmą jubilerską.

-Jak mogła bym zapomnieć, kotku? Wisi w garderobie.

-Kocham cię!

-Ja ciebie też!

Ubrałem się i już miałem wychodzić, gdy nagle zadzwonił do mnie telefon. 

To sekretarka tamtej firmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To sekretarka tamtej firmy. Chciała poinformować, że zamiast prezesa na spotkanie przyjdzie ich menedżerka, Amelia. Nie spodziewałem się, że chodzi o właśnie tę Amelię, tę sprzed 15 lat. Niczego nieświadomy godzinę później przybyłem na spotkanie. Jak wielkie było moje zaskoczenie gdy się przedstawiła. To była ona. Moja Amelia. Zastanawiam się co działo się w jej wnętrzu po tym, jak ja się przedstawiłem. Udało się podpisać ten kontrakt. Zaraz po spotkaniu, wybiegłem za nią na parking. Widziałem tylko jak odjeżdżała spod gmachu mojej firmy. Miałem wrażenie, jakby uczucia sprzed lat odżyły. Wróciłem do domu. Daisy od razu zauważyła, ze coś się wydarzyło, lecz ja szedłem w zaparte, że to z podekscytowania. Gdy wieczorem spojrzałem na niebo, księżyc jaśniał ostrym, wręcz oślepiającym światłem. Zjadłem kolację i położyłem się do łóżka. Nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tamtym spotkaniu. Gdy rano wstałem postanowiłem się z nią skontaktować. Zadzwoniłem do sekretarki tamtej firmy. Ta nie chciała udzielić mi żadnych informacji, lecz ja nie dałem za wygraną. Postanowiłem powiedzieć Daisy, że muszę pojechać do Magic of Jewellery, w celu dopełnienia formalności. Nie chciałem jej okłamywać, ale nie zrozumiała by tego. Około południa dojechałem do miejsca docelowego. Wszedłem po pięknych kamiennych schodach na górę. Biuro znajdowało się na ostatnim, czyli aż 10 piętrze. Początkowo sekretarka, którą tam zastałem nie chciała mnie nigdzie wpuścić, lecz po moich usilnych prośbach, wykonała telefon do Amelii.

Pani Amelio, proszę przyjść do biura, ktoś na panią czeka.

Czekałem 5 minut zanim do mnie dotarła. Gdy stanęliśmy twarzą w twarz nie mogliśmy ukryć, ogromnej radości. Zaprosiła mnie do swojego gabinetu. Przegadaliśmy chyba 2 godziny. Gdy wychodziłem z jej gabinetu zapytałem czy nie chciała by ze mną gdzieś wyjść, ta bez chwili zastanowienia zgodziła się.

-To jesteśmy umówieni?

-Jutro 18, może być?

-Oczywiście! Przyjadę po ciebie. Tutaj pod firmę?

-Tak

Wróciłem do domu . O niczym nie powiedziałem Daisy, choć źle się z tym czułem. Poszliśmy razem do kina i na kolację, próbowałem zachowywać się normalnie, lecz myślałem tylko o Amelii. Wróciliśmy po 22.

Gdy moja stokrotka myła się ja wyszedłem na spacer. Usiadłem w parku i zacząłem rozmawiać z księżycem.

 Ludzie przechodzący obok mnie, patrzyli się jak na nienormalnego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Ludzie przechodzący obok mnie, patrzyli się jak na nienormalnego. Gdy przekroczyłem próg domu słyszałem ciche pochrapywanie, Daisy. Dałem jej buziaka w poliko. 

  Dobranoc- powiedziałem. Położyłem się i zasnąłem...       

Przy blasku LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz