ISAK
Powoli moje zmysły wracają do normalnego stanu. Zniekształcenia rzeczywistości uciszają się, z chwili na chwilę widzę coraz wyraźniej. Wreszcie potrafię stwierdzić, gdzie właściwie jestem. Siedzę na trawie oparty o ścianę budynku. Dookoła słychać śmiechy i głośną muzykę. Ciemna noc uniemożliwia mi zobaczenie niemal czegokolwiek. Oprócz zapalonych świateł w domu, zauważalny jest jedynie księżyc.
Odchylam głowę do góry wdychając nerwowo chłodne, rześkie powietrze.
Ile jeszcze mam wytrzymać, żeby to cholerstwo przestało działać? A co jeśli... Co jeśli już nigdy nie będę się czuł tak jak kiedyś? Jestem skończonym idiotą. Jak ja w ogóle mogłem doprowadzić do mojej obecnej sytuacji? To wszystko tak nagle wymknęło się spod kontroli. Byłem zbyt słaby. Zbyt zdesperowany. Chciałem zwyczajnie uciec od problemów. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to, co zaczynało się tak niewinnie, mogło się przerodzić w coś takiego. Z miesiąca na miesiąc Even coraz dziwniej się zachowywał i nie miałem pojęcia, dlaczego. Nie wiedziałem, czy to przez zwykłą chęć popisywania się przed innymi,czy przez jego pogarszającą się chorobę. Niewiedza doprowadzała mnie do szaleństwa. Even mówił,że to nic takiego, lecz nigdy nie odpowiadał na moje pytania. Zawsze zmieniał temat, sugerując żebym po prostu wyluzował. W pewnym sensie posłuchałem się go,ale po niedługim czasie palenie trawy przestało mi wystarczać. Za bardzo chciałem się odciąć od mętliku w głowie. Byłem zmęczony. Nie potrafiłem się zwyczajnie nie martwić. Próbowałem coraz to nowszych, silniejszych rzeczy i to sprowadziło mnie do punktu, w którym znajduję się obecnie. Przeżywam koszmar, wziąłem coś,po czym miałem jakieś cholerne wizje. Teraz siedzę na ziemi. Słaby. Przestraszony. Próbujący się uspokoić.- Isak, ja... Nie wiem zupełnie, co mam powiedzieć. - Niespodziewanie słyszę głos mojego chłopaka.- Nie wiem nawet, czy z tego co mówię, cokolwiek do Ciebie dociera. Nie mam pojęcia co wziąłeś.
Odwracam się w jego stronę, by złapać kontakt wzrokowy. - Byłeś tu przez cały czas? - Mój głos lekko drży.
-Tak, nie pamiętasz? Przecież to ja jakąś godzinę temu wyniosłem Cię na rękach z imprezy. Nie byłeś w stanie samodzielnie iść. - Naesheim podchodzi bliżej i kuca naprzeciwko mnie. - Mam tylko jedno pytanie. Po co to zrobiłeś?
Bardzo staram się skoncentrować, pomyśleć logicznie. Jest to jednak cholernie ciężkie. - Nie wiesz dlaczego? Proszę zamiast próbować mi teraz coś udowodnić, zwyczajnie zamknij usta i się nie odzywaj. Posłuchaj tego, co się dzieje w twojej głowie. Słyszysz ten nieustanny ciąg bezsensownych słów? Tą nieskończoną ilość myśli i interpretacji? Widzisz, bo ja mam tego dziesięć razy więcej. Jestem zmęczony Even, zmęczony sobą, domysłami, bezradnością i to dokładnie w tej kolejności.
Chłopak obejmuje mnie i niepewnym ruchem dotyka mojej zmarzniętej dłoni. Po jego policzku spływa pojedyncza łza. - Fy faen, przypominasz mi siebie z przeszłości. - Naesheim patrzy mi głęboko w oczy. - To wszystko przeze mnie, prawda? Cholera, powinienem był Ci o tym powiedzieć od samego początku. Wiem,że przeprosiny to za mało,ale przepraszam Isak. Jestem Ci winien wyjaśnienia.
🌈
Opowiadanie dedykuję mojej kochanej młodszej siostrze, która namówiła mnie na oglądanie wraz z Nią SKAM. Całe to ff miało być na początku tylko i wyłącznie dla Niej (w ramach prezentu na 15 urodziny), ale koniec końców postanowiłem to gdzieś publikować . Także teraz zapraszam Was moi mili do czytania i zachęcam (jak wszyscy) do komentowania. Mówcie śmiało, co Waszym zdaniem powinienem poprawić, co Wam się podoba itp, blablabla.. Dobra dość już mojego zanudzania, mam nadzieję, że moja wizja kontynuacji sezonu 3 się spodoba c;