ISAK
3 stycznia 2017
O godzinie 2:48 ktoś wchodzi do mieszkania. Zrywam się szybko z kanapy i biegnę do przedpokoju.
- Cześć Isak.- Even znajduje się bardzo blisko mnie, czuć od niego dymem i wódą. Jeszcze kilka minut temu miałem zamiar się na niego obrazić, ale zwyczajnie nie potrafię . W chwili, gdy go zobaczyłem, cała moja frustracja uleciała. Zresztą cieszy mnie to, bo gdybym teraz mu zrobił wyrzuty, to wydałoby się, że przez cały ten czas o nim myślałem. Poza tym wyszedłbym na zdesperowanego, zazdrosnego i zakochanego na śmierć nastolatka,a takowym raczej nie jestem. Chociaż nie, cholera. Przecież ja właśnie idealnie się opisałem. Chyba za mało wypaliłem trawy, bo mam mętlik w głowie.
Wtulam się w chłopaka. - Cześć Even. Dobrze się bawiłeś?- Mimo wszelkich starań mówię to chyba zbyt smętnym tonem,bo nawet mocno pijany Naesheim wyczuwa moje przygnębienie.
-Nie wierzę. Chwilę mnie nie było, a Ty już zdążyłeś się pogrążyć w smutku.- Odpowiada wesoły lekko bełkocząc.
- Bez przesady, nie pochlebiaj sobie. Ja się tylko trochę martwiłem, okej?
- No proszę. Tylko trochę gej martwił się tylko trochę o swojego chłopaka. Jakiś Ty uroczy Valtersen. - Chce zaprzeczyć, wytłumaczyć, że to nie tak, ale Ev nie daje mi szansy. W chwili, gdy otwieram usta, przybliża się i daje mi buziaka.
Leżymy razem obok siebie na kanapie w salonie. Opieram się o niego, a on obejmuje mnie ramieniem. Pomimo dość późnej pory nie chce nam się spać. To znaczy Ev próbował zasnąć, ale gdy tylko zamykał oczy narzekał, że kręci mu się w głowie, w związku z czym postanowiliśmy przeczekać wspólnie, aż wytrzeźwieje.
- Wiesz szkoda, że nie zabrałem Cię ze sobą na to spotkanie. Ci ludzie z russ busu są naprawdę spoko.
- Z jakiego russ busu? A zresztą nie ważne.. Przecież, jak nie chcesz, to nie musisz mnie wszędzie ze sobą ciągać.- Odpowiadam zgodnie z tym co myślę.- To by było dziwne. Zresztą nie wiem, czy chciałbym pójść pić do busu.
Blondyn głaszcze mnie po głowie i prowokująco się uśmiecha.- Czemu nie? Lubię z Tobą chodzić na imprezy. Mam się wtedy na kogo patrzeć. - Czuję jak zaczynają mnie piec policzki.
- Jak już pewnie zauważyłeś ja, Jonas, Magnus i Mahdi jesteśmy raczej ga-russ.
- Dlaczego? Przecież to całkiem niezła zabawa. W sensie kiedyś też uznawałem czas russ za głupotę. Tylko, że teraz jestem z Tobą i jednym z moich priorytetów jest zapomnienie o przeszłości związanej z wiecznym kontrolowaniem. Nie mam więc nic przeciwko żadnemu rodzajowi rozrywki.
- Serio? Może i masz trochę racji, ale popatrz na to z drugiej strony... Przecież można równie dobrze pić ze znajomymi bez bycia russ i świetnie się przy tym bawić. Dlatego dla mnie to bez sensu.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że bycie russ nie polega na samym piciu ze znajomymi?
Przewracam oczami. - Nie? Aha no tak zapomniałem. To polega też na tym,że musisz wydać mnóstwo pieniędzy na kupienie busu.
- Nie o to mi chodziło.
- Czemu w ogóle poruszyłeś ten temat? Nie mów,że chcesz się dołączyć do jakiegoś russ-busu.- Mówię z lekkim niepokojem.
- Spokojnie, tego nie powiedziałem. Uważam tylko,że moglibyśmy kiedyś pójść się wspólnie tam napić i tyle. - Even pogładził mnie po policzku. On doskonale wie, jak mnie uspokoić.
- No dobra. Skoro tak, to chętnie z tobą pójdę... - Ulegam chłopakowi.
- I to chciałem usłyszeć.
- Chociaż muszę Ci powiedzieć, że to było by w pewnym stopniu nie fair w stosunku do Jonasa.- Mówię przybierając poważny wyraz twarzy. - Jego starsza siostra miała śmiertelny wypadek w trakcie jednej z tego typu imprez. Jakiś idiota rozbił jej butelkę na głowie. Właściwie to z szacunku dla jego siostry w czwórkę postanowiliśmy być ga-russ. Jonas opowiadał nam, jak do samego końca wierzył,że dziewczyna przeżyje. Miał nadzieję, pomimo, że lekarze musieli jej amputować ręcę. No bo wiesz, wdało się zakażenie... Jonas odnalazł nawet jakichś lekarzy specjalistów, którzy obiecywali,że wyleczą ją tą nowoczesną technologią aluminiową, ale ...
- Isaak. - Mój chłopak śmieje się. - Zupełnie nie umiesz kłamać, od samego początku wiedziałem,że mnie wkręcasz. - Ev zaczesuje mi włosy za ucho i składa na moich ustach krótki pocałunek.
- No co? Zawsze chciałem się zrekompensować za ten żart o protezie Sonji .
On jest cudowny. To wręcz ideał. Od dłuższej chwili trwamy w ciszy i patrzymy sobie głęboko w oczy i nie potrafię przestać. Znów towarzyszy mi to uczucie w dole brzucha. Nie ma nic piękniejszego od relacji dwojga ludzi, w której nie musicie nic mówić, a i tak jest cudownie, bo sama wasza obecność sprawia,że czujecie się świetnie. Taki właśnie jest mój związek z Evenem.
- Mówiłem Ci już kiedyś, że jesteś niesamowicie przystojny? - Czyżby mój chłopak myślał o tym samym, co ja? W odpowiedzi pakuję się na niego i zaczynam lekko muskać czubkami palców jego obojczyki .
Even uśmiecha się tajemniczo. - Nie możesz tak bezkarnie się na mnie kłaść. Wiesz czym to grozi?
- Nie.
- Robi mi się gorąco. Będę musiał się rozebrać i przy okazji Ciebie też.
- Tak? I co mi potem zrobisz?
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? To dosyć brutalne. - Blondynowi świecą się oczy.
- Ojej. Mam się bać? - Pytam zarówno rozbawiony, jak i podniecony całą tą sytuacją.
- Będę zmuszony trzymać Ci rękę na buzi, lub czymś Cię zakneblować, zważając na to, że jesteśmy w salonie, a nasi współlokatorzy śpią.
Przybieram obruszoną minę i udaję zrażonego. - Fy faen! To ja może sobie stąd pójdę?
- Isak. Nie zostawiaj mnie samego w takim stanie. Jestem napalony. - Chłopak z desperacją łapie mnie za rękę.
- Żartuję. Ani mi się śni teraz Cię zostawiać.