EVEN
26 stycznia 2017
Opieram się o blat kuchenny popijając czarną kawę. Wiem, że gdy wypiję ją do końca, złapie mnie straszna ochota na papierosa, więc piję ją powoli. Póki co jestem jeszcze w stanie pół snu i za nic w świecie nie chce mi się teraz zakładać milion warstw ubrań tylko po to, żeby wyjść na balkon na trzy minuty. Jedyne, co teraz chcę, to chwilę nic nie robić i pomyśleć o niczym. W końcu tylko rano jestem w stanie sobie na to pozwolić.
Gdy kubek jest już pusty, głód nikotyny jest już na tyle wielki, że motywuje mnie do wyjścia na zimno. Wchodzę do sypialni po kurtkę i szalik. Zastaję tam śpiącego Isaka. Półnagi chłopiec o rozwichrzonej fryzurze wtula się w moją poduszkę. Widok ten jest tak rozkoszny, że nie mogę się powstrzymać i robię mu zdjęcie. Po chwili podchodzę do niego i delikatnie całuję w policzek. Chłopak reaguje cichym mruknięciem.
Nigdzie nie mogę znaleźć mojej paczki Malboro. Szukałem już dosłownie wszędzie, w salonie, w kuchni, w łazience, przeczesałem wszystkie kieszenie bluz, spodni i nic. Zdesperowany kładę się na podłodze i zaglądam pod kanapę. Oczywiście tam też jej nie ma, nie wiem w sumie czego się spodziewałem.
- Co robisz Even?
- Cześć Noora. - Witam się z nią spod kanapy po czym wstaję i strzepuję z siebie kurz. - Nic takiego, szukałem tylko moich papierosków. Widziałaś je gdzieś może?
Dopiero teraz orientuję się, że blondynka wygląda jak siedem nieszczęść. Oczy ma podpuchnięte jakby przepłakała całą noc, jej włosy są potargane, a makijaż jest cały rozmazany.
- Eem.. - Dziewczyna unika mojego wzroku. - Przepraszam Ev, pożyczyłam je sobie bez pytania..
Przez chwilę panuje niezręczna cisza, ale zaraz ją przerywam. - Co się stało? Chcesz o czymś porozmawiać?
- Chodźmy zapalić. To znaczy, jak mogę sobie wziąć jeszcze jednego papierosa od ciebie.
Na balkonie Noora oddaje mi moją paczkę. Coś musi być na rzeczy, bo dziewczyna wypaliła prawie całą jej zawartość. Zaczynam się poważnie martwić.
- Niech zgadnę. - Mówię opierając się o balustradę. - Chodzi o tego jak mu tam było .. Wilhelm ? William? Chyba William.
Blondynka kiwa twierdząco głową po czym nerwowo zaciąga się papierosem. Współczuję Noorze, ten facet nieźle jej namieszał w głowie.
- Jesteś bardzo miły Even, ale jakby nie patrzeć to mało się znamy i wiesz... Tak mi jakoś głupio się przy tobie wyżalać. Zresztą nie chcę ci psuć nastroju.
- Nie chcesz mi psuć nastroju, mówisz..
- Tak, porozmawiajmy lepiej o czymś innym, powierzchownym, bardziej na miejscu. Tylko o niczym śmiesznym, bo mnie dzisiaj nic nie śmieszy. Pogadajmy o czymś, o czym powinni rozmawiać nowo poznający się współlokatorzy.
Na moich ustach maluje się lekki uśmieszek. - No okej, jak chcesz. W takim razie jak się Pani spało, Pani Nooro Amalie Saetre? Jak się Pani podoba dzisiejsza pogoda? - Widzę zdziwienie na jej twarzy, ale za chwile dziewczyna podłapuje moją kindersztubę.
- Nie spałam, ale miło, że zapamiętał Pan moje pełne imię i nazwisko, Panie Evenie Naesheimie. A pogoda no nie ukrywam, fatalna. - Blondynce pojawia się błysk w oczach. - A Pan co sądzi o pogodzie?