Rozdział 10

207 55 2
                                    

Chce podnieść w końcu ciężkie powieki, które blokują jego zmęczonym oczom dostęp do światła. Jest to jednak trudne. Przez pierwsze minuty nie potrafi nawet poruszyć czymś więcej, niż małym palcem u dłoni. W końcu jednak po wielu próbach, porusza też i drugim palcem, a w końcu całą dłonią. Oczy otwierają się i widzą biały sufit. Do jego nozdrzy dochodzi dziwny, ale ładny zapach, którego jego mózg na razie nie potrafi zidentyfikować. Jedyne, czego jest aktualnie pewien, to to,  że leży w niezbyt miękkim łóżku pod grubą kołdrą. Słyszy kroki, przez co przerażony, mimo obolałego ciała, porusza się gwałtowanie, omalże nie spadając z materaca na drewnianą podłogę.

 Nie musisz się bać  Słyszy miękki, cichy głos, przez co od razu unosi wzrok. Momentalnie jego serce się uspokaja, a usta rozchylają się na widok spokojnej twarzy Sehuna, który siada obok niego i obejmuje go jednym ramieniem, ówcześnie odkładając kubek z gorącym napojem na szafkę nocną. Nie jesteśmy w domu. Możesz być spokojny.

 Przepraszam za wszystko. Choć właściwie nie pamiętam, co się stało. Pamiętam tylko jak znalazłem się na jakimś polu ponad sto kilometrów od Seulu. Wcześniej i potem mam pustkę. Czy ja znowu zrobiłem coś złego?  Luhan wyraźnie czuje bandaże na swoich dłoniach, przez co do głowy momentalnie przychodzą mu różne scenariusze, co mogło mu się w nie stać.

 Na szczęście nic.  Sehun nie mówi mu póki co o tym, co zaszło wczoraj na cmentarzu, ani o tym, że odbył dość szczerą rozmowę z Samaelem.  Sprawiłeś tylko, że umierałem z przerażenia, nie wiedząc, gdzie jesteś.

 Przepraszam...  powtórzył Luhan, przytulając go jeszcze mocniej. Zaciska oczy z bezsilności.  Ja... pamiętam tylko, że byłem przerażony... tym morderstwem... tym, że krzyczałeś na mnie, że nie biorę leków...

 To nie było morderstwo. Złodziej zginął przypadkowo. Tamtego dnia w nocy rzeczywiście kogoś słyszałeś w domu a ja ci nie uwierzyłem. Ja też cię przepraszam.

 Naprawdę?  Luhan odsuwa się trochę, aby na niego spojrzeć z niedowierzaniem.  Samael... on mówił prawdę?

 Tak. Dziwi mnie to do tej pory.  odpowiada Sehun, całując go w czoło.  Ale obiecuję, że już go więcej nie zobaczysz. Będę cię pilnować z lekami. Postaram się poświęcać ci więcej czasu.

Luhan kręci głową i spuszcza wzrok.

 Do tej pory i tak robiłeś dla mnie zbyt wiele. Nie jesteś moją opiekunką. Wystarczy, abyś dawał mi leki. Musisz pracować, skoro ja nie mogę.

Sehun ponownie go do siebie przyciąga i wzdycha cicho. Głaszcze go delikatnie po plecach i zastanawia się, czy powinien podejmować teraz rozmowę o ich obecnym miejscu zamieszkania. Decyduje się na to jednak dopiero po dłuższym czasie, w którym tkwili w swoich objęciach po tych okropnych dniach.

 Lu... dalej będziemy tam mieszkać, zdajesz sobie z tego sprawę?

Luhan nie odzywa się, ale Sehun wie, że oznaczać to może jedynie jego niezadowolenie.

 Uwierz mi, że ten dom nie jest nawiedzony. Wszystko, co widziałeś, słyszałeś, odczuwałeś, było sprawką Samaela. Gwarantuję ci, że jak wrócimy i będziesz grzecznie się leczyć, pokochasz ten dom, bardziej niż nasz stary.

 Wątpię w to.

•••

Luhan powolnymi krokami z szokiem przemierza duże pomieszczenia opuszczonej, seulskiej willi. Patrzy na swoje ukochane, niegdyś piękne ściany, które teraz pokrywa pleśń, pajęczyny i brud. Podłoga, którą kochał, teraz przykrywają pojedyncze liście, puszki po piwie i gruz ze ścian. Nie wierzy w to, co stało się z jego domem w tak niedługim czasie. Co obcy ludzie zrobili z tym pięknym miejscem, chcąc się w nim bawić.

𝐢𝐧 𝐦𝐲 𝐡𝐞𝐚𝐝 | 𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz