Rozdział I

3.6K 110 12
                                    

Możecie się zastanawiać, co wciąż ranna i raczej osłabiona Hermiona Jean Granger robiła w środku nocy, siedząc na huśtawce w opuszczonym mugolskim parku. Możecie nawet kwestionować jej zdrowie psychiczne, a ona zgodziłaby się z wami. Już wystarczająco zawstydzające było to, że Dołohow doprowadził ją do utraty przytomności jednym zaklęciem niemal na samym początku wydarzeń w Ministerstwie - przez co nie była pomocą dla Harry'ego; wcale. Ale teraz, zamiast leżeć w wygodnym łóżku pod troskliwą i zaborczą opieką Poppy Pomfrey, tkwiła na dworze... Sama, w środku nocy, w parku małego miasteczka.

Całe to demonstracyjnie beztroskie siedzenie tam przesiąknięte było do obrzydliwości perspektywą śmierci, tortur, gwałtu i innych rozrywek mogących odebrać jej szansę na osiągnięcie kamienia milowego siedemnastych urodzin. Hermiona czuła, że równie dobrze mogła po prostu przyczepić sobie na plecach odblaskową, czerwonobiałą tarczę i wezwać Śmierciożerców, dając sobie spokój z tym czekaniem. To wszystko było winą cholernego Albusa Percivala Wulfryka Briana Dumbledore'a. Tak, nie siedziałaby tu jak kaczka na strzelnicy, gdyby nie pokazał jej przeklętego zwoju, ale to zrobił... Więc siedziała.

Zaczęło się tamtego poranka na Grimmauld Place prawie rok wcześniej. Siedziała przy stole bandażując ramiona i dłonie, obserwując, jak Ron przyjmuje swoją kolejkę dziobania od Hedwigi. Sowa, zdeterminowana, żeby zmusić ich do odpisania Harry'emu, dała spokój przekonywaniu Hermiony i prezentowała swoje argumenty Ronowi, odpędzającemu się od ptaka rękami w daremnej próbie uniknięcia jego naprawdę ostrego dzioba. Przegrał z kretesem i zrobił z tego niezłe widowisko.

W zamieszaniu, które wybuchło, Dumbledore wziął Hermionę na bok, by wręczyć jej zwój do przeczytania. Kazał nikomu o tym nie wspominać i pójść za wskazówkami, jeśli będzie zainteresowana. Jak mogłaby nie być? Nieczęsto dostaje się listę najsłynniejszych czarodziejów w historii bez najmniejszego wyjaśnienia.
Hermiona przewróciła oczami. Helga Hufflepuff, Merlin, Izyda, Morgana, Nicolas Flamel, Ignotus Peverell - a to było tylko kilka spośród imion, które przyciągnęły natychmiast jej uwagę. Powinna była wyrzucić ten papier do najbliższego kosza na śmieci; ale nieee, musiała być ciekawa. Ha! Teraz już wiedziała, że jej animagiczna forma będzie miała zestaw długich wąsów. Głupi Dumbledore i jego durna lista.

Tytuł na górze pergaminu głosił: „Opiekunowie...", a dalej widniał ogromny kleks. Hermiona próbowała tysiąca czyszczących, podświetlających i Merlin-wie-jakich zaklęć, by wydobyć nazwę spod atramentowej plamy. Ostatecznie otrzymała zwój bez śladu kleksa - za to z potężną dziurą. Jej twarz przybrała wyjątkowo ciekawy odcień czerwieni, gdy Dumbledore poprosił o zwrot w obecności dwunastu nieznanych jej, ukrytych w cieniu i pod szerokimi kapturami, osób.

Jednak dyrektor tylko zachichotał i po powrocie na swoje miejsce w grupie czarodziejów wsunął pergamin w ręce jednego z nich z szerokim uśmiechem, wskazując na dziurę. Hermiona była pewna, że jego oczy błyszczały nawet bardziej, niż normalnie. Zdecydowanie - i z zupełnie niezrozumiałego powodu - Dumbledore miał uciechę.

Hermionie ciągle jeszcze to wszystko wydawało się surrealistyczne. Stała w jakimś obskurnym, ciemnym miejscu w centrum Londynu, przepytywana przez ludzi, których nie znała, którzy poinformowali ją, że miała dziką ochotę przyjąć rolę, o której nie miała pojęcia; praktykantka? Czyja i w jakim celu?

Odpowiedzi nie udzielili.

Po przemaglowaniu na wszystkie strony kazali jej czekać w zimnej komnacie; ostatecznie otrzymała jednak dobrą wiadomość: została zaakceptowana jako możliwy kandydat na otwartą posadę Opiekuna. Opiekuna kogo, czego, gdzie, dlaczego?

Tak, zgadliście - nie powiedzieli.

Ale ciągle jeszcze ufała Dumbledore'owi, wtedy. Więc kontynuowała, pewna, że odpowiedź pewnego dnia otrzyma. To był początek serii irytujących testów, przez które prześlizgnęła się bez wysiłku i tuż przed końcem jej piątego roku w Hogwarcie Hermiona usłyszała, że jest jedną z trzech pozostałych kandydatów, którzy dostąpią zaszczytu przejścia pprzez ostatnie stadia oświecenia. Ta, już się czuła inaczej - tyle wiedzy o niczym zawsze oświecało umysł.

Praktykantka ☆Tomione☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz