Rozdział IX

1K 59 3
                                    

Na samym początku chciałabym was baardzo przeprosić za taką przerwę :c Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać historię :) Swoją drogą jestem w szoku. Ba! To mało powiedziane! Ponad tysiąc wyświetleń... Pisząc historię w życiu bym nie pomyślała, że dobijemy do takiej liczby. To dla mnie niesamowite! Dziękuję wam, że jesteście, kochani i jednocześnie wszystkich bardziej zainteresowanych AŁTORKĄ serdecznie zapraszam na mojego Instagrama: misia20034
A teraz nie przedłużając:
Endżoj i do następnego! <3

Po tym jak Lord Voldemort zniknął, Hermiona musiała sprawdzić te drzwi. Cóż, kiedy ktoś mówi, że wyjścia nie ma, jest zazwyczaj w człowieku coś, co każe mu sprawdzić tę teorię. W zamkniętych drzwiach po prostu było coś, co wywoływało potrzebę upartego potrząsania nimi. Nigdy nie słyszała, by komuś udało uwolnić w taki właśnie sposób i, rzecz jasna, w tym przypadku również żadnej niespodzianki nie było - drzwi nie ustąpiły.

Hermiona rzuciła torbę na solidną, drewnianą podłogę i rozejrzała się po swoim nowym otoczeniu z nadzieją, że może uda jej się dociec, gdzie się znalazła. Nigdy nie wiadomo, pewnego dnia wiedza na temat, gdzie mieści się siedziba Czarnego Pana mogłaby okazać się... użyteczna?

Nieee, nikt w całej Anglii nie chciał tego widzieć.

Zachichotała, wyobrażając sobie zszokowane spojrzenia członków Zakonu, gdyby oświadczyła im, że wie, gdzie mogą go znaleźć. Nie, żeby w ogóle istniała taka możliwość. Jako praktykantka Lorda była zmuszona utrzymywać jego sekrety w tajemnicy na mocy magicznej umowy, którą podpisała. Mimo to, dość zabawne było wyobrażanie sobie reakcji wszystkich w tej hipotetycznej sytuacji.

Jednakże sytuacja była zbyt hipotetyczna, jako że wciąż nie udało się jej odgadnąć swojego położenia. Drapiąc się po głowie, ponownie rozejrzała się po sypialni. Była ogromna, nawet według standardów, do których była przyzwyczajona w związku z tym, że jej rodzice byli wziętymi dentystami. Pod samą ścianą stało wielkie, królewskie łoże z baldachimem. Między kolumnami rozpinały się najbardziej ohydne różowo-niebieskie, wzorzyste zasłony, jakie widziała w życiu. Przyjrzała się rzeźbieniom na kolumnach, szukając w nich jakiegoś pocieszenia dla jej poczucia smaku. Niestety - całe były pokryte wężami.

Ślizgoni i ich powalająca oryginalność.

Dwie szafki nocne po obu stronach łóżka cieszyły się podobnymi rzeźbieniami i wykonane były z takiego samego drewna jak łóżko. Otworzyła pustą - niestety - szufladę jednej z nich i po chwili skrzywiła się, widząc zdobienie żyrandola, które nosiło ten sam obrzydliwy, kwiecisty wzór, co zasłony łóżka. Pomyślała, że przypadkowy pożar mógłby okazać się zbawienny dla wystroju wnętrza w tym pokoju.

Praktykantka ☆Tomione☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz