– Nie możesz być ze mnie dumna? – zapytał Draco, lekko podnosząc głos.
On i jego matka stali naprzeciw siebie pośrodku bogato wyposażonego salonu. Z wysokiego sufitu zwisał duży, kryształowy żyrandol. Nad kominkiem znajdował się rodzinny obraz w tłoczonej, złotej ramie. Sam kominek przesłonięty był zdobionymi, szklanymi drzwiczkami, prezentującymi barwną, orientalną scenkę. Wspaniały dywan był tak gruby, że stopy zapadały się w nim na kilka cali. Wszystko w tym wnętrzu było niezwykle ozdobne, czy to złocone meble, czy to drogie skórzane fotele i krzesła. Jedno z nich zawierało równie okazałą Bellatriks Lestrange. Siedziała wyprostowana na krześle stojącym najbliżej kominka, a jej oczy śledziły wszystko, co działo się wokół.
– Jestem z ciebie dumna, Draco, zawsze będę – powiedziała Narcyza, łapiąc go za ramiona. – Ale tu chodzi o Albusa Dumbledore'a. Potrzebujesz pomocy.
– Czarny Pan mnie do tego wyznaczył, mnie! – odparł Draco, ze złością uwalniając się z uścisku matki. – Jeśli on wierzy, że mogę to zrobić, to dlaczego nie może uwierzyć we mnie moja własna matka?
Narcyza westchnęła.
– Kochanie, ja i ciocia Bella zadałyśmy sobie wiele trudu, by nakłonić Severusa do pomocy.
Draco prychnął niegrzecznie.
– Wiele trudu – zaszydził. – On chce pozbawić mnie chwały, tak jak pozbawił jej tatę!
– Chłopak ma rację – przyznała Bellatriks. Jej oczy lśniły żarliwie, a lewa noga, założona na prawą, poruszała się nieprzerwanie – w górę i w dół. Wydawało się, że ma w sobie zbyt dużo energii, która miała lada chwila wybuchnąć. – Czarny Pan go wybrał. To wielki zaszczyt.
– Ty się w to nie mieszaj – wysyczała Narcyza, wyciągając ostrzegawczo rękę ku Belli.
– Nie – powiedział Draco, kręcąc głową i wskazując na ciotkę. – Chcę wiedzieć, co ona myśli.
Bella podniosła się dumnie ze swojego krzesła. Nieśpiesznym krokiem zbliżyła się do niego, kręcąc biodrami w zielonej, jedwabnej sukience.
– Powinieneś to zrobić – powiedziała. – Pomyśl o tym, jak Czarny Pan wynagrodzi ciebie i twoją rodzinę, kiedy ci się powiedzie.
Narcyza wydobyła z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.
– Matko – zaczął Draco z wyrzutem. Nie podobało mu się to przerywanie, ale nie musiał się nim martwić. Bellatriks nie zważała na takie rzeczy.
– Pomyśl o chwale – wyszeptała mu do ucha Bella, krążąc wokół niego. – O potędze – syknęła, nachylając się do jego drugiego ucha. – Staniesz się jego najbardziej zaufanym sługą. Jeśli zabijesz Albusa Dumbledore'a, może nawet uczyni cię swoim zastępcą…
– Więc dlaczego, na Salazara, sama tego nie zrobisz? – zaszydziła Narcyza, ze złością opierając dłonie na biodrach.
– Gdyby było to życzeniem Czarnego Pana, byłabym niezmiernie rada wykonać to zadanie. Jego wolą nie stało się jednak, by ten wielki zaszczyt przypadł mnie – odparła Bella, brzmiąc nieco gorzko.
– Wielki zaszczyt – Narcyza prychnęła sarkastycznie. – Samobójstwo, chcesz powiedzieć.
– Widzisz, mówiłem, że w ogóle we mnie nie wierzysz – krzyknął Draco.
– Nie, kochanie, nie to miałam na myśli – zaprzeczyła Narcyza, spoglądając na swojego syna, nie kryjąc w oczach żadnej nadziei.
– Więc co miałaś na myśli, Cyziu? – zapytała słodko Bella. – Sugerujesz, że Czarny Pan popełnił błąd, wyznaczając do tego zadania twojego syna?