Kiedy Dumbledore powrócił do swojego gabinetu, od razu spostrzegł, że zabezpieczenia powstrzymujące portrety od podsłuchiwania zostały aktywowane. Wyciągnął różdżkę i obrócił się wokół własnej osi. Li Mei podniosła do góry ręce i wyszczerzyła się do niego. Raczyła rozsiąść się na jednym z wygodnych krzeseł naprzeciwko jego obłożonego pergaminami biurka.
- Postaraj się nie być takim paranoikiem, Albusie - powiedziała, opuszczając ręce. - To może być niedobre dla twojego serca.
Dumbledore westchnął i schował różdżkę.
- Nie spodziewałem się ujrzeć ciebie tak szybko. Czym mogę ci służyć? - zapytał, potrząsając jednym ze srebrnych flakonów. Unosił się z niego gęsty, biały dym. Dumbledore popukał go dwa razy i dym opadł, raz jeszcze buchając potężnie w jego twarz.
- Z herbatą już sobie poradziłam - odpowiedziała Mei, wskazując na stojącą na biurku filiżankę. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Ani trochę - odparł i sam machnął różdżką ku czajniczkowi, który przechylił się nad filiżanką i jemu również nalał herbaty.
- Podejrzewałam, że się spóźnisz, więc poszłam sprawdzić co z Hermioną Granger. - Li Mei skrzyżowała nogi, poprawiła spódnicę i odchyliła na krześle, jednocześnie przeczesując ręką swoje długie, szare włosy.
- Ujawniłaś się innym? - spytał, marszcząc brwi.
- Niemalże musiałam. Nie było z nią dobrze, Albusie. Przez chwilę byłam pewna, że nie da rady.
Uniósł zaskoczony brwi.
- Tak, wiem. Myślę, że jedynym wyjaśnieniem jest to, że on mocno nie docenił mocy dziewczyny. Na szczęście jej stan zaczął poprawiać się akurat wtedy, gdy miałam już zamiar się ujawnić. To tak dla jasności. A poza tym myślę, że medyk Abercrombie może oczekiwać, że niebawem za twoją sprawą świat obiegnie wieść o jego nadzwyczajnych umiejętnościach.
- Ego Agryppy oczekiwałoby nie mniej niż absolutnej adoracji - powiedział Dumbledore, zaśmiewając się raz, zanim nie spoważniał zupełnie. - Nie sądziłem, że Tom mógłby być na tyle głupi, by podjąć ryzyko tego, że ona umrze. To byłby jego koniec.
- Wszyscy popełniamy błędy - powiedziała Li Mei, wzruszając ramionami.
Dumbledore westchnął i usiadł naprzeciw niej.
- Proszę cię... - mruknął zirytowany, pociągając łyk herbaty.
- Wiesz, to był dobry plan - zaczęła Li, pochylając się ku niemu. - Ale od samego początku powinieneś był pozwolić mi sobie pomóc.
Dumbledore potrząsnął głową.
- Nie bylibyśmy w stanie wyjaśnić twojego wsparcia, Mei. To by wyglądało dokładnie na to, czym miało być - morderstwo z premedytacją. Jakkolwiek, pod pretekstem Artykułu Dziewiątego trochę przedwczesny pojedynek między mną a Tomem... Cóż, wiedzieliśmy, że połknie haczyk. Nigdy nie przepuściłby okazji na zabicie mnie, zwłaszcza jeśli miałoby mu to ujść płazem. Gdyby Gellert nie był takim panikarzem, mógłbym to zakończyć.
- To nie byłby koniec.
- To kupiłoby Harry'emu trochę czasu.
Li Mei obdarzyła Dumbledore'a przeciągłym, badawczym spojrzeniem.
- Po wszystkim, czego dokonał ten chłopak, wciąż wydaje ci się, że nie da rady?
- Pokładam w Harrym wiele wiary, Mei. Jest dość niezwykły i ufam, że kiedy pojmie, co należy uczynić, stanie na wysokości zadania. Ale wciąż... Jest tyle możliwości, tyle rzeczy, które mogłyby pójść nie tak. Muszę oczyścić nieco scenę, zanim obaj znów się spotkają.