Rozdział VI

1.2K 59 10
                                    

Kiedy Dumbledore powrócił do swojego gabinetu, od razu spostrzegł, że zabezpieczenia powstrzymujące portrety od podsłuchiwania zostały aktywowane. Wyciągnął różdżkę i obrócił się wokół własnej osi. Li Mei podniosła do góry ręce i wyszczerzyła się do niego. Raczyła rozsiąść się na jednym z wygodnych krzeseł naprzeciwko jego obłożonego pergaminami biurka.

- Postaraj się nie być takim paranoikiem, Albusie - powiedziała, opuszczając ręce. - To może być niedobre dla twojego serca.

Dumbledore westchnął i schował różdżkę.

- Nie spodziewałem się ujrzeć ciebie tak szybko. Czym mogę ci służyć? - zapytał, potrząsając jednym ze srebrnych flakonów. Unosił się z niego gęsty, biały dym. Dumbledore popukał go dwa razy i dym opadł, raz jeszcze buchając potężnie w jego twarz.

- Z herbatą już sobie poradziłam - odpowiedziała Mei, wskazując na stojącą na biurku filiżankę. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

- Ani trochę - odparł i sam machnął różdżką ku czajniczkowi, który przechylił się nad filiżanką i jemu również nalał herbaty.

- Podejrzewałam, że się spóźnisz, więc poszłam sprawdzić co z Hermioną Granger. - Li Mei skrzyżowała nogi, poprawiła spódnicę i odchyliła na krześle, jednocześnie przeczesując ręką swoje długie, szare włosy.

- Ujawniłaś się innym? - spytał, marszcząc brwi.

- Niemalże musiałam. Nie było z nią dobrze, Albusie. Przez chwilę byłam pewna, że nie da rady.

Uniósł zaskoczony brwi.

- Tak, wiem. Myślę, że jedynym wyjaśnieniem jest to, że on mocno nie docenił mocy dziewczyny. Na szczęście jej stan zaczął poprawiać się akurat wtedy, gdy miałam już zamiar się ujawnić. To tak dla jasności. A poza tym myślę, że medyk Abercrombie może oczekiwać, że niebawem za twoją sprawą świat obiegnie wieść o jego nadzwyczajnych umiejętnościach.

- Ego Agryppy oczekiwałoby nie mniej niż absolutnej adoracji - powiedział Dumbledore, zaśmiewając się raz, zanim nie spoważniał zupełnie. - Nie sądziłem, że Tom mógłby być na tyle głupi, by podjąć ryzyko tego, że ona umrze. To byłby jego koniec.

- Wszyscy popełniamy błędy - powiedziała Li Mei, wzruszając ramionami.

Dumbledore westchnął i usiadł naprzeciw niej.

- Proszę cię... - mruknął zirytowany, pociągając łyk herbaty.

- Wiesz, to był dobry plan - zaczęła Li, pochylając się ku niemu. - Ale od samego początku powinieneś był pozwolić mi sobie pomóc.

Dumbledore potrząsnął głową.

- Nie bylibyśmy w stanie wyjaśnić twojego wsparcia, Mei. To by wyglądało dokładnie na to, czym miało być - morderstwo z premedytacją. Jakkolwiek, pod pretekstem Artykułu Dziewiątego trochę przedwczesny pojedynek między mną a Tomem... Cóż, wiedzieliśmy, że połknie haczyk. Nigdy nie przepuściłby okazji na zabicie mnie, zwłaszcza jeśli miałoby mu to ujść płazem. Gdyby Gellert nie był takim panikarzem, mógłbym to zakończyć.

- To nie byłby koniec.

- To kupiłoby Harry'emu trochę czasu.

Li Mei obdarzyła Dumbledore'a przeciągłym, badawczym spojrzeniem.

- Po wszystkim, czego dokonał ten chłopak, wciąż wydaje ci się, że nie da rady?

- Pokładam w Harrym wiele wiary, Mei. Jest dość niezwykły i ufam, że kiedy pojmie, co należy uczynić, stanie na wysokości zadania. Ale wciąż... Jest tyle możliwości, tyle rzeczy, które mogłyby pójść nie tak. Muszę oczyścić nieco scenę, zanim obaj znów się spotkają.

Praktykantka ☆Tomione☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz