Vienna nienawidzi gatunku ludzkiego całą swoją duszą, gdyż ten nieustannie niszczy wszystko wokół niej, co kiedykolwiek przyszło jej kochać. Kiedyś rosła obok tak wielu innych drzew, wiodąc życie pełne ładu i spokoju, natomiast dziś z bólem przygląda się zaledwie garstce osobników, która została jej po dawnej rodzinie. I to wszystko wina ludzi. Vienna dzień za dniem ich obserwuje i jedyne, co widzi to pełne okrucieństwa, samolubne stworzenia.
Bo dla niej człowiek zwiastuje samotność, tęsknotę i cierpienie. Nie potrzebuje zaproszenia, żeby wkroczyć do jej domu ani zgody, żeby go zniszczyć.
Vienna boi się, że wkrótce zapomni, jak dawniej wyglądał jej las. Nie jest młodym drzewem. Spędziła długie lata na staniu w środku lasu równikowego, walcząc o dostęp do światła i stanowiąc dom dla wielu gatunków zwierząt. Gdy pierwszy raz w jej pobliżu pojawił się tajemniczy stwór kroczący na dwóch nogach, odziany w specyficzne materiały, spod których wyłaniała się dziwna, naga wręcz powierzchnia jego ciała, ogarnęło ją zafascynowanie. Był moment, gdy drzewo nawet podziwiało istotę ludzką za jej zapał do działania, zachwyt światem i potrzebę poznania wszystkich jego tajemnic. Jednak Vienna w ciągu swojego długiego życia, zdążyła się już nauczyć, że wiele rzeczy przemija. I tak też przeminęły czasy, gdy na widok człowieka nie ogarniało jej przerażenie. Teraz, po latach od jej pierwszego spotkania z nim, ona stoi dalej w tym samym miejscu, jednak już go zupełnie nie poznaje, bo zamiast stanowić serce lasu, jest jego skrajem. Nie otaczają jej już tysiące krewnych, czy nawet setki. Zieleń wokoło zdaje się być coraz bardziej matowa z każdym nowym porankiem. Za to w oddali niekiedy lśnią kolory ognia, a we wnętrzu jej pnia płonie tęsknota za zdrewniałymi przyjaciółmi.
I tak zachwyt ludźmi przerodził się w pogardę zakorzenioną w niej równie głęboko, co ona w ziemi. Wśród wszystkich organizmów, nimi drzewa najbardziej się brzydzą. Nie dzielą ich nawet na dobrych i złych. Zapewne dlatego, że język natury jest zawiły i chociaż one posługują się nim od zarania dziejów, częściej odczuwają emocje towarzyszące przekazywanym informacjom aniżeli ich jasne znaczenie. Od lat, gdy wiatr muska delikatnie listki Vienny, ból rozchodzi się po jej całym organizmie. Wołania o pomoc; krzyki przepełnione udręką. Najsmutniejsze jest to, że drzewa podzielają cierpienie nie tylko swoje, ale i całej planety. A ona nie używa delikatnego głosu; nie szepcze łagodnie próśb. Ona błaga o ratunek, wrzeszcząc i wyjąc. Vienna słucha i przechodzi męczarnie razem z nią, a ciężar bezsilności zdaje się łamać jej gałęzie. Nie może nic zrobić. Nie dano jej rąk i dłoni, którymi mogłaby zatrzymać kogoś przed ścięciem i zabraniem jej bliskich. Nie otrzymała też zdolności mowy, którą człowiek by mógł zrozumieć, a dzięki której ona mogłaby krzyknąć „Stop!" w odpowiedzi na jego destrukcyjne działania. Nie, ona nie dostała nawet nóg, dzięki którym mogłaby uciec przed ogniem i piłą. Jest tylko drzewem zdolnym do obserwacji zniszczenia, więc to właśnie robi, czekając na moment, gdy i ona straci swoje podparcie i upadnie na twardą powierzchnię wozu.
Jednak zanim to się stanie, będzie dalej rosnąć, kwitnąć oraz stanowić symbol życia, ponieważ liczy, że nastanie czas, gdy cała ludzkość usłyszy wrzaski natury i zda sobie sprawę, ile bólu sprawia planecie, na której bytuje. Vienna wie, jak mocno żar nienawiści do ludzi tli się pod jej korą, ale mimo to nie chce, żeby cierpieli oni tak samo jak ona. Jej największym pragnieniem nie jest sprawienie im bólu ani zmuszenie do zapłacenia za wyrządzone krzywdy, ani nawet zwrócenie jej rodziny. Ona ma nadzieję na lepsze jutro. Dostrzega w człowieku istotę, która uważa się za cały świat, więc prosi o dzień, w którym on sam przestanie tak siebie widzieć.
CZYTASZ
Wygasłe żarówki | zbiór one shotów
Kısa HikayeCiche me słowa, szepczę je pod nosem, Przy odrobinie tuszu spoczną na i pod kartek stosem. W zdaniu, przed kropką, konstrukcje malutkie, Przy odrobinie szczęścia skończą jako historie krótkie. *Zbiór one shotów, ponieważ nie chcę ich już udostępnia...