Rozdział 56

4.3K 309 30
                                    


Harry ziewnął, kierując się w stronę wieży Gryffindoru, po popołudniowej herbatce z Hagridem. Obawiał się nieco, że Hagrid może zaprzyjaźnić się z nowym pierwszakiem na miejsce Harry'ego, ale jasne było, że olbrzym był tak oddany Harry'emu, jak zawsze, a jego radość, kiedy drugoroczny przyszedł go odwiedzić, była tak namacalna, żeby zapewnić nawet Harry'ego.

Zdołał podsunąć kamienne ciasteczka Kłowi, kiedy olbrzym nie patrzył, ale trzy filiżanki mocno słodzonej herbaty wystarczyły, by sprawić, żeby był śpiący. A gdyby jego tata się dowiedział, zabroniłby mu budyniów przez przynajmniej dwa dni. Mimo to, czas spędzony z Hagridem zawsze był relaksujący i Harry czuł, że jego gra na flecie szła mu całkiem dobrze, choć jego tata i ojcowie chrzestni wciąż mieli tendencję do wzdrygania się, kiedy oferował, że coś im zagra.

Hagrid był podekscytowany tym, że jego mały prezent tak długo interesował Harry'ego i był jeszcze bardziej zadowolony, gdy został poproszony o udzielanie instrukcji. Hagrid mógł nie być bystry, ale był na tyle mądry, by wiedzieć, że większość szkoły – uczniowie i kadra – uważali go za coś w rodzaju głupka, więc było to zarówno osobliwe i pochlebiające, gdy Harry poprosił go o lekcje gry na flecie. Gdy mu powiedziano, że cała sprawa była pomysłem Severusa Snape'a tylko zwiększyła przyjemność Hagrida... pomyślcie sobie! Severus myślał, że on będzie dobrym nauczycielem! Wielkie serce Hagrida szybko stworzyło miejsce dla Snape'a, zaraz obok piedestału Dumbledore'a.

Z punktu widzenia Harry'ego, miło było spędzić czas z kimś, kto nie wydawał się być w połowie przekonanym, że jego tata jest wampirem, tyranem albo że prawdopodobnie używał go jako celu do ćwiczeń zaklęć. Czasami mroczne wyobrażenia innych uczniów (albo nawet niektórych profesorów!) mogły się stawać nieco męczące.

Harry szedł jednym z zamkowych korytarzy, kierując się do wieży Gryffindoru. Miał mało czasu przed kolacją, a nawet nie zaczął zadania na zaklęcia.

- Harry, tutaj jesteś!

Słysząc za sobą głos, automatycznie przygotował swoją różdżkę – te lekcje pojedynków miały efekt – ale wtedy odprężył się, gdy zorientował się, kto to.

- Cześć, Luna – powiedział, witając uprzejmie pierwszoroczną. Potem zamrugał. – Eee... wiesz, że rzodkiewki zwisają ci z uszu?

- Och, dziękuję! – uśmiechnęła się, jakby właśnie dał jej wielki komplement. – Są całkiem oryginalne, prawda?

- Uch, tak – zgodził się, szczęśliwy, że może być szczery. – Więc, eee, jak tam w Ravenclaw?

Luna machnęła beztrosko ręką.

- Och, jest całkiem miło, z wyjątkiem tych wszystkich nargli, wiesz? – Na widok tępego wyrazu twarzy Harry'ego, przyjrzała mu się bliżej, po czym powiedziała tonem, w którym świtało zrozumienie. – Och. Rozumiem... raczej cię unikają, prawda?

- Eeeeee, tak – zgodził się ostrożnie Harry, zastanawiając się, czy Draco nie miał dobrego pomysłu. – Cóż, naprawdę powinienem uciekać...

- Och, jeszcze nie, Harry. Musisz nam pomóc.

Harry rozejrzał się po skądinąd pustym korytarzu.

- Wam? – zapytał niepewnie.

Skinęła entuzjastycznie.

- Tak. Naprawdę musimy to zrobić. Wiesz, nigdy bym nie wybrała Ravenclaw, gdybym wiedziała, że mają same smutne duchy – powiedziała ufnie, przybliżając się do ucha Harry'ego. – Znaczy, Marta jest dość jękliwa, ale z tego, co mówiły inne dziewczyny, nie było wiele nadziei by jej pomóc, więc myślę, że ważniejsze jest pomóc Szarej Damie, prawda?

Nowy Dom Harry'ego | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz