PIERWSZY DZIEŃ W SZKOLE
O godzinie 7:00, zadzwonił budzik Any. Dziewczyna która obudziła się przed świtem, i przygotowana już, wyłączyła go. Zeszła na dół i do kuchni, zaczeła przygotowywać, drugie śniadanie dla nastolatków, do szkoły. W czasie gdy wszystkie śniadania, były gotowe...usłyszała jak z poszczególnych pokoi, wychodzą młodzi uczniowie. Gdy zgraja małolatów, była na dole, by ubrać odzież wieżchnią, usłyszeli stanowcy głos swojej Alfy. Która wzywała ich do kuchni. Jak na rozkaz, wszyscy poszli w tym kierunku. Weszli do pomieszczenia, ze zwieszonymi główami, bo bali się iż coś przeskrobali, albo byli z głośno i obudzili Alfę.
Any
- A wy gdzie?Mika
-Do szkoły, Alfo.Any
- To wiem. Ale bez drugiego śniadania? Siadać i zajadać...kto nie zje, nie wyjdzie z tego pomieszczenia. ZROZUMIANO?Każdy zasiadł do stołu posłusznie, i na każdym talerzu znalazły się po 3 gorące naleśniki, dwa tosty i po szklance soku pomarańczowego.
Any
- A, tutaj...macie drugie śniadanie.Teraz Any położyła, koło każdego kuferek z posiłkiem. Po czym, podeszła do blatu, wzieła swój kubek z kawą, oparła się o blat, popijając czarny trunek, przyglądając się jedzącym nastolatką. W czasie, gdy każdy kto zjadł, wkładał naczynia do zmywarki, a wtedy do kuchni weszły trzy kobiety w tym Luna oraz pięciu mężczyzn.
Mika
- Dziękujemy Alfo za śniadanie oraz drugie.Any
- Nie ma za co. Uciekajcie teraz, widzimy się w szkole.I młodzież wyszła, za to nowo przybyli dorośli. Stali w oniemieniu, szoku i lęku.
Camelia
- Wybacz córko ale...-Luna chciała przeprosić za, swoje zaspanie, ale córka jej przerwała.Any
- Stop! Matko. Nic się nie stało, wstałam przed świtem i zrobiłam śniadanie dla wszystkich. Proszę usiądźcie...- tu podeszła do mikrofali, i wyjeła jeszcze ciepłe naleśniki, z piekarnika tosty, i z ekspresu czajnik ze świerzą kawą. Zaś matce, zapatrzyła ulubioną cherbate. A i nie zapominając, o stosie kanapek z lodówki. Gdy Any wszystko rozkładała, każdy z siedzących, oniemiał i wpatrywał sie w zadumieniu.- Mike, dzisiaj o 15:00, będziesz mi potrzebny na dachu. Jakbyś był tak, miły i zwołał jeszcze dwóch mężczyzn, to z dachówkami skączylibyśmy jeszcze dzisiaj. Nie bawem nastaną przy mrozki i opady śniegu i gradu. Nie chcę by dach przeciekał.Mike
- Dobrze Alfo, postaram się znaleść kogoś. I dziękuję, za śniadanie.Texel
- Ja pomogę.Sony
- Na mnie Any, zawsze możesz liczyć.Any
- Super. Wam życzę smacznego, a ja uciekam do szkoły.PIERWSZE WRAŻENIE.
Z zewnątrz budynek szkoły, wyglądał jak każda inna szkoła. Nie różniła się prawie niczym oprócz wielkością. Bo była ogromna, podzielona na dwa skrzydła. A, wszystko dla tego iż uczęszczały do niej, wszystkie wilki z bliskiej okolicy. Czyli cztery watahy, "Mgliste kły", " Mroczne wilki", "Starotypowi", " Szare wilki". Dwa ostatnie stada, nie były liczne dlatego wolały nie wdawać się, w zatargi czy bitwy z " Mrocznymi". Bo ich było, tak samo dużo co "Mglistych", ale ci pierwsi pozwalali sobie, na za wiele ale to już nie długo się zmieni. Gdy samochód zatrzymał się, na stałym miejscu. Nikt nawet nie zwracał na to uwagi, do chwili gdy, zamiast dwóch osób, wysiadały trzy. Para, która codziennie przyjeżdza w tym samym składzie. Ale osoba z nimi, przyciągneła uwage garstki osób.
Any
- Dobra Romer, dzięki za podwózkę. Zobaczymy się na stołówce, w porze obiadowej. Miłego dnia, wam życzę. Ria, pilnuj go..
Ria
-Tak jest Al...Any. Na wzajem, miłego.
Osiemnastolatka, wzięła zarzuciła plecak na jedno ramię, i z pewnością siebie, z wysoko uniesioną głową kroczyła w stronę drzwi wejściowych. Ubrana w spodnie dresowe, bokserkę i rozpinaną bluzę z kapturem, dopiętą do linii biustu, i podwiniętymi rękawami do łokci. Na szyj, zawiesiła amulet który dostała od cioci, by krył jej zapach przywódcy.
C.D.N..
CZYTASZ
WILCZYCA w Płomieniach
Người sóiChętni to zapraszam. Nie zmuszam, nie nalegam. Przypadnie komuś do gustu- to super. Okładka do poprawy.