R.30

193 15 3
                                    

Hejka...wstawiam nowy rozdział. Co prawda krótki ale to dla z nie cierpliwionych i tych którzy są ciekawi dalszych przygód. Więc by nie przedłużać...zacznijmy.

"""""""""""""""""""" """""""""

   Ogień to żywioł zniszczenia. Niby piękny i oferuje ciepło swym grzaniem, to zbiera żniwa w mgnieniu oka. Tworzy zgliszcza, ruiny, popiół i szarówke.  Pozbawia zwierząt domów i ludzi życia, zatrówa powietrze. Ale jej, jej jedynej nie robi nic...bo to ona jedna, potrafi z nim zatańczyć, w jego płomieniach. Otula ją całą, od stóp po kolana i płynie wyżej przed siebie. Zajmuje jej brzuch, tors piersi i plecy. Otula barki, ramiona, łokcie i dłonie. Otacza jej szyję, niczym wąż boa, okala twarz i oczy z których płonie prawdziwa pożoga, a gdy splata się z jej włosami...unoszą się na wszystkie strony, splątują w warkocze i syczą, jak żmije zygzakowate. Lecz jej ludźkiej skórze, nie krzywdzi, nie parzy. Przy skórze, otacza ją lodowaty, niebieski płomień, zaś na końcach, tworzą się żółto- czerwone języki płonące.
  Ten właśnie widok, został jej mate i Beta. I wszyscy, którzy byli na tej polanie.

Any
- Jako Alfa nad alfami, pozbawiam was mocy i przemian. Skazuje na żywot zwykłych ludzi. Odejdźcie puki na to pozwolenie macie. Bo później " Ja", nie ręczę za inne czyny i racje.

  Po chwili, gwar łamanych kości było słychać to ostatnia, ich przemiana w wilkokrwiste stworzenia. Zaczeli uciekać na różne strony, a inni przyglądali się z ulgą i spokojem.

Naket
- Co do cholery, tu się wyprawia?!
Co, to wszystko ma znaczyć?! Nathanielu, co tu się stało?

Nathaniel
- Skrócona, czy pełna wersja wydarzeń?

Naket
- Mów...

Nathaniel
- Gdzieś w połowie drogi, nas zaatakowali...

  Gdy chłopak opowiadał wszystko po krótce. Macie swojej Alfy, aż to chwili obcej. Ani jeden, ani drugi nie mogli wyjść z szoku z zaistniałego wydarzenia. Raptowniem oby dwoje, odwrócili głowy w stronę wilczycy w płomieniach, i wstrzymali oddechy. Płomień z powrotem wracał na swoje miejsce. Zaczął się cofać, wiatr ucichł, a woda uspokoiła się...burza zaś ucichła, tak bardzo, iż nie było śladu najmocniejsze go, po jakim kolwiek wyładowaniu. Ogień cofał się ścieżką, niczym wąż dusiciel do swego gniazda, do swego początku. Z którego zaczął swój taniec, swoją wędrówkę. Any chwilę postała, lecz raptem jakby ją siły opuściły. Zaczęła osuwać się bezwładnie na ziemię. Nawet nadbiegający Naket czy Romer, nawet Nathaniel...żaden z nich, nie zdołał dobiec by złapać upadającą dziewczynę.

Drugi dzień

  O świcie, po przebudzeniu nielicznych nastał nowy dzień. Naket jako Alfa, zarządził powrót i jak naj ostrożniej, przetransportowanie jego przeznaczonej do domu. Lecz to, nie było potrzebne gdyż, Any obudziła się, jakąś godzinę później. Nie patrząc na swój strój i wygląd, wyszła z namiotu i odszukała skótą dziewczynę. Kiedy ją znalazła, rozkuła ją, napoiła, nakarmiła i zaczęła z nią rozmawiać. Dziewczyna okazała się na wpół sierotą. Straciła ojca i matkę, a została jej jedynie babcia, która wywodziła się ze starego rodu czarownic.

Any
- Więc zrobimy tak, ja i dwóch, trzech moich ludzi...od wieziemy ciebie do domu...do babci, a wtedy wrócę do siebie.

Kiejrana
- Bardzo mi miło, iż chcesz mi pomóc...lecz nie chcę ciebie, obciążać sobą.

Any
- Przestań...z miłą przyjemnością, poznam twoją babcię. Po za tym, będę pewna iż...dotarłaś bezpiecznie na miejsce.

Kiejrana
- Dziękuję serdecznie Alfo. Więc niech tak będzie.

  Any uśmiechnęła się życzliwie i wstając, rozglądnęła się za swoim Mate oraz Betą. Stali nieopodal i dyskutowali, na jakiś temat. Mimo to dziewczyna, nie przejmowała się tym i przerwała im konwersację.

Any
- Romer, ty wracasz do domu, i tak jak ustaliliśmy wcześniej. Zajmujesz się wszystkim. Zabierzesz ze sobą, innych stąd. I jeżeli będą chciali zostać u nas, to ich przyjmiemy, a jak nie...to od transportujesz ich do domów. A ja...

Naket
- A, ty co...? Gdzie się, tym razem wybierasz? Wracasz z nami, i nawet mnie nie...

Any
- Zamknij się, ja odworzę Kiejranę do domu. Nathaniel i...

Naket
- Ja, jedziemy razem...No co, się tak patrzysz? Nie puszczę ciebie samej.
    " Set, wracasz do stada...pomorzesz Romerowi. Ja jadę z moją mate, odwieść pweną dziewczyną do domu. Zajmij się wszystkim, pod moją nieobecność".

Set
  " Jasne Alfo. Zrozumiałem, nie musisz się martwić".

- Już, Set o wszystkim wie...to kiedy jedziemy.

Any
- Teraz.

  Wilczyca, podeszła do dziewczyn z którą wcześniej rozmawiała, z informacją że wyruszają. Ta następnie, kiwnęła głową wstała i poczłapała za wilczą Alfą. Znajdując się przed Samochodem i kolejnym Alfą. Przywitała się z należytym szacunkiem, oddanym Alfie, zajeła miejsce koło Any, na tyłach siedzieniach.

Nathaniel
- W którą, stronę mam jechać. I przedewszystkim...jak długo będziemy jechać?

Kiejrana
- Północno-wschodnia strona riwiery, na pograniczu Stanu Lineum( nazwa wymyślona). Z stąd, to obecnie...dwa trzy dni drogi jazdy

Nathaniel
- No to w drogę. Czy wszyscy, zapieli pasy...Alfo, Alfo Nakrdzie?

Any
- Nat, jeżeli za 3 sekundy...nie odpalisz tego auta, uwież że...zamieniamy się miejscami.

Po tych słowach, auto ruszyło z miejsca, z piskiem opon. Wyjeżdzając na pustą i długą szosę.

C.D.N...

WILCZYCA w PłomieniachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz