R.17.

231 22 5
                                    

WYZNANIE

Noc była spokojna, Naket cały wieczór i noc czuwał nad Any. Nawet oka nie zmrużył, nic nie mówił a przymknął oczy, dopiero nad ranem. Mimo iż oczy, zamknięte miał to czuwał, dalej trzymał dłoń dziewczyny w swojej ręce. Nie Puszczając jej nawet na moment, usłyszał jak drzwi od pokoju Alfy "Mglistych kłów" się otwierają i wyczuł kto wszedł. Wiedział że, nie musi interweniować.

Any
- Co on, tutaj robi? Dlaczego jest w mojej sypialni, a przede wszystkim...kiedy puści moją ręką. Romer uwolnij mnie.

Romer
- Natet, jest tu całą noc. Jako pierwszy był przy tobie,gdy miałaś jakiś koszmar...potem przyszedłem ja, a później Nataniel oraz ta czarownica...jak ona się nazywa.

Any
- Noemi, ta czarownica nazywa się Noemi. Czyli znów to mi się przydarzyło...ale to nie powód, dla którego ten kundel to śpi.

Romer
- Any! Trochę więcej wyrozumiałości...Naket, nie przestał ani sekundy, tylko nie czuwał nad twoim, spokojem snem, poza tym...

Any
- Co?!

Romer
- Powinnaś się cieszyć że...śpi na fotelu, a nie z tobą w łóżku. No chyba że...

Any
- Radzę, tobie przestać! To, nie jest śmieszne. Tego osobnika, nie dotknęła bym nawet kijem. Cholerny samiec alfa i Bad Boy w jednym. I co z tego że, jest pociągający, przystojny ale jest głupi, gburowaty, zadufany w sobie.

Romer
- A, patrzyłaś w jego oczy?

Any
- Nigdy, tego nie zdradzę. Nigdy nie spojrzę już w jego piękne, zwierciadła duszy.

Romer
-  Dlaczego? Boisz się wpojenia, może on nie jest ci pisany. Pomyślałaś o tym?

Any
- Nie wiesz co mówisz przyjacielu. On, Alfa Watahy "Mrocznych Wilków", jest moim mate...Naket jest moim przeznaczonym!

Romer
- Skąd, ta pewność...nie wiesz tego.

Any
- Jestem pewna...Już raz, się w niego wpoiłam, ale wyjeżdżając osłabiłam bardzo więź mate. Myślisz że dlaczego...noszę wisior kryjący, przyjacielu my...ja i on, nie możemy być razem. Uwolnij mnie z jego uścisku. Muszę iść do toalety siku.

  Słowa dziewczyny, bolały go w głębi duszy. Rozkruszyły serce, które myślał iż ma z marmuru. odtrąciła go, zrezygnowała ze szczęścia i przynależności. Wpoiła się w niego? Ale kiedy to było? Kiedy, on był tylko jej, a ona należała do niego...nie pamiętał tego. Poluźnił uchwyt, by Romer mógł uwolnić dłoń dziewczyny z jego uścisku. Agdy nie czuł jej dłoni i jej ciepła, ciepłej i delikatnej skóry, poczuł się pusty samotny i przygnębiony. Przeszedł po nim dreszcz zimna, poczuł się zmęczony. Gdy usłyszał szum wody. Otworzył oczy rozglądał się na boki i wpatrywał się w postać bety stojącego i patrzącego w jego własne oblicze.

Romer
- Wiem że...słyszałeś wszystko, przykro mi...

Naket
- Tobie jest...przykro. Daj spokój...dam sobie radę, przecież jestem...alfą, szkolnym Bad boyem, posuwam wszystkie panny i nie mam rozumu, bo jestem głupi i niewychowany. Powiedz, swojej Alfie że wróciłem do siebie, na swoje terytorium i by była spokojna nie przekroczyłe, progu nawet waszego terytorium, bez pozwolenia ja jestem tu zbędny. Zrobiłem co miałem zrobić, nic tu po mnie.

  Nawet, mijając Romera klepnął go w ramię na znak iż, nie ma w nim wroga. Otwierając drzwi, usłyszał jeszcze słowa.

Romer
- Walcz o nią.

  Odwrócił się by, spojrzeć na bete i pokiwał głową.

Naket
- Po co, jeśli "Królowa lodu"... mnie nie pokocha. Niech znajdzie szczęście, gdzieś i kiedy będzie pewna i gotowa.

  Wyszedł z pokoju, na korytarz wpadł prosto na Noemi.

Noemi
- O! Cześć...Alfo " Mrocznych Wilków" czy Any...

Naket
- Tak, już wstała. Spała, całą noc spokojnie.

Noemi
- Dobrze...w takim razie...pójdę do niej. Miłego dnia Naket.

  Kiedy wilk, kiwnął głową w podzięce. I odwrócił się, w stronę schodów usłyszał trzy słowa, które nie dawały mu, później spokoju.

Noemi
- Ona się boi...

Przywódca stada, sfory, watahy wrócił już na swoje terytorium. Od razu, dopadł go beta, Koki i jego matka. Luna stada  "Mrocznych Wilków", odesłała nie zadowoloną wilczyce, bo chciała wraz z Betą porozmawiać z ich przywódcą na osobności. Dlatego poszli do gabinetu w głównym domu.

Anabell
- I jak było? Wszyscy przybyli, którzy byli wezwani?

Naket
- Mamo błagam...dopiero przyjechałem...nie spałem całą noc...

Anabell
- Dlaczego?!

Beta
- Zabawiał się zapewne, z jakąś wilczycą.

Naket
- Żadne z takich...czuwałem prZy Any, całą noc. Gdzieś przed północą, usłyszałem jej krzyki, więc poszedłem sprawdzić o co chodzi. Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał...krzyki nie ustały, więc wszedłem, zobaczyłem że rzuca się, po całym łóżku...płakała, krzyczała. Próbowałem wszystkiego, ale nawet to nie podziałało...przez 10 minut ją l próbowałem ocucić, ale nic z tego. Wtedy wpadł jej Beta a później  renegat i czarownica. Noemi bo tak, się nazywa ta dziewczyna podała i jakieś napar i dopiero wtedy się uspokoiła.

  Luna, przysługiwała się uważnie słowa swojego syna, patrzyła w jego oczy i dostrzega coś jeszcze, coś co tkwiło w nim i nie chciał się tym dzielić.

Anabell
- Set, mógłbyś zostawić nas samych?

Set
- Oczywiście luno. Alfo, później będziemy musieli, omówić sprawy watahy.

Naket
- Dobra, za jakieś 3,4 godziny.

  Kiedy drzwi zamknęły się, za betą stada. Luna od razu przysiadła się, naprzeciw syna i patrzyła na niego.

Naket
- Boże mamo...nie patrz tak, na mnie.

Anabell
- To, nie wszystko, co się tam wydarzyło prawda?  Więc mów...opowiedz mi o wszystkim.

Naket
- Poważnie?  Chcesz słuchać jak się zbłaźniłem? Jakie zdanie ma na mój temat, przywódczyni "Mglistych kłów"...

Anabell
- Nawet jeśli, tak było...to nie o to mi chodzi.

Naket
- Mam kilka pytań. Czy mogę,  zacząć od nich?

Anabell
- Dobrze. Jeśli będę, znała odpowiedź, to ci odpowiem.

Naket
- Czy jest możliwe...wpojenie się w kogoś, o tym nie wiedząc.

C.D.N...

WILCZYCA w PłomieniachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz