1.

20 1 1
                                    

Ze snu wybudził mnie dźwięk budzika. Nie chciałam jeszcze wstawać. Wyłączyłam urządzenie i przekręciłam się na drugi bok, aby dalej wejść w łaski Morfeusza, ale niestety nie było mi to dane. Do mojego pokoju wszedł Alex.

-Wstawaj Ruda, mama czeka ze śniadaniem. - powiedział, ja tylko wyciągnęłam rękę spod kołdry i pokazałam mu środkowy palec. Poczułam tylko jak leci na mnie woda. Szybko wstałam z łóżka i zobaczyłam jak mój głupi brat trzyma w ręku pustą szklankę. 

-Jasna cholera Alex! Czy trudno zrozumieć, że nie wstaje! - krzyknęłam do niego

-Mi nie trudno, ale matka czeka na dole ze śniadaniem, więc masz 15 minut aby zejść, bo inaczej będziemy tu mieli trzecią wojnę światową. - po tych słowach wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Usłyszałam tylko jak krzyczy do mamy, że wstałam i zejdę za 15 minut. 

Alex miał rację. Zawsze musi być tak jak jest zaplanowane. Jeśli matka mówi, że kolacja jest o 7:30, to o tej porze każdy musi siedzieć już przy stole. Jest to cholernie irytujące, ale po 18 latach jestem już przyzwyczajona do takiego życia. 

Spojrzałam na mokrą plamę na moim łóżku i nie zostało mi nic innego jak tylko otworzyć okno i mieć nadzieję, że wyschnie do wieczora. 

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, bo tylko na taki miałam czas. Ubrałam na siebie czarne spodnie typu rurki z wysokim stanem oraz białą koszulkę na ramiączka. Zrobiłam tez szybki i delikatny makijaż, pomalowałam rzęsy, usta i uczesałam brwi. Włosy postawiłam dziś puścić luźno i nic z nimi nie robić. Schodząc na dół słyszałam narzekanie matki, że jak zawsze muszą na mnie czekać i nigdy nie zdążam na czas. 

-Dzień dobry. - powiedziałam w jej stronę i usiadłam do stołu. Na talerzu przede mną zauważyłam kawałek pizzy. - Pizza na śniadanie? - odwróciłam się do matki. - Chyba żartujesz.

-Uspokój się Aria, wróciłam późno w nocy i nie miałam czasu na robienie śniadania. - powiedziała oburzona w moja stronę pomiędzy łykami kawy. 

-To po jaką cholerę kazałaś nam wstawiać wcześniej? Równie dobrze sama mogłam sobie odgrzać pizze i zjeść w drodze do szkoły. - wysyczałam

-Nie takim tonem panienko! Obudziłam Was, bo chciałam posiedzieć wspólnie przy stole oraz powiedzieć, że wylatuję na dwa tygodnie do Europy. 

-Co?! - krzyknęliśmy niemal równocześnie z moim bratem. - O czym Ty do cholery mówisz? Kiedy?!

-Dziś, dokładnie za 3 godziny mam samolot. - powiedziała jak gdyby nigdy nic. Jakby nie zostawiała dwójki dzieci samych na dwa tygodnie. 

-To genialnie! Mówisz nam 3 godziny przed odlotem, że w ogólnie gdzieś lecisz i nas zostawisz! Wzór matki i matczynej miłości! Jak Ty to sobie wyobrażasz?! Ty polecisz sobie do Europy, ojciec jest dalej w delegacji w Australii i wraca dopiero za trzy tygodnie, a my będziemy we dwójkę siedzieć w domu! - byłam wściekła, wyrzucałam z siebie słowa jakby żołnierz strzelał z karabinu. -Jak można być tak nieodpowiedzialną osobą i zostawić nas samych w domu?! 

-Jasna cholera Aria, uspokój się! Max wraca do domu na okres kiedy mnie nie będzie, więc nie będziecie sami w domu. 

-Super sprowadzasz synusia ze studiów, bo ubzdurałaś sobie jakąś podróż do Europy. Pięknie! - wstałam od stołu i poszłam do przedpokoju ubrać buty. Spojrzałam na telefon. - Na szczęście zaraz ma przyjechać po mnie Landon. 

-Alex! Jedziesz ze mną i Landonem czy idziesz na pieszo? - spojrzałam w stronę brata. Jesteśmy tak bardzo do siebie podobni z wyglądu. Oboje mamy ciemne brązowe włosy oraz duże zielone oczy. Nawet sposób chodzenia, siedzenia, mówienia mamy identyczny. Gdyby nie nasze różne charaktery i inna płeć nikt nie byłby w stanie nas rozróżnić. Alex jest spokojnym chłopakiem, lubi czytać, i jest jednym z lepszych uczniów w naszej szkole. Nie interesuje się żadnym sportem, woli pójść po szkole do biblioteki i pouczyć się. Nie ma dziewczyny, choć jest cholernie przystojny. Można by nazwać go wręcz chłopakiem idealnym. Przystojny, mądry z planem na przyszłość. A ja? Jak dało się zauważyć jesteśmy totalnym przeciwieństwem, On jest spokojny, a ja wybuchowa. 

-Jadę z Wami. - powiedział i wstał od stołu - Miłej podróży mamo. - powiedział, po czym podszedł do niej i ucałował ją w policzek - Daj nam znać jak będziesz na miejscu. Kochamy Cię - po tych słowach ubrał buty i razem wyszliśmy z domu. Na szczęście Landon już czekał pod domem. 

-Cześć, co Ty taka wściekła? - zapytał mnie chłopak, po czym ucałował mnie w czoło 

-Daj spokój. Matka informuje nas przy śniadaniu, że wylatuje za 3 godziny do Europy na dwa tygodnie, a Max ma przyjechać i się nami zająć. 

-Ale w czym problem? Kiedy Max przyjeżdża? - zapytał Landon

-Będzie dopiero za dwa dni - powiedział Alex z głową w książce od fizyki. 

-No właśnie, więc masz cały weekend wolny dom. Zorganizujmy jakąś mała imprezkę. - powiedział uśmiechając się do mnie. 

-Landon jesteś genialny! - wykrzyknęłam i pocałowałam go w policzek, na co on odpowiedział szerokim uśmiechem i mrugnął do mnie okiem.

Dziś akurat jest piątek, a to najlepszy dzień na taką imprezę. Zapowiada się bardzo ciekawa noc. 


LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz