VIII. I sprawiłeś, że wszyscy cię pokochali...

5.7K 331 982
                                    

Beta fine-by-me

~~~~~~

I sprawiłeś, że wszyscy cię pokochali...

Gdy następnego ranka Louis obudził się po raz kolejny w objęciach Harry'ego, nie było to ani trochę dziwne czy niezręczne. Przez długi czas po prostu obserwował spokojną twarz mężczyzny, który otulał go tak mocno, że momentami brakowało mu swobody ruchu, by wziąć głębszy oddech, ale Louis czuł, że nie powinien narzekać. Los był dla niego bardzo łaskawy w ostatnim czasie i Tomlinson zaczął się zastanawiać, czy to możliwe, że to, co go spotyka, jest po prostu wynagrodzeniem tego jak śmieszne było jego życie do tej pory.

Miał pasję, ale dopiero teraz odkrywał jej głębsze znaczenie i sens, gdy zauważył, jak wiele może nią zdziałać dla otoczenia.

Miał przyjaciela, ale dopiero teraz Louis naprawdę odczuwał jego wsparcie, gdy wydzwaniał do niego nocami, opowiadając o tym, co znowu zrobił Harry. Wystarczyło, że się do niego uśmiechnął lub po prostu spojrzał w jego kierunku, a Louis już potrafił opowiadać o tym godzinami. Natomiast Niall zdawał się jedynie cieszyć jego szczęściem.

Miał kilka przelotnych zauroczeń, z którymi chodził na randki, ale dopiero teraz przy Harrym czuł to legendarne zdenerwowanie, trzęsące się dłonie, motyle w brzuchu i szybsze bicie serca.

Miał młodsze rodzeństwo, które kochał naprawdę całym sobą, ale dopiero teraz, gdy poznał Jasemin, czuł ogromną potrzebę opiekowania się tym małym skarbem i widział tego pozytywne skutki.

Miał swoje własne mieszkanie, ale dopiero teraz, przebywając w ramionach Harry'ego, czuł się jak w domu.

Uśmiechnął się lekko do swoich myśli i bardzo powoli wyplątał z objęć mężczyzny swoją rękę, od razu wyciągając ją przed siebie, i patrząc na złoty pierścionek, który mienił się w świetle wschodzącego słońca i był naprawdę przepiękny. Zagryzł dolną wargę, czując się naprawdę szczęśliwym w tamtym momencie, gdy zrozumiał, że w końcu ma kogoś, na kim może polegać, wiedząc, że troszczy się o niego, słucha go i myśli o nim tak często, jak on myślał o Harrym.

Uniósł drugą dłoń i okręcił obrączkę dookoła swojego palca, nim diamenciki nie znalazły się znowu w swoim poprzednim miejscu, po czym zsunął pierścionek z zamiarem obejrzenia go z bliska z każdej strony.

– Mam nadzieję, że nie masz zamiaru położyć go teraz na szafce nocnej i tak po prostu uciec z mojego życia – wymruczał Harry tuż nad jego uchem, sprawiając, że Louis wzdrygnął się lekko, jednocześnie upuszczając pierścionek na śnieżnobiałą pościel, którą byli okryci. Harry zerknął szybko na mężczyznę, który jedynie zachichotał, prędko sięgając po złoty przedmiot i siadając na łóżku.

Gdy Louis również uniósł się do góry, odsuwając z czoła odrobinę zbyt długą grzywkę, Harry po prostu chwycił jego dłoń i ponownie założył na nią pierścionek, pochylając się do Louisa i lekko cmokając jego usta, nim odsunął się od niego z uniesioną brwią i pytającym wyrazem twarzy.

– Och, Boże, nie! – sapnął Louis, gdy zorientował się, że Harry naprawdę miał na myśli to, co powiedział. Pokręcił prędko głową, natychmiast wspinając się na uda mężczyzny, by usiąść na nich okrakiem i otulić jego szyję swoimi ramionami. – Zwariowałeś? Nie mógłbym.

– Taką mam nadzieję – wymruczał nisko Harry z westchnieniem ulgi i przyciągnął go jeszcze bliżej, wsuwając swoje duże dłonie pod niebieską koszulę, którą Louis faktycznie wczoraj założył. Pogładził jego ciepłe plecy i mruknął, zjeżdżając dłońmi w dół i zatrzymując je odrobinę powyżej krzywizny jego pośladków.

Dance with me baby, like the world is ending.. |larry stylinson pl|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz