3.

748 100 6
                                    

Przez cały następny tydzień, mniej więcej o takiej samej godzinie, spotykałam się z Camilą na starym placu zabaw. Wydawało mi się, że obie tego potrzebowałyśmy.

Widziałam, jaki ból sprawiało jej same myślenie o swojej przeszłości, więc nawet nie pytałam. Moje ramiona stały się dla niej miejscem, gdzie czuła się bezpiecznie.

- Lauren, możesz już zatrzymać? Kręci mi się w głowie.

- Jasne - pokiwałam głową, po czym zaparłam się nogami. Karuzela zaczęła powoli zwalniać, aż w końcu w ogóle przestała się obracać.

Lekki wiatr rozwiał włosy Camili, gdy szukała mojego spojrzenia. Tylko ona jedyna potrafiła patrzeć człowiekowi tak głęboko w oczy, jakby widziała coś poza nimi. Przyglądała mi się długo, zbyt długo, a bynajmniej nigdy tyle tego nie robiła. Starałam się nie zwracać na to uwagi.

- Wiesz - zaczęłam. - Nie chciałabyś może... - urwałam w pół zdania.

Camila musiała zauważyć, że się denerwuję, bo podeszła do mnie i przykryła moje spocone dłonie swoimi.

- Tak? - uśmiechnęła się delikatnie w sposób, który najbardziej uwielbiałam.

- Chodzi mi o to... Zawsze spotykamy się tutaj, na placu zabaw. Nie chciałabyś może wyjść ze mną gdzieś indziej?

Uśmiech zniknął z jej twarzy, odwróciła głowę w bok.

- Jeśli nie, to oczywiście zrozumiem...

- Nie o to mi chodzi, Lauren - przerwała szeptem. - Nie myśl, że tego nie chcę, bo bardzo bym chciała - dodała głośniej.

- Och, naprawdę? - dostrzegłam, że jej dolna warga drży. Przygryzła ją, próbując się opanować.

- To nie jest takie proste.

Pochyliłam się i przytuliłam ją. Nie miałam pojęcia, co innego mogłabym zrobić, w tej chwili nic nie wydawało mi się odpowiednie.

- Ufam ci, wiesz? - wyznała, a ja poczułam, jak przenosi swoje palce z moich pleców na głowę.

- Wiem.

Gdy się od siebie odsunęłyśmy, ponownie podjęłam temat.

- Przyjdę po ciebie jutro o tej samej godzinie, co dziś, okej?

- Dobrze - odpowiedziała, a jej twarz znów rozjaśnił uśmiech. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, jak mocno musiała zostać zraniona, skoro teraz bała się jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Cieszyło mnie, że byłam jej bezpiecznym miejscem, schronieniem, kimś wyjątkowym. Tamtego wieczoru przyrzekłam sobie, że nigdy nie pozwolę tego zniszczyć.

- Nie bój się, maleńka - te słowa same wypłynęły z moich ust. - Ze mną jesteś bezpieczna.

Blue Butterfly (Camren)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz