- Żadnych głupich komentarzy. Najlepiej w ogóle się nie odzywaj. Zrozumiałaś?
- Boże, Lauren, uspokój się - moja siostra z irytacją pokręciła głową. - Jak ma mnie poznać, skoro nie będę się odzywać?
- Po prostu siedź cicho i się nie wtrącaj - warknęłam, po czym wróciłam do kuchni, gdzie mama kończyła przygotowywać kolację. Usiadłam na jednym z czterech krzeseł w pokoju i zaczęłam przyglądać się jej staraniom, od czasu do czasu nerwowo sprawdzając godzinę na zegarze w telefonie. Założyłam czarne, poszarpane spodnie z dziurami i zbyt dużą, prawdopodobnie męską koszulkę z czarno-białym nadrukiem.
- Cieszę się, że ją poznam - odezwała się moja matka po długiej chwili ciszy.
- Ta.
- Naprawdę mi miło, że pomyślałaś o tym, by nam ją przedstawić.
- Nie robię tego dla was, tylko dla niej - odparłam chłodnym tonem. - Skończyłaś? - zastanawiała się przez moment, czy pytam o jedzenie, czy rozmowę.
- Lauren, wiem, że jesteś zła. Ale minęło już dużo czasu i nie ma sensu wciąż rozdrapywać starych ran. Możemy o tym zapomnieć? - posłała mi błagalne spojrzenie.
Patrzyłam na nią przez chwilę spod przymrużonych powiek, a potem z zaciśniętymi zębami wysyczałam:
- Nie, nie możemy. Aż do swojej usranej śmierci będę pamiętać, co zrobiłaś.
Zanim wyszłam z pokoju, usłyszałam jeszcze jej ciche westchnienie.
***
Pół godziny później, do drzwi zadzwoniła Camila, uśmiechnięta i śliczna, ubrana w spódniczkę i jasną, pasującą do niej koszulkę. Przywitałam ją pocałunkiem w usta.
Zaprowadziłam moją dziewczynę do pokoju, w którym czekała na nas mama, Taylor i mój brat, Chris. Starając się być romantyczna, dosunęłam za nią krzesło, na co cicho zachichotała.
- Dobry wieczór.
- Hej - moja siostra uścisnęła jej dłoń. - Jestem Taylor.
- Camila.
- Chris.
Każdy z nas nałożył sobie porcję jedzenia i w niezręcznym milczeniu zaczął jeść.
- Więc Camilo - dziewczyna uniosła głowę znad talerza w kierunku mojej mamy. - Mieszkasz tutaj od urodzenia?
- Nie. Razem z mamą przeprowadziłyśmy się tutaj, gdy miałam sześć lat - odpowiedziała posłusznie. Swoją wolną rękę położyłam na jej udzie i zaczęłam kreślić po nim kciukiem niewielkie kółeczka.
- Aha.
Matka zapytała ją o jeszcze parę innych, niezbyt istotnych rzeczy. Widziałam, jak Camila się denerwowała, tak bardzo zależało jej, by dobrze przed nią wypaść. Starałam się być spokojna, mimo że w moim wnętrzu gotowało się z gniewu. To nie była kolacja, tylko przesłuchanie.
- Miałaś już kiedyś dziewczynę? - prawie zakrztusiłam się jedzeniem.
Camila odpowiedziała niepewnym głosem:
- Lauren jest moją pierwszą dziewczyną i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
- A chłopaka?
Pokiwała głową.
- Dlaczego zerwaliście?
Spuściła wzrok w dół, dostrzegłam łzy w kącikach jej oczu.
CZYTASZ
Blue Butterfly (Camren)
FanfictionCoś najwyraźniej chciało, żeby Camila i Lauren się spotkały; jakaś nieunikniona konieczność, siła wyższa, która doprowadza ludzi do smutku i do radości, do tego samego miejsca w tym samym czasie. Okładka autorstwa @lokitathegod.