Od tamtego czasu minął kolejny miesiąc. Zawsze z lekkim uśmiechem na twarzy wspominałam tamte dni, to były chyba najlepsze chwile, które spędziłyśmy wspólnie. Później po prostu przestałyśmy się dogadywać, zdarzały nam się kłótnie, coraz częstsze zresztą. Desperacko próbowałam ratować nasz związek, który niechybnie zbliżał się ku końcowi. Spotykałyśmy się rzadziej, znikła między nami namiętność i kawałek miłości, którą darzyłyśmy się kiedyś. Ale za każdym razem jej dotyk działał na mnie dokładnie tak samo.
- Jak tam, Lauren? - normalnie Camila nigdy nie zadałaby tak zwykłego pytania, ale chyba już sama nie wiedziała, jak miała ze mną rozmawiać.
- W porządku. A u ciebie?
- Też - odpowiedziała. - Kupić ci kawy?
- Nie trzeba. Mam swoje pieniądze.
Nienawidziłam tego dystansu, który się między nami pojawił. Czułam się, jakbyśmy znów wróciły do czasów, gdy się poznałyśmy, gdy nie wiedziałam, czy mogę złapać ją za rękę.
Siedziałyśmy razem w kawiarence, na fotelach obitych ciemną skórą. Opuszczony plac zabaw został zapomniany chyba również i przez nas. Zamówiłam jasne latte bez cukru, Camila niezmiennie swojego ulubionego czekoladowego shake'a.
- Od kiedy to pijesz latte? - zagaiła.
- Właściwie od zawsze - wzruszyłam ramionami. - Szybciej mi po prostu nie smakowało.
Pokiwała głową. Znowu cisza.
- Jak tam u Sofi? - zapytałam, by przerwać milczenie, które wydawało mi się być nie do zniesienia.
- Dobrze. Tęskni za tobą, dawno cię nie widziała.
- Wpadnę do was kiedyś - mój wzrok napotkał jej czekoladowe tęczówki. - W wolnej chwili.
- Na pewno się ucieszy - uśmiechnęła się.
- Na pewno - powtórzyłam i odwzajemniłam uśmiech, jednak był on dużo słabszy od Camili.
Gdy wypiłyśmy, głową dałam jej znak, że chciałabym się przejść. Wyszłyśmy na ulicę, w milczeniu doszłyśmy do bardziej zacisznego miejsca, gdzie nie trzeba było krzyczeć, by normalnie prowadzić rozmowę.
Usiadłam na brukowanym murku, Camila po chwili dołączyła do mnie.
- Coś się między nami spieprzyło - wyrzuciłam z siebie to, co chodziło mi po głowie już od dłuższego czasu.
- Też to zauważyłam - odpowiedziała, wzrok miała spuszczony na swoje tenisówki z wciąż niezmienionymi sznurowadłami w kolorze tęczy.
- Dlaczego nie może być tak jak wcześniej? - nie odrywałam od niej wzroku, tym samym próbując zmusić ją, by spojrzała na mnie. Gdy odpowiedziała mi cisza, zażądałam: - Wyjaśnij mi.
- Wiesz dobrze, że nie mam pojęcia, Lauren, może po prostu...
- Kurwa, spójrz na mnie - warknęłam. - Tyle chociaż potrafisz zrobić, co?
Prawie niezauważalnie zatrzęsła się pod wpływem mojego ostrego tonu. Nasze spojrzenia spotkały się.
- Czasem trzeba po prostu przystopować, by później móc znowu ruszyć naprzód - powiedziała, głos lekko jej drżał.
Zdenerwowałam się. A nawet gorzej, byłam wściekła. Wściekła na dziewczynę stojącą przede mną, na jej szeroko otwarte oczy, wpatrujące się we mnie z niepewnością, co będzie dalej. Każdy jej ruch, każdy detal i wszystkie niedoskonałości, które kiedyś tak bardzo kochałam w tym momencie powodowały we mnie nie miłość, tylko gniew.
- Co ty pierdolisz, Camila? To nie ma sensu.
- Ktoś kiedyś powie...
- Nic już nie mów, okej? - przerwałam. - Mam dość słuchania twoich filozoficznych pierdół.
Zamilkła. W głębi jej tęczówek dostrzegłam ból. Zeskoczyłam z murku i zaczęłam się oddalać, a ona poszła za mną.
- Kim ty jesteś? Papugą? - syknęłam. - Trochę oryginalności. W końcu świat ma cztery różne strony.
- Lauren, proszę cię...
- Nie. Zresztą widzę, jak tobie na nas zależy. Po prostu daj mi spokój.
- Wiesz, że zależy. Nie myśl inaczej - chwyciła mnie za nadgarstek, ale wyrwałam się jej gwałtownie.
- Daj mi, kurwa, spokój, Cabello - warknęłam przez zaciśnięte zęby. - Nie rozumiesz co to znaczy? Czy mam ci to może powtórzyć?
Nic nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, jej twarz zaczęła zalewać się łzami. A ja pierwszy raz w życiu nie podeszłam do niej, nie przytuliłam i nie powiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Zamiast tego nałożyłam kaptur czarnej bluzy na głowę i odeszłam, zostawiając ją samą, zapłakaną, zranioną i bezbronną przy starym, ceglanym murku.
CZYTASZ
Blue Butterfly (Camren)
FanfictionCoś najwyraźniej chciało, żeby Camila i Lauren się spotkały; jakaś nieunikniona konieczność, siła wyższa, która doprowadza ludzi do smutku i do radości, do tego samego miejsca w tym samym czasie. Okładka autorstwa @lokitathegod.