Jeździliśmy na kontrole. Było już tak dobrze, że myślałam, że to już całkowicie minęło.
Spojrzałam na nagie ciało Camili, leżącej obok mnie. Było idealne, tak samo jak każdy rys jej twarzy, choćby nawet najmniejsza zmarszczka pojawiająca się w momencie, gdy się śmiała.
- Chcę byś była moja tylko przez całą wieczność, Lauren - wymruczała mi Camila do ucha, lekko przygryzając jego płatek.
- Będę nawet jeszcze dłużej, skarbie - odpowiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
***
Następnego dnia, zrobiłam Camili niespodziankę i bez zapowiedzi pojawiłam się przed jej domem. Otworzyła mi siostra mojej dziewczyny, Sofia.
- Lauren! - krzyknęła na powitanie.
- Cześć, księżniczko! Jak się masz? - przykucnęłam i lekko potargałam włosy małej, na co zachichotała.
- Właśnie koloruję zwierzątka. Chcesz zobaczyć? - miała takie duże, rozbiegane oczy, których kolor był identyczny, jak tęczówek Camili.
- Jasne, że tak, skarbie - po tych słowach weszłam za nią do salonu, gdzie na stole znajdowała się paczka kredek szkolnych i otworzona kolorowanka.
- Spójrz, to jest tygrys. Narysowałam mu paski w różnych kolorach - pokazała dziewczynka.
- Jest śliczny - odpowiedziałam, mimo że kolor wychodził poza linie i niekoniecznie zgadzał się z oryginałem. - Pokażesz mi jeszcze jakieś?
Zaczęła przewracać kartki, zatrzymując się na tych wypełnionych kolorami. Były wśród nich fioletowy delfin, żółty słoń i czerwono-niebieska żyrafa.
Gdy usłyszałam kroki na schodach, szybko obróciłam głowę w tamtym kierunku. Stała tam zaskoczona Camila, w koszulce z długimi rękawami i dresach. Włosy miała roztrzepane, kosmyki opadały jej na twarz, dzięki czemu wyglądała tak cholernie uroczo, że musiałam przygryźć wewnętrzną część policzka, by nie westchnąć.
- Pięknie dziś wyglądasz, kochanie - powiedziałam zamiast przywitania. Zarumieniła się lekko.
- Wybacz, Lo, nie spodziewałam się, że wpadniesz - odpowiedziała.
- I tak miało być - uśmiechnęłam się. Podeszłam do niej i wzięłam ją za rękę.
Patrzyła na mnie zaciekawiona.
- Poczujmy się znów jak dzieci - odparłam.
- Co chcesz zrobić, Lauren? - zapytała, przechylając głowę.
Przyłożyłam jej palec do ust.
- Zobaczysz, Camz.
***
- Mam się bać? - spytała w samochodzie.
- Ze mną nie masz czego się bać - odpowiedziałam i położyłam dłoń na jej udzie.
***
- Nie wierzę - Camila pokręciła głową, a szeroki uśmiech wpływał na jej twarz. - To...
- Wesołe miasteczko. Specjalnie dla ciebie - dokończyłam.
- Mówiłam już, jak bardzo cię kocham, Lolo?
Uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona z samej siebie.
- Chodźmy się trochę pobawić - objęłam ją ramieniem, po czym ruszyłyśmy przed siebie.
Na początku poszłyśmy na karuzelę, później uległam namowom Camili i zgodziłam się na przejażdżkę kolejką górską. Byłam tym lekko zestresowana, co od razu wychwyciła brunetka.
- Lo, ty się boisz? To Lauren Jauregui w ogóle czegoś się boi? - śmiała się.
- Cicho, Camz. Mam lęk wysokości - burknęłam. Dziewczyna wyciągnęła rękę w moim kierunku, bym mogła ją uścisnąć.
Dosiadło się jeszcze paru innych ludzi, po czym kolejka ruszyła. Zdarłam sobie już i tak zachrypnięte gardło. Krzyczałam za każdym razem, gdy zjeżdżaliśmy w dół.
- Było świetnie! - powiedziała zachwycona Camila, kiedy wysiadłyśmy.
- Nigdy więcej tam nie pójdę - odparłam, na co dziewczyna wybuchła śmiechem i szturchnęła mnie łokciem.
Kupiłam jej watę cukrową w kolorze niebieskim, a sobie solony popcorn. Usiadłyśmy na ławce, by zjeść, jednocześnie rozmawiałyśmy. Tak cholernie cieszyłam się, że Camili tu się podobało. A nawet lepiej, zakochała się w tym miejscu.
Poszłyśmy na strzelnicę, gdzie chciałam wygrać dla niej ogromnego pluszowego misia, do którego mogłaby się przytulać zamiast swojej już starej pandy. Zapłaciłam sprzedawcy i wzięłam broń do ręki.
Nie trafiłam ani razu.
- Chodź, skarbie - Camila pociągnęła mnie za rękę.
- Wygram ci go - wyłożyłam kolejny banknot na stół.
Znowu mi się nie udało. Straciłam cierpliwość, wyklęłam typa przy kasie i poszłam z Camilą w inne miejsce.
- Cholera. Co za zdzierstwo pieniędzy.
- Na takich oszustwach właśnie zarabiają - brunetka wzruszyła ramionami. - Mnie wystarczy moja panda - zaśmiała się uroczo, a ja dołączyłam do niej.
- Kocham cię, słońce.
Ten dzień był jednym z moich ulubionych, jakie spędziłyśmy wspólnie. Odwiozłam swoją dziewczynę do domu, a na pożegnanie dostałam namiętny pocałunek prosto w usta.
CZYTASZ
Blue Butterfly (Camren)
FanfictionCoś najwyraźniej chciało, żeby Camila i Lauren się spotkały; jakaś nieunikniona konieczność, siła wyższa, która doprowadza ludzi do smutku i do radości, do tego samego miejsca w tym samym czasie. Okładka autorstwa @lokitathegod.