Stoimy sobie na tarasie.
Ja, Ume, nasz 10 letni syn, oraz 5 letnia córka i patrzymy w niebo na wielką ognistą kulę lecącą w stronę Ziemi.Ume pełena wzruszenia podchodzi do mnie staje tuż przede mną zbliża swoją twarz do mojej jedną ręką sięga do mojego ucha i zalotnie za nie pociąga a drugą ręką sięga za siebie i mówi
-od zawsze chciałam to zrobić- mówiąc to macha ogonem i uśmiecha się kusząco.WYCIĄGA ZZA PLECÓW PIŁĘ MECHANICZNĄ ODCINA MI NOGI OD CIAŁA A NASTĘPNIE ĆWIARTUJE NASZE DZIECI.
(Tak naprawdę to nie ale pomimo tego że robię to poraz 3 to ten konkretny mnie rozbawił najbardziej więc było warto)
Yhy yhy wracając
Patrzymy w niebo trzymając się za ręce aż kula znika nam z oczu i rozlega się potężny huk. W parę sekund całe otoczenie wokół nas staje w płomieniach włącznie z nami. A my przytuleni do siebie szepczmy "kocham was" Ostatnie co pamiętam to uśmiech Ume osoby z którą spędziłem najlepsze lata mojego życia nawet pomimo tego że to ona zabiła moją matkę. Ume która pokochałem a ona odwzajemniła moje uczucie w którego zrodziły się nasze dzieci. Dla mnie była to Ania i Kuba ale przez nią cały czas nazywane były kociakami. Ume która pomogła mi w najcięższym dla mnie momencie. A potem była tylko ciemność.
---------------------------------------------
Bożu prawie się popłakałem