Rozdział 1

2K 87 2
                                    

((Holly POV))

— Dobra Hak. Nagadałeś się już? Bo ogólnie to jak rozumiem przeszedłeś mi tu tylko pomarudzić. — powiedziałam siedząc na fotelu u Macochy. Miałam robione właśnie włosy. Znudziły mi się stare. 

— Tak przeszedłem pogadać. 

— Marudzić. — poprawiłam go. 

— A niech ci będzie. 

— Tu was mam wy moje zakochańce! — wykrzyknęła Marry wchodząc do Macochy. 

— Ty też na włosy? — zapytałam ignorując zaczepkę przyjaciółki. 

— Tak. W końcu moje pasemka mają ogromne odrosty. — powiedziała Marry. Natomiast Harry wywrócił oczami. Na jego nieszczęście córka Diaboliny to zauważyła i postanowiła skomentować.

— Jak dobrze, że mój chłopak cieszy się, że dbam o wygląd. A nie, że ma wywalone. — powiedziała.

— Nie jesteśmy para. — powiedziałam w stronę dziewczyny ze śmiechem. Wszyscy wciąż myśleli, że jesteśmy parą, jednak po wybuchu pewnej kłótni nie jesteśmy już razem. Ona spojrzała na nas zdziwiona. Jednak tego już nie komentowała. Usiadła na drugim fotelu i zabrała się za nią macocha. 

— Ogólnie Uma stwierdziła... — no teraz to ty wkroczyłeś na niebezpieczny grunt. Od kiedy znowu jesteśmy na wyspie o Umie rozmawialiśmy raz. I skończyło się to ogromna kłótnia na cała wyspę. No i złamaną ręka Harry'ego. 

— Przemyśl czy aby na pewno chcesz zaczynać na ten temat z Holly. — powiedziała Marry.

— Ja bym to poważnie rozważyła na twoim miejscu. Waszą ostatnia kłótnie było słychać wszędzie. A potem chodziłeś ze złamaną ręka. Było widać, że źle się to dla ciebie skończyło. — dodała swoje trzy grosze Macocha. Harry wywrócił oczami, wymamrotał pod nosem, że jak skończę robić włosy to wiem gdzie go szukać, po czym wyszedł. 

— Jedną marude mniej na dzisiaj. — powiedziałam pod nosem. 

Na moje szczęście Marry tego nie usłyszała. Jej komentarz był tutaj zbędny. Przez następne piętnaście minut czekałam aż Macocha skończy nakładać farbę na włosy mojej przyjaciółki. Potem znowu zabrała się za moje. Ściągnęła folie, spłukała resztki farby z moich włosów, po czym zaczęła mi je suszyć. Kiedy skończyła wreszcie mogłam spojrzeć w lustro. Miałam zrobione czerwone sombre.
*jeżeli ktoś nie za bardzo wie o co chodzi⬇⬇*

*jeżeli ktoś nie za bardzo wie o co chodzi⬇⬇*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Nareszcie coś innego. — powiedziałam sama do siebie. Zostawiłam pieniądze na blacie i już miałam wychodzić kiedy usłyszałam: 

— Poczekaj na mnie z łaski swojej. — powiedziała to oczywiście Marry. Wróciłam się i usiadłam spowrotem na fotelu. 

Siedząc tak na fotelu myślałam nad tym jak wrócić do Auradonu by go zniszczyć. No i przy okazji stanęła mi przed oczami scena kiedy wszyscy już się ockneli i zauważyli gdzie są. Cała wyspa musiała słyszeć jak krzyczymy i wyzywamy na wszystkich z Auradonu. Dzieciaki, które stały przy nas chcąc nas okraść uciekały póki miały szanse. Były przerażone. Jednak nie tylko one. Do rzeczywistości przywróciło mnie chrząknięcie Marry. Nadal miała na głowie folie, więc nie rozumiałam co ona chce. 

— Już jesteś z powortem na ziemi? 

— Nie. Nadal dryfuje na swojej łodzi pośrodku oceanu ciszy i harmonii. — powiedziałam. 

Sarkazm i ironia to moi najlepsi przyjaciele od zawsze. Dziewczyna już miała mi coś odpowiedzieć, ale wtedy podeszła do niej Macocha mówiąc, że ściągają folie. Zdziwiona spojrzałam na Marry.

— Na dość długo odpłynełaś. A ja za ten czas tłumaczyłam ci mój jakże skomplikowany, a zarazem genialny plan.

— Jak dobrze, że cię nie słuchałam. — powiedziałam przykładając w geście ulgi rękę do czoła.

Marry wywaliła mi język po czym poszła wraz z Macochą dokończyć włosy. Nie minęła chwila nim ktoś wszedł szybkim krokiem do salonu Machochy. Jakoś nie specjalnie mnie interesowało kto i z czego chce okraść tą starą babę. 

— Wszystko co cenne do worka! — usłyszałam dość znany mi głos. Wstałam z wcześniej zajmowanego przeze mnie miejsca ruszając w stronę złodzieja.

— Oj Uma. Kiedy ty się nauczysz, że z lepszymi się nie zadziera? 

— Zamknij się Kier i oddawał cenne rzeczy!

— Po co ci one? Poprawiasz sobie swojego ego nimi? A może swoja wartość?

— Znowu ty?! — usłyszałam krzyk Macochy. Szła w moja stronę wraz z Marry. 

Dziewczyna miała już wysuszone i zrobione włosy.
*⬇⬇*

— Idziemy czy patrzymy na to widowisko? — zapytałam córki  Diaboliny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Idziemy czy patrzymy na to widowisko? — zapytałam córki Diaboliny. 

— Jak dla mnie mamy lepsze rzeczy do roboty niż patrzenie jak Umie znowu coś nie wyszło. 

Kiwnęłam głowa zgadzając się z dziewczyną i razem opuściłyśmy salon. Na zewnątrz panowała taka sama pogoda jak zawsze. Bariera wyglądająca jak pochmurne niebo, a no i oczywiście jak zawsze w powietrzu było czuć tą pesymistyczną aure. Szłyśmy w ciszy w stronę mieszkania Marry. Tam było jakoś mniejsze prawdopodobieństwo, że będzie nas ktoś nachodził i coś chciał. Kiedy byłyśmy już w środku zaczęłyśmy myśleć nad planem tego co zrobić aby dostać się do Auradonu i go zniszczyć. W środku jednej z większych kłótni usłyszałyśmy krzyk z dołu:

— Marry! Holly! Straż królewska was szuka!

— Co my niby takiego znowu narobiłyśmy? Od powrotu na wyspę jesteśmy spokojniejsze niż wcześniej. — powiedziałam ruszając na dół.

— Nie za bardzo interesuje mnie co znowu narobiłyśmy. Jeżeli są idiotami i przysłali kilka słabych osób można zabrać limuzynę zgromadzić silne osoby i podbić Auradon. Chociaż po naszej ostatniej akcji może być dość ciężko to zrobić.

— Oj przesadzasz. Jak to się mówi. Do trzech razy sztuka.

— Dokładnie.

Następcy: It's Not The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz