Rozdział 2

1.6K 81 2
                                    

((Marry POV))

Idąc ramię w ramię z Holly myślałam czego od nas może chcieć straż królewska. W końcu ostatnimi czasy byłyśmy dość spokojne. Moje rozmyślenia przerwała Gretel podchodząc do nas. Gretel miała dość mocno charakterystyczny styl. Jej odrosty były farbowane na ciemne kolory typu granatowy fioletowy, a reszta tworzyła poziomą tęczę. Najczęściej była ubrana na czarno nie licząc topu, który akurat tego dnia miał motyw galaxy.

— Was też zawołała straż? — zapytała robiąc balona z gumy.

— Ta jednak nie za bardzo wiemy co złego zrobiłyśmy. — powiedziała za nas obie Holly.

— Nie jesteście sami. — powiedziała Issabelle idąca tuż przed nami razem z bratem Zevonem. Ta dwójka prawie zawsze była ubrana w taki sam lub bardzo podobny sposób. Dzisiaj mieli kurtki, spodnie i buty czarne, z czego te Iss były na wysokim obcasie, i niebieskie topy. Inną rzeczą, która ich rozróżniała były włosy Zevon miał je ciemne brązowe, a jego siostra miętowo-fioletowe.

 — Czego mogą chcieć od aż tak wielkiej grupy ludzi? — zapytał mój chłopak Heath, który właśnie wyszedł z tłumu razem z Hakiem. No przecież widać, że to kumple na śmierć i życie. Dosłownie. Ja i Heath byliśmy dość podobnie ubrani skórzane kurtki, czarne przetarte spodnie i tego samego koloru buty, moje jak zawsze na wysokim obcasie. Ja miałam do tego ciemny butelkowo-zielony top, a on szary zwykły tank top. 

— Szczerze mówiąc to nie wiem, ale jakby co to będzie ich problem. W końcu dzięki aż tak wielkiej ilości osób mamy przewagę nad nimi. —powiedziałam patrząc na wszystkich.

— W Auradonie tez mieliśmy przewagę liczebną, a zobacz jak to się skończyło. — powiedziała Holly przewracając oczami. Ona jak zawsze najbardziej się z nas wyróżniała strojem. Zawsze śmiałyśmy się, że jest to winą pochodzenia z Krainy Czarów. Tym razem miała na sobie czarną dość elegancką jak na nią koszulę, która była na krótki rękaw i miała zawiązany tuż pod kołnierzykiem dodatkowy materiał, który przysłaniał kawałek czerwono-czarnego, z przeważaniem czerwonego gorsetu, do tego czerwona spódnica i czarne rajtuzy, które z tyłu miały czerwone serca i czarne buty na wysokim obcasie.

 — Tym razem jednak się ubezpieczyli. Mają ze sobą Mal, Evie, Carlosa i Jay'a. — powiedział Harry.

— Zróbmy z nich idiotów. — powiedziała w pewnym momencie Holly patrząc w górę. Nikomu z nas nie trzeba było dwa razy powtarzać. W końcu takie coś to sama przyjemność.

((Mal POV))

— Ben jak dla mnie popełniasz błąd. Będzie ich za dużo. —powiedziałam patrząc na swojego chłopaka błagalnym wzrokiem. Bardzo chciałam aby wycofał się ze swojego pomysłu.

— Nie przesadzaj Mal. Będzie dobrze. — odpowiedział mi z uśmiechem.

 — Czego chcecie na naszej wyspie?! — zawołała Uma przy okazji podburzając tłum potępionych.

Niebyło koło niej Harry'ego co było dla mnie nowością. Nie odpowiedzieliśmy dziewczynie dalej patrząc w tłum. Spojrzałam w górę słysząc stamtąd śmiech. Na jednym z dachów siedziała grupa osób, na które czekaliśmy. Przyjrzałam im się dokładniej. Harry i Heath nie zmienili się w ogóle od ostatniego razu. Gretel widziałam tylko raz na oczy, więc nie jestem w stanie określić czy się zmieniła. Tak samo z Issabelle. Natomiast jej brat Zevon był kiedyś we mnie zakochany. Jednak jedyna zmiana były jego włosy bo nie miał już niebieskich pasemek. Natomiast Holly i Marry przeszły dość dużą zmianę. Włosy miały przefarbowane i zmieniły swoje ulubione ubrania.

Przestałam się im przyglądać i powiedziałam do Bena:

— Są na jednym z dachów. — przy wypowiadaniu tych słów kiwnęłam głową w stronę dachu, na którym siedzieli śmiejąc się z czegoś co było dla nas niedostępne wzrokiem ze względu na zwisający materiał, których na wyspie było dość sporo. Niestety, ale często za nimi znajdowały się nasze podobizny wykonane w dość karykaturalny sposób.

 — Witajcie!— krzyknął do nich z uśmiechem. Cała banda z widoczną niechęcią odwróciła się w naszą stronę z morderczym wzrokiem.

— Prosiłbym abyście zeszli z dachu abyśmy mogli porozmawiać twarzą w twarz.

— Chyba twarzą w pięść. — zaśmiał się Gil stojąc przy Umie. Cały tłum dołączył do niego. Przestali się śmiać dopiero wtedy kiedy cała grupa zaskoczyła z dachu na ziemie i skierowali się w naszą stronę.

— No, więc czego od nas chcesz? — zapytała Gretel tuż po tym jak pękł jej balon z gumy.

— Ty musisz być Gretel córka Gertrudy z Korony. — powiedział Ben po czym odwrócił się w stronę rodzeństwa. — wy jesteście dziećmi Izmy. — teraz stanął na wprost Haka i Heath'a. — wy dwaj to synowie Kapitana Haka i Hadesa. — na sam koniec zostawił sobie moją siostrę i Holly. — a wy to córki Królowej Kier i Diaboliny. — zakończył z uśmiechem.

 — Nie wiem czy masz świadomość, ale uwierz mi na słowo. My wiemy kim są nasi rodzice i jak mamy na imię. — powiedziała Holly opierając łokieć na ramieniu wyższego od niej Haka.

— No tak, ale chciałem mieć pewność, że nikogo z was nie pomyliłem.— rzucił na szybko po czym zaśmiał się nerwowo na co ludzie z wyspy zaczęli się śmiać. Jedni głośniej inni ciszej. —Wracając do tematu tutaj są dla was listy chciałbym abyście je przeczytali na spokojnie i zdecydowali czy chcecie tego czy nie. —powiedział Ben po czym zaczął im wręczać po kolei listy.

((HollyPOV))

— Ty aby na pewno masz mózg?— usłyszałam pytanie Marry. Widocznie ona miała takie samo zdanie jak ja. Nawet nie musieliśmy dokładnie czytać tych listów. Samo "Serdecznie zapraszamy do Auradonu" było wystarczające.

— Chcesz sprowadzić do Auradonu siódemkę niebezpiecznych dzieci złoczyńców?— zapytał z podniesioną brwią Zevon.

— Tak w końcu każdemu należy się druga szansa. Wy chcieliście tylko pomóc wyspie i ludziom na niej. To nie jest zły uczynek. —powiedział król, a mi zachciało się śmiać.

 — Ben oni chcieli zniszczyć Auradon. — powiedział Jay cicho.

— Wy też chcieliście na początku to zrobić, ale ostatecznie wybraliście dobro. — bronił swojego zdania król. Rzadko kiedy można się spotkać z człowiekiem, który aż tak bardzo broni swojego mylnego zdania.

— Nie wystarczy ci w Auradonie CJ i Freedie? — zapytała Evie.

To tam podziały się nasze dwie zguby. Nigdy nie zapomnę jak Kapitan Hak wrzeszczał na całą wyspę kiedy dowiedział się, że jego córka nie pomogła nam i najprawdopodobniej została tam aby być dobrą.

— Posłuchajcie koniec tematu ja już podjąłem decyzje i jej nie zmienię. —powiedział chłopak patrząc na grupę za nim.

Miło wiedzieć, że kompletnie ignorują to, że stoimy tuż obok i jak gdyby nigdy nic rozmawiają sobie o nas. Tylko Carlos się uśmiechał, jakby to była najlepsza dla niego decyzja.

— Już skończyliście negocjować? Bo jak tak to z łaski wam powiem, że z wielką chęcią pojedziemy do Auradonu. — powiedział Heath za nas wszystkich. W końcu to było to czego chcieliśmy dostać się tam i zniszczyć królestwo od środka. Plan idealny. Tak jak poprzedni. Bo w końcu do trzech razy sztuka.

 — Świetnie! W takim razie weźcie najpotrzebniejsze rzeczy, a my tu na was zaczekamy. — stwierdził król z szerokim uśmiechem. Ruszyłam razem z Gretel w stronę wschodu wyspy. Reszta mieszkała albo na południu, albo na zachodzie wyspy.






Następcy: It's Not The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz