Rozdział 7

1.1K 64 3
                                    

((Holly POV))

Był już dość późny wieczór, a my właśnie cała grupą szliśmy w stronę pokoju Dobrej Wróżki. Nasza cała banda otoczyła biednego Zevona, który był pod wpływem eliksiru, dzięki czemu wyglądał jak król Ben.

— Wiesz co masz powiedzieć? — zapytała po raz ostatni Marry.

— Tak. — odparł z automatu chłopak.

Marry wcześniej zapytała go o to co najmniej sto razy.

— Świetnie. W ogóle dlaczego akurat ty, a nie Harry albo Heath? — zapytała Gretel, której nie było podczas podejmowania decyzji.

Zajmowała się wtedy zabawą w szpiega. Dzięki temu mieliśmy pewność iż król Ben nie wyskoczy zaraz na nas.

— Oni wszyscy mnie w to wkopali. Robimy głosowanie będzie uczciwie. Mówili. I co? Oszukali mnie i zamówili się przeciwko mnie. — powiedział zdenerwowany chłopak wymachując rękami chcąc podkreślić swoje zdenerwowanie. Było to bardzo znane u niego zachowanie.

— Nie narzekaj. Przynajmniej masz jakiś udział w tej misji. — powiedziałam z szerokim uśmiechem.

Normalnie zapewne by zaczął mi wymieniać inne rzeczy, które mogły robić jednak nie zdążył nawet otworzyć ust bo przerwano mu.

— To co? Dajesz nam jakieś pięć może sześć minut na ucieczkę stąd, po czym pukasz do środka. Wyciagasz Dobra Wróżka, zaciagasz tam gdzie jesteśmy umówieni, łapiemy ją w pułapkę i wygrywamy. — powtórzyła po raz ostatni plan Marry. 

Przynajmniej mam taką nadzieję, że to ostatni raz jak wypomina nam plan. Ten cały plan to mogliśmy już wyrecytować na pamięć. Nie czekając na nic więcej uciekliśmy z korytarza. Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę lasu. Tam ukryliśmy się między dość wysokimi zaroślami.

— Myślicie, że to się uda? — zapytała Issabelle.

— Nie ma innej opcji. Jeżeli znowu przegramy to raczej nie dostaniemy już więcej szans od losu. Chociaż i mamy dość nieźle szczęście. — powiedziałam.

— No wiesz głupi zawsze ma szczęście. — powiedziała Gretel śmiejąc się. Jakiś dobry humor nam się udzielił choć powinniśmy być jak najbardziej poważni.

— Zawsze możemy to wszystko rzucić i wyjechać daleko stąd. W Krainie Czarów albo Nibylandii przyjmą nas na sto procent. — powiedział ze śmiechem Harry.

To nie był wcale najgorszy plan. Tylko może nie koniecznie powinniśmy się udać, w którąś z tych dwóch krain.

— Uznajmy to za nasz plan awaryjny. — powiedziałam śmiejąc się pod nosem.

— Zawsze warto takowy posiadać. Zwłaszcza jak nagle coś pójdzie nie po naszej myśli. Co niesty może się stać patrząc na to jak bardzo Mal stara się nas wydać. — powiedział Heath, a my się z nim zgodziliśmy.

Wczoraj jak szłam po korytarzu w stronę pokoju Gretel i Issabelle to Mal skradała się za mną myśląc, iż jej nie widzę. Było to bardzo dziwne. Na tym skończyła się nasza rozmowa. Siedzieliśmy w krzakach już jakieś piętnaście minut i nadal nie było widać Zevona wraz z Wróżka.

— No on sobie chyba z nas jaja robi. — powiedziałam będąc już niecierpliwiona. Chciałam mieć to już wszystko za sobą.

— Spokojnie zaraz przyjdzie. — próbowała mnie uspokoić Issabelle.

Postanowiłam jej zaufać. I cóż opłaciło się bo jak powiedziała dziewczyna tak się stało, ale dopiero po następnych dziesięciu minutach. Jednak w konću usłyszeliśmy to co chcieliśmy.

— Gdzie ona jest Ben?! Nie mogę pozwolić aby ci szaleńcy znowu coś jej zrobili! Musimy się pospieszyć! — usłyszeliśmy krzyk.

Chciałam zaśmiać się na jej reakcje, ale przeszkodziła mi w tym ręką Haka. Spojrzałam na niego oburzona. On zabrał rękę i pokazał mi na migi, że mam siedzieć cicho. Na szybko pokazałam mu mojego środkowego palca, na którym był pierścień na pół palca z trzema białymi kryształami. Chłopak na moją reakcję wywrocił oczami. Zevon i Wróżka byli coraz bliżej naszej kryjówki. Spojrzałam na resztę. Pokiwaliśmy sobie nawzajem głowami i ruszyliśmy na kobietę. Rzuciliśmy się na różdżką chcąc ją jej jak najszybciej zabrać. Sama kobieta utrudniała nam to zadanie próbując trafić w nas zaklęciem. Rzucała nimi jak szalona. Broniła się na wszystkie możliwe sposoby krzycząc abyśmy oddali jej córkę. Nadal nie zdawała sobie sprawy, że jej ukochana córka śpi sobie spokojnie w swoim pokoju. Jednak ostatecznie została przez nas otoczona. Byliśmy już zmęczeni unikanie zaklęć i uroków z różdżki i chcieliśmy mieć już spokój. Kobieta kręciła się wokół własnej osi chcąc mieć nas wszystkich na widoku. Jednak i tak wygrana była już po naszej stronie. Kiedy odwróciła się od Issabelle ta rzuciła się na nią i wyrwała z jej ręki różdżke.

— No nareszcie! — wykrzykneła szczęśliwa Marry.

— Królu pomóż mi! Królu? — powiedziała kobieta patrząc na Zevona, który był już w swojej prawdziwej postaci.

Wróżka chciała już coś dodać, ale została ogłoszona przez Harry'ego. Zostawiliśmy ją w tym lesie i poszliśmy w stronę mostu do wyspy. Kiedy tylko tam dotarliśmy ktoś z naszych rzucił zaklęcie, dzięki któremu wyspa była znowu wolna. Mi jednak cały czas coś nie pasowało.

Następcy: It's Not The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz