Siedzieliśmy w limuzynie jadącej prosto do Auradonu. W środku było pełno słodyczy i możecie wierzyć mi na słowo, że gdyby nie Carlos, Jay, Mal, Evie i Ben siedzący razem z nami to Harry i Heath rzuciliby się na te słodkości jak szaleni. W końcu oni maja jakąś manie słodyczową. Spojrzałam uważnie na króla Bena. Było widać po nim gołym okiem, że czymś się zamartwia. Ciekawe co to takiego. Ja nad tym myśleć nie chciałam, natomiast Marry chyba dość szybko wyczuła co go tak stresuje.
— Mam nadzieje, że nie organizowałeś żadnego wielkiego powitania. — powiedziała Marry ze znużeniem patrząc na swoje czarno-zielone paznokcie w kształcie migdałów.
— Nie no co ty, ale co by było w tym złego? — zapytał uśmiechającsię nerwowo.
— Żadne z nas tego nie lubi. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że to jest okropnie sztuczne. Więc po co urządzać takie rzeczy? Przecież to bezsensu. — powiedziałam patrząc na niego z podniesioną brwią, a Ben spiął się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było to możliwe.
Chwile później pokiwał nam głową, że rozumie nasze zdanie. Następnie zaczął pisać do kogoś SMS-a. Idiota. Stwierdziłam w myślach. Jakieś pięć minut później byliśmy już w Auradonie przed głównym budynkiem. Wysiedliśmy z limuzyny i tam przywitał nas Doug. Chłopak Evie i równocześnie osoba, do której mamy kierować wszelkie pytania. Jakby było nam to potrzebne. Oprowadzili nas na szybko po budynku, w którym będziemy mieli lekcje, dali plan lekcyjny i odprowadzili do pokoi. Mi się trafiło, że byłam w pokoju razem z Marry. Kiedy tylko zostałyśmy już same zaczęłyśmy rozmowę.
— Jakiś plan? — zapytałam patrząc na nią.
— Taki całkowicie dokończony? Jeszcze nie, ale zalążek już jest. — odpowiedziała mi dziewczyna rzucając się na łóżko.
— A może powiesz coś więcej? Bo nie, że coś, ale w myślach czytać nie potrafię. A szkoda. Byłaby to bardzo użyteczna zdolność. — powiedziałam kładąc swoją torbę na łóżku i zaczynając poszukiwania swojej piżamy.
— Piżama ci się raczej nie przyda. Idziemy pozwiedzać. —powiedziała wreszcie Marry.
— Wycieczka krajoznawcza? — zapytałam ze śmiechem.
— Jak najbardziej. Najlepiej będzie znaleźć jakieś miejsce gdzie nikt nas nie znajdzie i będziemy mogli snuć najgorsze z możliwych planów. — powiedziała Marry podnosząc swoje cztery litery z łóżka.
— A reszta wie o tym?
— No jeszcze nie.
— Ehh. Idę szukać Gretel, Issabelle i Zevona. Ty zajmij się Hakiem i Heath'em. — powiedziałam ruszając w stronę drzwi. Zaczęłam poszukiwania pokoju naszych wspólnikowi. Po drodze trafiłam na Carlosa.
— Cześć Holly! Gdzie idziesz? — zapytał z uśmiechem. Szczerze to nie wiem z czego on się tak cieszy.
— Cześć. Szukam Gretel i Issabelle. Muszę z nimi porozmawiać o kobiecych sprawach. Wiesz może gdzie je znajdę? — zapytałam go po czym zwróciłam swoj wzrok na moje czerwono-czarne paznokcie.
— Jasne. Chodź. — powiedział po czym pociągnął mnie za rękę. Już po chwili byliśmy pod jednym z pokoi.
— No to tutaj. — powiedział. Kiwnęłam głową po czym weszłam do środka. Nigdy za nic nie dziękowałam tej bandzie i jak na razie nie mam zamiaru tego zmieniać. W środku faktycznie była Gretel i Issabelle.
— Co jest? — zapytała siostra Zevona. Podeszłam jak najbliżej ichi powiedziałam szeptem:
— Wieczorem sobie pozwiedzamy ten zamek. Musimy ogarnąć gdzie co jest. — dziewczyny pokiwały mi głowami na znak, że rozumieją.
— Dobra, a gdzie twój brat? Pójdę i też mu to powiem. — Issabelle na szybko wytłumaczyła mi jak dojść do pokoju jej brata.
Nie czekając na nic więcej wyszłam od nich. Dojście do pokoju Zevona nie zajęło mi dużo czasu. Tym razem zapukałam do pokoju, bo jakoś ciężko mi było uwierzyć, że chłopak ma pokój sam. I miałam racje. Drzwi otworzył mi jakiś blondyn. On z tego co pamiętam jest synem Kopciuszka.
— Czego tu szukasz? — zapytał w dość niegrzeczny sposób.
— Przyjaciela. Dokładniej mówiąc Zevona.
— Do ciebie! — krzyknął chłopak w głąb pokoju. Już po chwili miałam przed sobą poszukiwanego przeze mnie chłopaka.
— Chodź na chwile. — powiedziałam. Kiedy byliśmy na korytarzu rozejrzałam się czy nikt nas nie podsłuchuje po czym powiedziałam chłopakowi o tym samym co dziewczyną. Na koniec dodałam:
— Dasz radę się urwać od tego wariata?
— Nie musisz się martwić. Przecież moją matka jest Izyma. Zrobienie eliksir snu trudne nie jest. — powiedział ze śmiechem.
— Trzymam cię za słowo. — Wróciłam do pokoju.
Tam już oczywiście czekała na mnie Marry. Powiedziałam jej o wszystkim i teraz zostało nam tylko czekać. Kiedy wybiła godzina druga w nocy wyszłyśmy z pokoju. Ruszyłyśmy w przeciwne strony po resztę. Kiedy byliśmy już wszyscy razem poszliśmy pozwiedzać. Zajęło nam to około półtorej godziny. Na sam koniec została nam kotłownia. Na pierwszy rzut oka nic specjalnego. Dopóki nie szło się wzdłuż jednej ze ścian. Znajdowało się tam wgłębienie, a za nim dość małe pomieszczenie jednak wystarczające na nas wszystkich. Tyle nam wystarczyło. Wróciliśmy do pokoi i poszliśmy spać. I no cóż chyba każdy z nas miał świadomość, że jutro spóźni się na zajęcia.
CZYTASZ
Następcy: It's Not The End
FanfictionHolly, Marry, Harry, Uma, Gil i kilkoro innych postaci powracają! Jednak tym razem ich plan jest lepiej dopracowany. Na dodatek do ich gangu dołączy jeszcze kilka osób. Jednak pozostaje pytanie po czyjej stronie tym razem stanie Mal, Evie, Jay i Car...