Emocje zawsze były moim największym wrogiem. Kiedy czułem, że stoję na niepewnym gruncie, od razu czułem silną potrzebę sięgnięcia po to, czego powinienem zawsze unikać. Informacja o wypadku Andreasa sprawiła, że poczułem się zagubiony i nie wiedzieć czemu spisałem go na straty. Nie wiedziałem nawet co dokładnie się wydarzyło, a w mojej głowie już pojawiały się obrazy czarnych worków i brązowych trumien. Tak bardzo bałem się, że Andreas umrze zanim powiem mu jak wiele dla mnie znaczy, że jakiś głos wewnątrz mnie szeptał mi, że ja też powinienem umrzeć. Nie chciałem tego, chciałem przestać o tym myśleć i zamiast przywoływać tragiczne obrazy chwycić się nadziei, że jeszcze nic straconego, że Andreas żyje. Chciałem o wszystkim zapomnieć, chciałem zapomnieć o tym tak bardzo, że moje nogi dobrze wiedziały dokąd iść. Wiedziały gdzie znajdę ukojenie i to co pomoże mi się zmierzyć z sytuacją.
Nie sądziłem, że dawne znajomości na coś mi się przydadzą, ale byłem człowiekiem w potrzebie i wiedziałem, że jeśli wezmę ze sobą odpowiednią kwotę to mój wspaniały, dawny przyjaciel sprzeda mi heroinę, którą handlował od dobrych kilku lat. Wiedziałem, że nie będzie zadawał żadnych pytań, biznes to biznes, pieniądze skutecznie zamykały usta wielu osobom, on był jedną z nich.
Wróciłem do mieszkania Andreasa z tym czego potrzebowałem, w głowie wciąż widziałem jego nieobecne spojrzenie, wciąż pojawiała się myśl, że straciłem go na zawsze, że wszystko skończone, a on już nie żyje. Obwiniałem się, tak strasznie się obwiniałem, bo to przecież była w pełni moja wina, nie upilnowałem go, poszedłem zrobić mu zakupy, a on w tym czasie potrzebował mnie bardziej. Wsiadł do samochodu sam, pojechał, miał wypadek, a ja nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem zrobić nic, żeby go uratować.
Telefon znowu zadzwonił, bałem się, że to Markus ze złymi wiadomościami, nie chciałem odebrać, więc tego nie zrobiłem. Cały trząsłem się ze strachu, a z moich oczu ciekły łzy, łzy przerażenia, smutku i wszystkiego na raz. Nagrał się na telefonicznej sekretarce.
— Stephan, wszystko w porządku, jesteś tam? Oddzwoń jak tylko będziesz mógł.
Nie powiedział nic o Andreasie, i nie wiedzieć czemu poczułem jakby już o nim zapomniał, jakby wyparł z głowy jego istnienie. Pytał czy wszystko w porządku, ale ja w tym momencie nie byłem ważny, to co działo się ze mną było nieistotne, najważniejszy był Andi. Andi miał przeżyć. W myślach modliłem się i błagałem, żeby to nie było nic poważnego.
Z perspektywy czasu nie potrafię zrozumieć sam siebie, zamiast poprosić Markusa, żeby przyjechał i zabrał mnie do szpitala, po prostu sięgnąłem po heroinę. Byłem tak słaby psychicznie, że nie potrafiłem udźwignąć faktu, że Andreas miał wypadek. Zamiast przyjąć to na klatę i pojechać sprawdzić co z nim, od razu zacząłem traktować go jakby już nie żył.
I sam siebie wpędziłem w bagno, kolejne ukłucie, które miało przynieść spokój, ale tym razem przeliczyłem się i to bardzo. Za duża dawka, za duże zło.
Zanim straciłem świadomość zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem. Jak mogłoby wyglądać, gdybym nie popełniał błędów. Miałbym dobre relacje z rodzicami, w skokach byłbym dobry tak jak Andreas, a może nawet i lepszy. Nie bałbym się mówić prawdy, nie uciekałbym przed miłością, życie mogłoby wyglądać o wiele lepiej niż w mojej obecnej sytuacji, ale byłem zbyt słabym człowiekiem, nie radziłem sobie z niczym. Potykałem się o własne nogi, sam rzucałem sobie kłody.
Sam siebie spisałem na straty. Uznałem, że fakt, że żyje jest bardzo zabawny — traktowałem siebie jak nieudany eksperyment. Nie chciałem pozwolić sobie chociażby na chwilę szczęścia, odpychałem Andreasa, ale tak naprawdę robiłem to po to, żeby go chronić. Nie chciałem przytłaczać go swoimi problemami. Wciąż o nim myślałem, chciałem zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy, ale jednocześnie miałem świadomość, że muszę zniknąć z jego życia, żeby on mógł żyć dalej i o mnie zapomnieć. Wiedziałem, że minie trochę czasu zanim o mnie zapomni, wiedziałem, że zawsze będzie siedział gdzieś w mojej głowie, a w głębi serca zawsze będę go kochał, ale przecież czas leczy rany. Będzie mu lepiej beze mnie.
Zanim straciłem przytomność postanowiłem, że odejdę bez słowa, że jeżeli Andreas przeżył wypadek, to znowu ucieknę, ale tym razem gdzieś daleko, żeby już nigdy nikt mnie nie odnalazł. Na granicy świadomości postanowiłem, że ucieknę, bo tylko w ten sposób sprawię, że będzie mógł być szczęśliwy.
Teraz już wiem jak głupi byłem.
CZYTASZ
you can be my hero
FanfictionStephan, czy nie tęsknisz za tym co było? Czy pamiętasz jak to jest być szczęśliwym? Czy twoje życie jest zbudowane z kłamstw? Czy jesteś w stanie dalej tak żyć? Kontynuacja: you can be my angel Okładka: @modest_amaro