#2

594 86 6
                                    

Markus stał oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem w oczach, jakby wszystko co mu powiedziałem było tylko bajką. Ale moje słowa były całą prawdą, którą tak długo ukrywałem przed światem. Wiedzieli tylko moi rodzice, poniekąd to z ich winy nie miałem dachu nad głową, ale zdawałem sobie sprawę, że głównym sprawcą tego jak potoczył się mój los byłem ja sam.

— Udało ci się ukrywać to tak długo? — zapytał — Naprawdę nie potrafię uwierzyć, że to co mówisz jest prawdą. Nigdy w życiu bym się nie domyślił, grałeś przed nami tak, że wydawało się, że wszystko jest okej. Dlaczego nam po prostu nie powiedziałeś? Przecież byśmy ci pomogli.

Oczywiście, wiedziałem, że jeśli komuś powiem to otrzymam pomoc, ale razem z tym dostanę też litość, czasem nawet oskarżające spojrzenia. Wolałem udawać, żyć takim życiem do jakiego się przyzwyczaiłem. Czasami łapałem się na tym, że będąc przy Andreasie chciałem mu o wszystkim powiedzieć, ale bałem się, że go stracę, nie chciałem, żeby ciężar moich problemów dopadł również jego.

— Nie chciałem, żebyście patrzyli na mnie przez pryzmat tego jak skończyłem. Dla was byłem tylko Stephanem, nowym, który dobrze sobie radzi na skoczni. Gdybyście o wszystkim wiedzieli, byłbym dla was zupełnie kimś innym, kimś z kim nie chcecie gadać, kimś, kto przegrał całe swoje życie, ale na pocieszenie dostał trochę talentu — stwierdziłem — Nie mówiłem wam i dzięki temu miałem choć namiastkę waszej przyjaźni, nigdy nie chciałem od was litości. Andreas, on był jednym z powodów mojej ucieczki. Nie chciałem skrzywdzić go mówiąc mu całą prawdę.

— Czasami najgorsza prawda jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo. Nie wiesz co się działo po twoim odejściu — spojrzałem na niego pytająco — Wszystko ci opowiem, ale jeszcze raz powiedz mi jakim cudem udało ci się tak długo udawać.

Historia nie była skomplikowana, ale Markus był osobą, której o wszystkim trzeba mówić dwa razy. Jak osoba bezdomna może stwarzać pozory, że jednak wszystko w jej życiu jest w porządku? Kiedy rodzice wyrzucili mnie z domu zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania na zmianę, trochę pieniędzy. Początkowo sypiałem w tanich hotelach, ale duża część pieniędzy szła na to co ściągnęło mnie na samo dno. Do kadry dostałem się jeszcze zanim byłem bez grosza. Na treningach zjawiałem się sporo przed czasem, żeby skorzystać jeszcze z łazienki i wyprać brudne rzeczy, jeżeli nie udało mi się przyjść szybciej, to przychodziłem spóźniony, żeby nikt nie nabrał podejrzeń. Nikt nie wiedział gdzie mieszkam, bo sypiałem tam gdzie mogłem. Zawsze to ja przychodziłem do innych, nie oni do mnie. Stwarzanie pozorów stało się moim celem numer jeden, do tego stopnia, że żyłem tylko na pozór.

— Najtrudniej było przestać. Emocje były moim najgorszym wrogiem, dlaczego trafiłem do szpitala? Przez miłość, która popchnęła w stronę tego przed czym starałem się bronić. Wiesz, chciałem przestać, wrócić na dobry tor i stać się człowiekiem, którym byłem kiedyś, chciałem zrobić to dla siebie, a przede wszystkim dla Andreasa, ale dla mnie nie było już żadnego ratunku. Nie chciałem, żeby poszedł ze mną na dno, wolałem uciec — powiedziałem niemal szeptem.

Markus podszedł do mnie i usiadł tuż obok, prawą dłonią poklepał mnie pokrzepiająco po plecach.

— Twoja ucieczka była dla niego większym ciosem niż ci się wydaję. Prawdę pewnie by zniósł, bo miałby przynajmniej ciebie obok — stwierdził Markus — Starałem się mu pomóc, uwierz mi robiłem wszystko, żeby tylko wrócił stary, uśmiechnięty Andreas, ale razem z tobą zniknął jego uśmiech. Minęło dużo czasu zanim wrócił do siebie, a raczej nauczył się grać szczęśliwego. Cały czas mu cię brakuje, ale nauczył się o tym nie mówić, jakby każdego dnia starał się o tobie zapominać, ale wieczorami w jego głowie pojawia się myśl, gdzie jesteś i wszystko wraca. Nie powinieneś uciekać, mogłeś zostać i wszystko mu wyznać. Przecież to nic nie zmieni — wskazał na moją rękę — To nie czyni cię gorszym człowiekiem, przecież cię znamy, nie rzucimy cię w kąt, bo popełniłeś błąd. Każdy ma do niego prawo. Andreas zasługuje na prawdę, powinieneś się z nim spotkać i mu wszystko wyjaśnić.

Z jednej strony strasznie chciałem go zobaczyć, spojrzeć w jego oczy i zapomnieć o tym co było, wyrzucić z głowy przeszłość i zająć się tylko teraźniejszością. Jednak strasznie się tego bałem, wiedziałem, że będzie na mnie zły, zawiedziony tym co zrobiłem, nie chciałem w jego oczach dostrzec smutku, takiego jaki zobaczyłem w oczach moich rodziców, kiedy wyrzucili mnie z domu. Nie dali mi szansy na naprawę swoich błędów, potraktowali jak śmiecia, ale nie miałem im tego za złe, przecież zasługiwałem tylko na to.

— Nie wiem czy kiedykolwiek mu o tym powiem, chyba nie znajdę w sobie tyle odwagi. Jestem tchórzem, potrafię tylko uciekać, zamiast uporać się z problemem — stwierdziłem.

— Kiedyś będziesz musiał mu powiedzieć — odparł Markus z uśmiechem na ustach.

Ten uśmiech był ostrzeżeniem, wiedziałem, że w jego głowie już snuje się plan w jaki sposób wepchnąć nas sobie w ramiona. Wiedziałem, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy będę musiał stanąć z Andreasem twarzą w twarz. 

you can be my heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz