Rozdział III

2.1K 182 190
                                    

- Co to za statek? - Mruknął Poe, zajmując fotel drugiego pilota. Obok niego zasiadł Chewie, który od razu zabrał się za główny pilotaż. Pod ich nogami stał zniecierpliwiony BB-8, czekający na rozkazy od swojego właściciela. Nie chciał go przecież zawieść.

- Mogę wam pomóc - stwierdziła Rey, wchodząc do kokpitu. Dameron odwrócił się do niej i posłał dziewczynie zadziorny uśmiech.

- Zostaw to zawodowcom. - Mrugnął do dziewczyny i ponownie wrócił do pracy. Rey przekręciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi. Nikt nigdy nie wierzył w jej umiejętności do pilotowania wszelkiego rodzaju statków. A talent ten miała już we krwi. Postanowiła zostać w kabinie, aby w razie czego im pomóc. Poe jeszcze się zdziwi.

Chewie zawył niewyraźnie, wskazując palcem na panel łączności.

- Chcą nawiązać kontakt? - Zdziwił się Dameron, patrząc na próbę połączenia. Z niechęcią wcisnął przycisk. - Nudzi się wam? - Zapytał, pochylając się do mikrofonu. - Jak chcecie zrobić komuś kawał, to nad planetą Crait macie duże pole do popisu. Podpowiem, że generała Hux'a możecie wpienić tekstem "twoja stara".

- Oj, trafił się zadziorny złodziej statków - odpowiedział starszy, męski głos w głośniku. - Prawie taki sam, jak jego prawdziwy właściciel.

Rey zmarszczyła czoło. Czyżby mogło chodzić o Hana Solo, do którego należał Sokół Millenium? Chciała już zadać pytanie, jednak Poe nie dawał za wygraną. To on tu był od telefonicznych żarcików.

- Staruszku, odpuść sobie. Złodziejem nie jestem, a ty lepiej uważaj, żeby ci szczęka nie wypadła - odwarknął Poe, zachowując poważny ton głosu. Rey zmieszała się. Mężczyzna niepotrzebnie robił sobie wrogów. Mógł przecież wyjść pokojowo z tej sytuacji, a zwłaszcza, że prawdopodobnie chodziło o Hana Solo.

- A żeby tobie pielucha nie spadła, smarku. - Męski głos również starał się nie tracić cierpliwości. - Dam wam wybór i mam nadzieję, że rozsądnie wybierzecie. Albo lądujecie na najbliższej planecie i oddajecie statek, albo sami sobie jakoś poradzimy.

- Ciekawe jak - mruknął Poe, przewracając oczami.

- Może wam lepiej pokażemy - stwierdził entuzjastycznie mężczyzna po drugiej stronie łączności. W jednej chwili spod Sokoła wyleciało pięć myśliwców, które zaczęły krążyć wokół statku. Poe uniósł brew.

- Na cholerę wam ten stary złom? - Ciągnął Poe, trącąc łokciem Chewie'go. Wookie spojrzał na niego pytająco, a mężczyzna wskazał podbródkiem na panel. Pilot jednak nie zrozumiał, o co chodzi Dameron'owi.

- Powiedzmy, że jestem bardzo sentymentalnym człowiekiem - głos odpowiedział na pytanie. Trójka ludzi w kokpicie Sokoła dostrzegła, jak myśliwce próbują odciąć im drogę ucieczki, najwidoczniej szykując się również na atak. Poe ponownie trącił zdezorientowanego Chewie'go łokciem. Tym razem Rey zorientowała się, o co chodzi mężczyźnie.

- To masz problem - odparł Dameron, wymieniając spojrzenia z Wookie'm. Włochaty pilot wzruszył ramionami i wyciągnął przed siebie dłonie w geście poddania się. Rey przekręciła oczami.

- Hipernapęd, Chewie! - Wypaliła i szybko zakryła sobie usta. Nie chciała powiedzieć tego na głos. Teraz zdradziła ich plan.

- Nie ma czasu - mruknął Poe, samemu przejmując stery. Wciskał po kolei przyciski, jednak przerwał mu śmiech mężczyzny w głośniku.

- Chewie? - Zapytał głos starszego mężczyzyny. Wookie zerknął na Rey i Damerona, aż w końcu wybuchnął rykiem. Wydawał się być uradowany.

- Kto? - Zapytała Rey wraz z Poe.

*

- Lando - westchnęła Leia, uśmiechając się ciepło. Tuż przed nią stanęła sylwetka starszego, czarnoskórego mężczyzny, który nie mógł się napatrzeć na panią generał. Uśmiechnął się nonszalancko i pokręcił głową z niedowierzaniem.

Obiecałeś - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz