04. Hey Pine Tree, would you like to watch a movie?

870 72 32
                                    

Pov. Dipper

Tak, cała szkoła już od dawna huczała od plotek, że Bill i Will stali się moimi znajomymi.

William był totalnym przeciwieństwem swojego brata, przez co od razu go polubiłem - cichy, spokojny i ogólnie typ myśliciela. Czasami jednak bywał zbyt ponury, a wszystkie jego myśli często sprowadzały się do jednego - śmierci. Jednak dało się z nim normalnie porozmawiać, nie będąc narażony na piski i molestowanie, tak jak to robił jego brat. No dobra, może to to nie było molestowanie, ale denerwowało mnie, kiedy dźgał mnie palcami pod żebra, łapał za policzki, albo, o zgrozo, zaczynał mnie łaskotać. To było prawie jak gwałt, a ja wciąż nie pałałem do niego specjalną sympatią; był irytujący, głośny i obrażalski. Jeszcze gorzszy niż parę lat temu. Ale mimo to postanowiłem zawrzeć z nim układ, zlitować się nad nim, bo zrobiło mi się go... Szkoda? Sam nie wyobrażałem sobie, jakbym się zachował, gdybym był nieśmiertelnym i wszechpotężnym demonem, a przez masę błędów i porażek został skazany na nieokreślony czas tortur oraz upokorzenie.

- Siemka, Pine Tree..!

- Zamknij się. - warknąłem do blondyna, zamykając szafkę. - Czy ty nie rozumiesz, że jestem Dipper?

- Okey, Mason. - zaśmiał się, a jego brat wciąż stał cicho, przypatrując się całej sytuacji.

- Błagam, Will, powiedz mu coś.

Niebieskowłosy spojrzał na swojego brata, po czym uśmiechnął się i powiedział :

- Mówię ci coś.

A Bill zaczął się śmiać, a po chwili jego brat razem z nim. No tak, może byli kompletnie różni, jednak dogadywali się znakomicie. Szczególnie, jeśli w grę wchodziło irytowanie mnie. Demony chyba nie rozumiały, że człowiek może mieć gorszy dzień, a wtedy lepiej nie wchodzić mu w drogę. Warknąłem zdenerwowany i odwróciłem się na pięcie, kierując się do wyjścia ze szkoły.

- Dippy, dzieciaczku. - zachichotał Bill, idąc tuż za mną i próbując się ze mną zrównać. - Czy ty musisz być taki obrażalski? To tylko imię...

- Którego nie cierpię. Tak samo jak tego cholernego "przezwiska".

- JESTEŚ Pine Tree. To nie mój wymysł. - powiedział, wychodząc ze mną z budynku. - No nie gniewaj się, Dipper...

- Będę.

- A gdybym zabrał cię na kawę?

- Ludzie nie piją tylko kawy, nie uważasz? - prychnąłem, kierując się na pobliski przystanek.

- No to... Lody?

- Nie mam ochoty.

- A więc kino! - krzyknął, łapiąc mnie za rękę.

- Puszczaj! Chcę do domu!

- Nie...!

Wyszarpałem mu swoją rękę, spoglądając w jego oczy.

- Jesteś moim niewolnikiem. Sam o tym powiedziałeś. Więc nie możesz mi się stawiać. Masz robić to, co ci każę.

- ... Nieprawda! Mam też własne zdanie!

- Nie sądzę. Niewolnicy nie mają nic do gadania. - zaśmiałem się, wsiadając do autobusu, który podjechał.

- Niewolnicy muszą też trzymać się swoich panów! - zachichotał jak dziecko, po czym również wsiadł do autobusu. Odebrał mi moją torbę, po czym zrobił krok w moim kierunku, wyraźnie naruszając moją przestrzeń osobistą.

- C-c-co ty wyprawiasz? - zapytałem, spoglądając na ziemię. Nasze buty stykały się ze sobą i przysiągłbym, że gdybym uniósł głowę, nasze twarze dzieliłyby maksymalnie kilkanaście centymetrów, co dla mnie, samotnika, było niekomfortowe.

Hey, Pine Tree |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz