Pov. Dipper
Następnego dnia razem z Harriet wybraliśmy się do galerii w poszukiwaniu czegoś do czytania. Moja przyjaciółka od razu zniknęła w świecie jakiś mang i romansideł, podczas gdy ja znalazłem dla siebie całkiem ciekawą powieść science fiction i dwa magazyny naukowe. Harri zaś nie próżnowała i wzięła sobie cztery książki i z pięć tych pseudo komiksów. Nadal nie rozumiałem, co dziewczyny widziały w tych dziwnych powiastkach. Harriet jednak nie była jak te wszystkie dziewczyny, że piszczała i skakała na wszystkie strony, by pochwalić się mangami. Była cichą czytelniczką i w ogóle nie próbowała mnie zmusić do przeczytania którejkolwiek z nich.
Następnie Harri zaciągnęła mnie do sklepu z odzieżą typową dla punków, czyli dla niej. Zmusiła mnie też do przymiarki jakiejś czapki, w której całkiem nieźle wyglądałem, ale oboje stwierdziliśmy, że jedyną czapką, którą powinienem nosić, jest ta z sosną, którą przywiozłem z wakacji w Gravity Falls. Chociaż ostatnio nie nosiłem nakryć głowy, bo moje włosy coraz lepiej się układały i nie wyglądały, jak gniazdo dla ptaków.
Na samym końcu udaliśmy się do Subway'a, gdzie wzięliśmy jakieś kanapki i coś do picia. Podczas gdy ja w ciszy zająłem się swoim jedzeniem, moja przyjaciółka opowiadała na temat jakiejś strony o demonach, którą znalazła i mówiła o wielu rzeczach, które były stekiem bzdur, zapewne wyssanych z palca. Przez cały ten czas wpatrywałem się w jej szare oczy, starając się jak najlepiej wyczytać z nich jej emocje. Zawsze wesoła, nigdy nie potrafiła się na kogokolwiek zdenerwować. Delikatna i urocza na swój sposób...
- Tak w ogóle, jak twój tatuaż? - spytała, pijąc swoją colę.
- Tatuaż... - zacząłem niepewnie, a dopiero potem przypomniało mi się, jak razem z Harriet w styczniu wylądowaliśmy na jakiejś imprezie i mocno wstawieni poszliśmy sobie zrobić tatuaże. Ona zdecydowała się na błękitne lilje, które ciągnęły się od kolana, aż do biodra, ja zaś na szyfr, który znałem tylko ja i wujek Ford, wydziarałem sobie na ramieniu. - Jest okey. A twój?
- Moja siostra jest nim zachwycona. - zaśmiała się, kręcąc głową, a burza jej zielonych loków opadła na jej twarz. Sięgnąłem, by je odgarnąć za jej ucho, na co ona się zarumieniła.
- Tak w ogóle, to co robimy w wakacje? Jakoś nie uśmiecha mi się siedzenie tutaj.
- Możemy gdzieś pojechać... Może znowu do Gravity Falls? Podobno wybudowano tam jakiś fajny hotel, nie będziemy musieli zatrzymywać się u twoich wujków.
- Brzmi spoko. - wzruszyłem ramionami, po czym dokończyłem swoją herbatę. - Idziemy?
- Yhm.
Całą drogę powrotną do jej domu, która trwała naprawdę długo, rozmawialiśmy na temat różnych odkryć i o tym, by w tym roku spróbować złapać jakiegoś Gnoma. Zaśmiałem się na wizję Harriet z jakąś siatką, która gania te pozornie urocze, a jednak niebezpieczne stworzenia po lesie, przez co dostałem od niej w tył głowy, ale to tylko sprawiło, że jeszcze głóśniej się zaśmiałem. Zielonowłosa poczerwieniała wtedy i przyśpieszyła kroku, a ja pewnie podążyłem za nią. Zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy ja przez moją ciapowatą naturę potknąłem się na prostej i równej drodze, lecąc z hukiem na chodnik. Harriet podeszła wtedy do mnie od razu, chcąc pomóc mi jakoś wstać. Zaczęła się śmiać, kiedy w końcu udało mi się wstać i wspięła się na palce (bo była naprawdę niziutka - miała może metr pięćdziesiąt pięć wzrostu), by wyciągnąć z moich włosów jakieś listki, które się znalazły, sam nie wiem jak. Dziewczyna jeszcze chwilę się śmiała, a ja wtedy nie miałem serca jej powiedzieć, że wywróciłem się specjalnie, bo zawsze poprawiała jej humor moja ciapowata natura.
CZYTASZ
Hey, Pine Tree |ZAWIESZONE|
Fiksi PenggemarMinęło kilka lat od czasu, kiedy rodzina Pines pokonała Bill'a Cipher'a przed rozpętaniem apokalipsy na całym świecie. Teraz jedynym zmartwieniem Dipper'a i Mabel może być szkoła, rówieśnicy i rodzice, którzy zdają się w ogóle nie martwić swoimi dzi...