05. Hey Pine Tree, it's funny you're blushing

787 68 12
                                    

Pov. Dipper

Piątek wieczór to mój ulubiony czas w ciągu tygodnia - w spokoju mogę położyć się do łóżka, zakopać pod pierzyną i zagłębić się w jakiejś lekturze. Tym razem padło na dość wciągający kryminał, z drastycznymi elementami. Do tego zrobiłem sobie herbatę, zaś do jedzenia wziąłem kawałek sernika, który Mabel upiekła dzień wcześniej. Jak na plastikową lalkę całkiem nieźle gotowała. Miałem cały dom dla siebie, bo sister wybyła razem ze swoimi przyjaciółkamk, do kina na jakiś maraton romansideł. Ble...

Byłem w trakcie picia herbaty i czytania, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zmarszczyłem czoło, ponieważ Mab miała nocować u Bree, a ja nikogo się nie spodziewałem. Niechętnie zwlekłem się z łóżka, opatulając kocem i zakładając kapcie. Podreptałem do drzwi, przy okazji zapalając światło na korytarzu. Otworzyłem drzwi, przecierając zaspane oczy. Wziąłem głębszy wdech, kiedy dostrzegłem blondwłosego demona z reklamówkami w ręce.

- Czego chcesz? - spytałem dość łagodnie, przyglądając się mu uważnie. Ubrany był w ciemne jeansy, które opinały jego długie nogi, do tego biały top, który również przylegał do jego szczupłego i umięśnionego ciała, a na ramiona miał narzuconą błękitną koszulę w kratę. - I-i-i nie jest ci zimno? Mamy luty...

- Rada pozostawiła mi zdolność teleportacji. - skinąłem głową, a on mówił dalej. - Chciałem przeprosić. Za to w kinie. Unikasz mnie od kilku dni, a ja nie wiem, co się z tobą dzieje. Twoja przyjaciółka powiedziała mi, gdzie mieszkasz i co lubisz jeść najbardziej.

Przeklęta Harriet. Zapisałem sobie w głowie, że kiedyś zrobię jej o to taką awanturę, że przez kilka miesięcy nie będzie mogła się pozbierać. Tymczasem spojrzałem na twarz Cipher'a i dostrzegłem, że jego oczy były..  Złote. Lśniące, duże, złote oczy przypatrywały mi się w skupieniu, a kiedy w końcu oderwałem od nich wzrok, nieświadomie spojrzałem na blade usta demona. Odwróciłem szybko wzrok, przesuwając się w drzwiach.

- Wejdź. - rzuciłem, opatulając się szczelniej kocem i idąc w kierunku swojego pokoju. Bill ściągnął buty i po chwili podążył za mną.

- Przy okazji, mam kilka nowych wskazówek, co do naszego zadania. - powiedział, na co pokiwałem głową. Kompletnie zapomniałem o tym zadaniu, ale w końcu mogłem zabrać się za wykonanie swojej części układu.

Weszliśmy do pokoju, przy czym ja od razu rzuciłem się na łóżko, by zakopać się jeszcze pod kołdrą i wrócić do jedzenia sernika. Demon chwilę zastanawiał się, co ze sobą zrobić, a kiedy poklepałem miejsce obok siebie, ten niechętnie usiadł na wskazanym przeze mnie miejscu, po czym wyciągnął z jednej z reklamówek dość cienką książeczkę.

- To są wszystkie wskazówki, co do tej sprawy. - oznajmił, kładąc mi ją na kolanach.

- Tylko tyle? - zmarszczyłem brwi, otwierając książeczkę.

- To nie jest jakaś tam ludzka zabawka, nie sądzisz? To dziennik z nieskończoną liczbą stron, można zapisywać tu ile się chce.

- Wow... - zacząłem kartkować strony, jednak po chwili musiałem znowu wstać, by podejść do biurka, wziąć jakieś kolorowe karteczki, długopisy i inne, potrzebne drobiazgi. Stanąłem wtedy przed ścianą, gdzie wisiała pusta tablica korkowa, jakby tylko czekała na to, aż zacznę na niej coś zawieszać. Bill stanął obok mnie, przyglądając mi się w skupieniu.

- A więc... - zaczął demon, ale przyłożyłem mu palec do ust, by zamilkł. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie i nie odezwał się.

- Ustaliliście, że sprawca jest człowiekiem z mojego wymiaru, ma maksymalnie dwadzieścia pięć lat, prawdopodobnie jest mężczyzną i ma słabą kondycję? - zmarszczyłem nos - Jak można ustalić słabą kondycję, nie widząc tej osoby?

Hey, Pine Tree |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz