Rozdzial #5

35 3 5
                                    


Zdążę... Tak! Jeszcze jest poniedziałek. Sorki że tak późno, ale jest jeszcze poniedziałek.

(Rozdział dedykuję JosselinClavis. Wszystkiego najlepszego! ^_^)

I błagam. Przeczytajcie notkę na dole.
Thx.

~~~

- Świetnie. Normalnie genialnie.-
Powiedziałam waląc głową w ławkę.
A, że za mocno to zrobiłam mój ból oznajmiłam krótkim "ał", na co Leo się zaśmiał.

- Spokojnie. Za 10 minut powinna się skończyć przerwa - Powiedział i położył nogi na ławce zaczynając się bujać na krześle.

- Ta - stwierdziłam i spojrzałam w okno.

Nie rozumiem jak teraźniejsi ludzie mogą się połapać w tych wszystkich lekcjach, przerwach, wzorach, mapach, firmach czy eksperymentach.

Do tego ten dziwny styl. Wszystko w jednolitym kolorze, żadnych malowideł na ścianach ani nic. Nie ma obrazów, dywanów ze wzorami.. Meble dziwne jakieś, zwyczajne, bez zdobień... Wszystko jest jakby... proste.

Ta cała szkoła też mnie zaczyna denerwować, pomimo tego że jestem tu zaledwie jeden dzień. Współczuję tym co chodzą do tej dziwnej hali tortur prawie całe życie.

Ciekawa jestem też jak w tych wszystkich mózgach ta cała wiedza się mieści. Tymbardzoej nie wiem czy mnie i mojemu rodzeństwu uda się to wszystko ogarnąć. W końcu jedyne czego się uczyłam to dzierganie, gotowanie, czesanie oraz wymawianie słów tak by brzmiały elegancko. Chodzenie z książkami na głowie oraz odróżnianie łyżeczki do gorących napojów od łyżeczki do deserów.

- Serio uczyłaś się odróżniania łyżeczek? - powiedział mój "kompan z klatki" przypominając o swoim istnieniu - Po co? -

- Bo "tak wypada hrabinie" - oznajmiłam tworząc palcami w powietrzu cudzysłowie.

Gdy to powiedziałam usłyszałam huk i zobaczyłam jak Leo leży na podłodze tak że oparcie znajdowało się pod nim.
- Jesteś hrabiną? - spytał z niedowierzaniem.

- Jeju... Nasza planeta podzielona jest nie na "kraje" jak u was, tylko na hrabstwa. Każdym hrabstwem rządzi hrabia a jego dzieci to hrabiny, bez względu na płeć. Dla mnie bez sensu, ale co ja mam do gadania? - wzruszyłam ramionami słysząc dzwonek.

- No wreszcie. - Powiedział chłopak.
- Co teraz masz? - spytał a ja wyjęłam z torby świstek papieru który dała mi pani Viola (dop. Taka typowa pani Wiola xD) po zakończeniu poprzedniej lekcji.

- Jaki jest teraz wasz dzień? - spytałam.
- Wtorek -
- Tooo... - Popatrzyłam na rubrykę z napisem "wtorek". (Dziwna nazwa, ale nie wnikam) Minęła już druga lekcja więc teraz...
- Jakiś "angielski" - oznajmiłam chowając kartkę.
- A. Ja mam chemię. - gdy to powiedział usłyszeliśmy dźwięk odkluczania drzwi, po czym weszła do sali nauczycielka a za nią jacyś ludzie.

- A wy co?! - spytała i podparła się pod boki.
- Pani Logrey nas zamknięta przez przypadek. Przepraszamy już wychodzimy - powiedziałam po czym wstałam z krzesła i razem z szatynem wyszliśmy z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam i poszłam w prawo.

- Sala od Anglika jest w lewo - usłyszałam jeszcze za sobą rozbawiony głos chłopaka.
- Dokładniej na końcu korytarza - Zatrzymałam się więc, obróciłam się w jego stronę i podeszłam do wyszczerzonego Leo.
- Dzięki - powiedziałam i poszłam w swoją stronę. - Do zobaczenia! - zawołałam jeszcze.

~Może nawet do "pomyślenia" ~ usłyszałam w głowie i się zaśmiałam.

Pov Leo

Nie no. Weszła do złej sali. Zaraz potem jednak, wyszła z niej i pokierowała się do właściwej z wtórującym jej moim śmiechem. Teraz zniknęła mi z oczu, a ja z bananem na ryju powędrowałem w drugą stronę do pracowni chemicznej.

Green & Black [NIESKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz