1. Niegrzeczna.

2.4K 89 14
                                    


Składam bukiet kwiatów na płycie nagrobnej i delikatnymi ruchami dłoni zdejmuję z niej zwiędłe, pożółkłe liście. Opuszki palców śledzą wyryte na niej litery. 

Zamykam oczy i opuszczam głowę czując ból. Delikatne podmuchy wiatru szarpią moje włosy, ale nie zwracam na to uwagi zatapiając się we wspomnieniach.

- Myślałaś, że zdołasz mnie przechytrzyć?

Victor przygląda się mi z lekko przekrzywioną głową w bok. Obrzucam go spojrzeniem pełnym nienawiści. 

Pierdolony skurwysyn.

- Mój ojciec przygarnął cię i dał dach nad głową, wyszkolił , jadłaś z nami przy jednym stole traktowana jak członek rodziny. – Nachyla się nade mną, a jego twarz wykrzywia wściekłość. – A ty nas kurwa, zdradziłaś! – Krzyczy, aż mi bębenki zatyka na chwilę. W jego oczach dostrzegam rządzę mordu i wiem, że nie będzie mi dane umrzeć szybko. Lubi bawić się swoimi ofiarami.

Bierze zamach i uderza mnie kilka razy pięścią w twarz. Głowa niczym  piłeczka odskakuje mi do tyłu, po czym bezwładnie opada na klatkę piersiową. Od siły uderzenia mam mroczki przed oczami, a po policzku czuję jak cieknie mi obficie krew.

- Spójrz mi w oczy, dziwko. – Syczy do ucha, ale nie mam siły podnieść głowy, więc szarpie mnie boleśnie za włosy i uderza w brzuch.  – No już!

Posłusznie wykonuję rozkaz, ale obraz przed sobą mam lekko rozmazany. Chwyta mnie za policzki i mocno ściska, aż z gardła wyrywa się cichy jęk protestu.

- Chciałem cię zabić, ale mam lepszy pomysł. – Mówi to taki tonem, aż  strach boleśnie ściska moje wnętrzności. 

– Przyprowadzić go.

Po chwili do pokoju wchodzą trzy osoby, z czego dwie podtrzymują jedną z nich, która praktycznie szoruje bezwładnymi stopami po podłodze. Sadzają go na krześle na przeciwko mnie i gdy światło pada na jego twarz, głośny szloch wstrząsa całym moim ciałem

Twarz ma fioletową, a na szyi widnieje gruba czerwona linia od podduszania, a ubranie jest w strzępach.

- Dziadku... - Szepczę zdławionym głosem. Unosi głowę i spogląda mi w oczy swoimi niewiarygodnie niebieskimi oczami, w których dostrzegam smutek, ale również i spokój.

- Tak sobie pomyślałem, że zabicie ciebie to za mało, więc zaprosiłem twojego jedynego żyjącego krewnego. Czyż nie zrobiło się kurewsko rodzinnie? – Odzywa się z zadowoleniem Victor tuż za moimi plecami.

- Zostaw go w spokoju. Masz przecież mnie. – Odpowiadam. Słyszę jego ciche kroki, po czym zjawia się w zasięgu mojego wzroku ze srebrnym pistoletem w dłoni. – Zabij mnie, ale dziadka zostaw w spokoju. – Mówię ostro, gdy dociera do mnie co zamierza zrobić. Muszę go powstrzymać za wszelką cenę, nim będzie za późno. Delikatnie przebieram rękoma, które mam związane z plecami, po chwili czuje jak wraca mi czucie w palcach. Zginam nadgarstek, a z rękawa kurtki wysuwa się mały nóż myśliwski, który zawsze noszę przy sobie. 

- Pięknie prosisz moja droga i prawie bym się zgodził. – Zatrzymuje się za dziadkiem, cały czas nie spuszczając ze mnie oczu. Uśmiecha się do mnie psotnie , wyraźnie delektując się chwilą.

Układam dłonie tak, aby móc chwycić ostrze i przeciąć nim więzy. Raz za razem przesuwam ostrze, kalecząc przy tym również siebie, ale nie zwracam na to uwagi. 

- Oczywiście zabiję cię, ale wtedy gdy pozbędę się jego. - Milknie na chwilę, pozwalając zawisnąć słowom w powietrzu. - Widzisz nic bardziej nie sprawi mi radość, wiedząc że gdy będziesz błagać mnie o szybką śmierć będziesz myśleć o tym, że to przez ciebie staruch nie żyje.

Mrok Mieszka w SzafieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz