Rozdział 1

140 5 0
                                    

Jessica potarła dłonią swój zesztywniały kark i poprawiła się w siedzeniu kierowcy. Od wielu godzin siedziała za kierownicą. Na szczęście 4 letni Alex od dawna smacznie spał na tylnym siedzeniu więc nie musiała robić zbędnego postoju. Wolała dojechać na miejsce jak najszybciej. W duchu modliła się żeby jej stary Ford nie rozpadł się po drodze na kawałki. Zużyty GPS pokazywał, że za chwile powinna skręcić z głównej drogi w prawo i po chwili będzie na miejscu. Za delikatnym zakrętem zobaczyła tabliczkę ,,Ranczo McKeenzie''. Strzałka nakazywała jechać w prawo tak jak GPS. Ranczo to dość dumna nazwa jak na małą farmę do której zmierzała, pomyślała Jess. Po kilku minutach zatrzymała samochód przed wielkim, zadbanym domem z werandą. Niepewnie wysiadła z auta i rozejrzała się wokół. Nie, pomyślała, to nie może być tu.. W tej chwili z domu wyszła kobieta. Miała około 60 lat, siwe, ładnie ułożone włosy i elegancie ale skromne ubranie. 

-Mogę w czymś pomoc? -zapytała z uśmiechem.

-Och...przepraszam.. ja chyba się pomyliłam-odpowiedziała młodsza z kobiet i chciała wrócić do samochodu.

-Ty jesteś Jessica?-zapytała kobieta stojąca na werandzie.

-Tak,  to ja..-odpowiedziała.

-W takim razie się nie pomyliłaś kochanie, czekałam na ciebie-powiedziała z uśmiechem i widząc , że dziewczyna nadal stoi w miejscu dodała- No... zabierz tego małego kawalera który się nam przygląda i zapraszam do środka.

Jessica bez słowa otworzyła drzwi i pomogła wysiąść synkowi po czym złapała jego małą rączkę i ruszyła z nim w kierunku domu. 

Jak z obrazkaWhere stories live. Discover now