Gdy wszystkie rzeczy były już w pokojach Sara zarządziła, że do końca tego dnia Jess ma jeszcze wolne aby mogli się rozpakować oraz żeby lepiej poznali się z Davidem. W końcu to głównie dla niego Jessica tu przyjechała. Nie wiedziała nic o matce chłopca ale narazie wolała o to nie pytać. Uznała, że skoro gospodarze słowem nie wspomnieli o ojcu jej syna to ona również nie powinna drążyć tematu matki swojego podopiecznego. Podczas rozpakowywania David cały czas był z nią i Alexem. Chłopiec mówił raczej mało, głównie to szeptał coś do nowego kolegi i razem chichotali. Jess uśmiechała się do chłopców i układała ubrania dalej. Gdy skończyli Sara zawołała wszystkich na obiad.
- Jessico, kochanie, jak już widziałaś mamy jadalnię ale zazwyczaj jadamy w kuchni, tu też jest duży stół a poza tym tak jest wygodniej.- powiedziała Sara.
-Uważam tak samo. Pozwól Saro, że pomogę ci chociaż podać jedzenie. -odpowiedziała.
Gdy jedzenie stało już na stole wszyscy zajęli miejsca i zaczęli jeść. Przy stole brakowało tylko Emmetta ale przecież mówił, że wróci późno.
-Może opowiesz mi więcej o moich obowiązkach Saro? -zapytała Jess.
-Oczywiście kochanie. Głównie to masz opiekować się Davidem. On potrzebuje kogoś młodego a ja już nie mam tyle sił żeby mu dorównać w zabawie. Dodatkowo liczę na twoją pomoc w przygotowywaniu jedzenia i lekkim sprzątaniu. Dwa razy w tygodniu przychodzą tu kobiety które zajmują się generalnym sprzątaniem całego domu. Cóż... to chyba tyle. Czujcie się tu jak u siebie. -powiedziała kobieta i uśmiechnęła się.
Po posiłku, mimo protestów pani domu Jess pomogła jej posprzątać i poszła z chłopcami na górę. Tam bawiła się z nimi aż do kolacji a później pomogła im się umyć i położyła do łóżek. Każdemu przeczytała krótką bajkę, ucałowała w czoło i poszła do swojego pokoju. Była wykończona więc szybko się umyła i położyła do łóżka a po kilku minutach już spała.
Rano, gdy tylko zadzwonił jej budzik kobieta wstała i poszła pod prysznic. Kilka minut później stała przed lustrem i suszyła swoje długie, kasztanowe włosy. Na codzień nie nosiła makijażu więc w łazience nie spędzała dużo czasu. Założyła wytarte dżinsy, białą koszulkę i trampki a włosy związała w kucyk. Gdy zeszła do kuchni nikogo tam nie było. Zaczęła więc przygotowywać śniadanie. Wstawiła kawę i zaczęła robić jajecznicę, tosty i kanapki bo nie wiedziała co gospodarze zwykle jedzą. Gdy wszystko było prawie gotowe poszła do chłopców. Okazało się, że obaj już nie śpią i siedzą w pokoju Davida. Jess poleciła im aby się ubrali i gdy maluchy zrobiły to o co ich prosiła razem zeszli do kuchni. Sara zdążyła już ustawić talerze i kubki na stole oraz nalać wszystkim soku.
-Och kochanie.. Nie musiałaś wstawać wcześniej żeby wszystko przygotować. Liczyłam tylko na drobną pomoc a nie na to, że będziesz mnie wyręczać we wszystkim- powiedziała.
-To żaden problem abym przygotowywała śniadania sama. Wy możecie dłużej pospać a ja i tak nigdy nie lubiłam się wylegiwać. -odpowiedziała Jess z uśmiechem i zaczęła nakładać jedzenie na talerze. Gdy postawiła ostatni pełny talerz na stole do kuchni wszedł Emmett. Dziś przynajmniej się ubrał- pomyślała Jess. Mężczyzna miał na sobie stare dżinsy, koszulę w kratę, kowbojskie buty oraz kapelusz który odłożył na wolnym krześle.
-Dzień dobry- powiedział i pocałował Davida w czoło a następnie zajął miejsce obok niego.
Podczas posiłku tylko chłopcy rozmawiali. Gdy wszyscy skończyli jeść Sara zaczęła zbierać brudne naczynia a patrząc na syna powiedziała :
- Pamiętaj co obiecałeś.
-Nie dasz mi spokoju co? -powiedział mężczyzna i westchnął bo wiedział, że z matką nie wygra. Dobra, zbierajcie się. Oprowadzę was trochę po okolicy.
Jessica posłusznie wstała z krzesła i pomogła ubrać się chłopcom. Gdy byli na zewnątrz Emmett ponownie się odezwał:
-Najszybciej będzie jak przejedziemy się konno. Wezmę do siebie Davida a ty Alexa i...- nagle przerwał widząc wielkie zdumienie na twarzy kobiety- o co chodzi?
- Jest jeden mały problem. Zarówno ja, jak i mój syn całe nasze życie spędziliśmy w mieście i konie to my znamy jedynie z książek i filmów. - odpowiedziała.
-Ech... tak myślałem . Ile ty właściwie masz lat dziewczynko? - zapytał patrząc na nią z góry.
- 23 i nie mów do mnie dziewczynko.
- Dla mnie jesteś dziewczynką.
- Jak sobie chcesz staruszku- odpowiedziała.
-Ej, wypraszam sobie. Mam dopiero 35 lat.
- Więc dla mnie jesteś staruszkiem- odpowiedziała i ruszyła do przodu.
Emmett uśmiechnął się pod nosem i minął kobietę aby iść przodem. Zaprowadził ich do stajni i pokazał wszystkie konie. Alex był zachwycony. Kochał zwierzęta ale nigdy nie miał nawet kotka. Ciotka miała alergię.
Następnie przeszli do pozostałych budynków przeznaczonych dla bydła. Te aktualnie były puste bo zwierzęta były na łące. Zobaczyli też kurnik, garaże a Emmett pokazał ruchem ręki ich ziemię.
- Wydaje mi się, że to wszystko.- powiedział.
- Dziękuję. Miło, że nas oprowadziłeś- odpowiedziała.
-No... śmiało.. zapytaj o matkę Davida.
-Nie widzę takiej potrzeby. Ty również nie pytałeś o ojca Alexa więc temat jest niewygodny dla nas obojga.
-A gdybym zapytał to byś mi powiedziała? -zapytał patrząc w jej zielone oczy.
-Nie- odpowiedziała i zawołała chłopców. -Jeszcze raz dziękuję.
Następnie ruszyła w kierunku domu w chłopcy pobiegli tuż za nią.
Emmett przez chwilę patrzył w ich kierunku a następnie ruszył do stajni po swojego konia.
YOU ARE READING
Jak z obrazka
RomanceMłoda i samotna matka dostaję posadę pomocy domowej i opiekunki do dziecka. Zostawia więc cały znany jej miejski świat i rusza do Teksasu aby wraz z dzieckiem zamieszkać na farmie.