Rozdział 20

103 7 2
                                    

Wieczorem Jess uciekła do swojego pokoju zaraz po tym jak położyła spać chłopców. Nie miała sił ani ochoty na rozmowę z Emmettem. Gdy mężczyzna delikatnie zapukał i wszedł do środka kobieta udawała, że śpi. Starała się unikać go przez kilka następnych dni. Jednak pewnego ranka mężczyzna siedział w kuchni gdy Jess zeszła przygotować śniadanie. 

-Nie uważasz, że już za długo mnie unikasz?- zapytał. 

-Nie unikam cię. Po prostu miałam kilka męczących dni, i ty również...-odpowiedziała wyjmując jedzenie z lodówki. 

-Dobra, niech ci będzie.. Gdybyś jednak chciała porozmawiać to wiesz gdzie mnie szukać. Rodzice dziś wracają więc muszę pojechać po nich na lotnisko. Jeśli chcesz możecie jechać ze mną. 

-Lepiej zostanę z chłopcami w domu i przygotuje obiad. Wiesz.. oni bardzo chcą pojeździć konno a ja trochę boję się zabrać ich sama na taką przejażdżkę. Może znajdziesz trochę czasu w tym tygodniu? -zapytała.

-Postaram się. -powiedział i wziął jedną z gotowych kanapek. 

----------------------------------------------------------------

Gdy Sara i Dylan wrócili życie na farmie wróciło do swojego normalnego rytmu. Emmett z ojcem spędzali w pracy całe dnie a Sara i Jess zajmowały się dziećmi i domem. Nastała późna jesień a później zima. Do świąt zostały trzy tygodnie więc kobiety zaczęły przygotowania. Chłopcy robili listę prezentów a w domu zrobiła się przyjemna atmosfera. To miały być pierwsze prawdziwe, rodzinne święta w życiu Jess i Alexa. Do tej pory spędzali je z ciotką która ciągle marudziła ile to pomiędzy trzeba wydać na specjalne jedzenie i prezenty. Mimo wszystko, Jessica bardzo tęskniła za ciotką. W końcu była jej jedyną rodziną. 

Na tydzień przed wigilią przyszło zaproszenie na coroczny świąteczny bal w domu sąsiadów.  Jess również była zaproszona i chociaż próbowała się wykręcić nie udało jej się to i Sara zabrała ją na zakupy. Kobiety kupiły piękną, szmaragdową sukienkę dla Jess i pasujące do niej buty. Dokupiły też kilka prezentów, mimo że w domu było ich już mnóstwo. Trzy dni przed świetami przyjechał tez Evan z rodziną. Jego żona, Carla była ciepłą i życzliwą osobą która od razu polubiła Jess. Kobieta była bardzo ładna, miała kręcone blond włosy, niebieskie oczy i na tle swojego dużego męża wydawała się malutka. Właściwie przy mężczyznach z rodziny McKeenzie każda kobieta wydawała się malutka. Evan był bardzo podobny do brata. Również miał niemal czarne włosy i brązowe oczy. Byli podobnego wzrostu i budowy jednak Evan zawsze był gładko ogolony i niemal ciągle chodził w garniturze. Jego syn, ośmioletni Oliver i sześcioletnia córka Trisha były małymi kopiami swojego ojca i wuja. 

Kolacja wigilijna była wyjątkowo udana. Dzieciaki chciały iść spać jak najszybciej bo następnego ranka miał przyjść Mikołaj. Gdy Jess i Carla poszły położyć je do łóżek Evan z bratem usiadł w salonie. Emmett nalał dwie szklaneczki dobrej whisky i podał jedną bratu. Od dawna się nie widzieli. 

-I ona serio jest tylko opiekunką Davida tak?- powiedział Evan z dziwnym uśmiechem. 

-Oczywiście. -odpowiedział Emmett siadając na kanapie.

-Taaa..W takim razie powinieneś przestać tak na nią patrzeć braciszku. 

-Przecież normalnie na nią patrzę. O co ci chodzi. -odparł starszy. 

-Oczywiście.. A ja jestem zieloną żabką i każdego dnia skaczę sobie na zielonej trawce..

-Ty to jesteś nienormalny-zaśmiał się Emmett.

-A tak serio to jak jest staruszku  co? Nie wmówisz mi, że pozostajesz obojętny na tą piękną, młodą niewiastę która mieszka z tobą pod jednym dachem. No dalej stary, mów. Bratu nie powiesz?

-Ona mnie nie chce. Właściwie to chyba nikogo nie chce.. -powiedział Emmett po chwili obracając w dłoni szklaneczkę. 

-Trudna przeszłość?-zapytał młodszy z braci.

-Dokładnie. Zawinił jakiś dupek, cierpię na tym ja. Jak zawsze.. 

-To zrób tak żeby cię zechciała braciszku. 

-Nic z tego. Jak zrobię jeden krok naprzód w naszych relacjach to ona zrobi sześć do tyłu. Co ja mam zrobić? Spać przez nią nie mogę. Tak dobrze sobie radziłem bez kobiety a teraz dostaje szału jak nie widzę jej przez kilka godzin. Zreszta, jak ją widzę  wcale nie jest lepiej. Samo patrzenie na nią to dla mnie za mało. Jakieś rady młody? 

-Dlaczego pytasz mnie? Ja się na kobietach nie znam. 

-No przecież jakoś znalazłeś żonę. -powiedział Emmett.

-Wlascieie to żona znalazła mnie. Gdyby nie moja kochana Carla pewnie podzieliłbym twój los i byłbym samotny. 

-Dzięki bracie. Więc muszę czekać aż Jess zrobi pierwszy krok. Super, umrę jako kawaler. -powiedział starszy z braci i opróżnił szklankę. 

Następnego ranka dzieci obudziły wszystkich bardzo wcześnie. Gdy dorośli pili kawę maluchy rozpakowywały prezenty i piszczały z radości. Emmett cały czas przyglądał się Jess. Nie mógł przestać się uśmiechać gdy widział radość na jej twarzy. Podszedł do niej i wręczył jej małe, podłużne pudełeczko.

-Proszę. To dla ciebie. Przyda ci się na jutrzejszy bal.

W środku był śliczny naszyjnik i pasująca do niego bransoletka. 

-Emmett.. to za dużo.. ja nie mogę tego przyjąć..-wyjąkała kobieta próbując oddać pudełeczko.

-Proszę Jess.. weź to.. chciałbym żebyś ubrała to jutro. Wiesz, że dla mnie to drobiazg a nie mogłem się oprzeć jak zobaczyłem ten komplet w sklepie. Od razu pomyślałem że będzie ci pasować. Twoje oczy są w takim samym kolorze jak szmaragd w tym naszyjniku. 

Jessica zarumieniła się a przechodzący obok Evan uśmiechnął się pod nosem. 

-Kurde, ten tekst o oczach był super. Gdzie to przeczytałeś?- zapytał brata Evan gdy zostali sami. 

-Sam na to wpadłem.-odpowiedział Emmett z uśmiechem i razem z bratem ruszył do kuchni gdzie czekało już śniadanie. 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 11, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Jak z obrazkaWhere stories live. Discover now