Wieczorem Jess uciekła do swojego pokoju zaraz po tym jak położyła spać chłopców. Nie miała sił ani ochoty na rozmowę z Emmettem. Gdy mężczyzna delikatnie zapukał i wszedł do środka kobieta udawała, że śpi. Starała się unikać go przez kilka następnych dni. Jednak pewnego ranka mężczyzna siedział w kuchni gdy Jess zeszła przygotować śniadanie.
-Nie uważasz, że już za długo mnie unikasz?- zapytał.
-Nie unikam cię. Po prostu miałam kilka męczących dni, i ty również...-odpowiedziała wyjmując jedzenie z lodówki.
-Dobra, niech ci będzie.. Gdybyś jednak chciała porozmawiać to wiesz gdzie mnie szukać. Rodzice dziś wracają więc muszę pojechać po nich na lotnisko. Jeśli chcesz możecie jechać ze mną.
-Lepiej zostanę z chłopcami w domu i przygotuje obiad. Wiesz.. oni bardzo chcą pojeździć konno a ja trochę boję się zabrać ich sama na taką przejażdżkę. Może znajdziesz trochę czasu w tym tygodniu? -zapytała.
-Postaram się. -powiedział i wziął jedną z gotowych kanapek.
----------------------------------------------------------------
Gdy Sara i Dylan wrócili życie na farmie wróciło do swojego normalnego rytmu. Emmett z ojcem spędzali w pracy całe dnie a Sara i Jess zajmowały się dziećmi i domem. Nastała późna jesień a później zima. Do świąt zostały trzy tygodnie więc kobiety zaczęły przygotowania. Chłopcy robili listę prezentów a w domu zrobiła się przyjemna atmosfera. To miały być pierwsze prawdziwe, rodzinne święta w życiu Jess i Alexa. Do tej pory spędzali je z ciotką która ciągle marudziła ile to pomiędzy trzeba wydać na specjalne jedzenie i prezenty. Mimo wszystko, Jessica bardzo tęskniła za ciotką. W końcu była jej jedyną rodziną.
Na tydzień przed wigilią przyszło zaproszenie na coroczny świąteczny bal w domu sąsiadów. Jess również była zaproszona i chociaż próbowała się wykręcić nie udało jej się to i Sara zabrała ją na zakupy. Kobiety kupiły piękną, szmaragdową sukienkę dla Jess i pasujące do niej buty. Dokupiły też kilka prezentów, mimo że w domu było ich już mnóstwo. Trzy dni przed świetami przyjechał tez Evan z rodziną. Jego żona, Carla była ciepłą i życzliwą osobą która od razu polubiła Jess. Kobieta była bardzo ładna, miała kręcone blond włosy, niebieskie oczy i na tle swojego dużego męża wydawała się malutka. Właściwie przy mężczyznach z rodziny McKeenzie każda kobieta wydawała się malutka. Evan był bardzo podobny do brata. Również miał niemal czarne włosy i brązowe oczy. Byli podobnego wzrostu i budowy jednak Evan zawsze był gładko ogolony i niemal ciągle chodził w garniturze. Jego syn, ośmioletni Oliver i sześcioletnia córka Trisha były małymi kopiami swojego ojca i wuja.
Kolacja wigilijna była wyjątkowo udana. Dzieciaki chciały iść spać jak najszybciej bo następnego ranka miał przyjść Mikołaj. Gdy Jess i Carla poszły położyć je do łóżek Evan z bratem usiadł w salonie. Emmett nalał dwie szklaneczki dobrej whisky i podał jedną bratu. Od dawna się nie widzieli.
-I ona serio jest tylko opiekunką Davida tak?- powiedział Evan z dziwnym uśmiechem.
-Oczywiście. -odpowiedział Emmett siadając na kanapie.
-Taaa..W takim razie powinieneś przestać tak na nią patrzeć braciszku.
-Przecież normalnie na nią patrzę. O co ci chodzi. -odparł starszy.
-Oczywiście.. A ja jestem zieloną żabką i każdego dnia skaczę sobie na zielonej trawce..
-Ty to jesteś nienormalny-zaśmiał się Emmett.
-A tak serio to jak jest staruszku co? Nie wmówisz mi, że pozostajesz obojętny na tą piękną, młodą niewiastę która mieszka z tobą pod jednym dachem. No dalej stary, mów. Bratu nie powiesz?
-Ona mnie nie chce. Właściwie to chyba nikogo nie chce.. -powiedział Emmett po chwili obracając w dłoni szklaneczkę.
-Trudna przeszłość?-zapytał młodszy z braci.
-Dokładnie. Zawinił jakiś dupek, cierpię na tym ja. Jak zawsze..
-To zrób tak żeby cię zechciała braciszku.
-Nic z tego. Jak zrobię jeden krok naprzód w naszych relacjach to ona zrobi sześć do tyłu. Co ja mam zrobić? Spać przez nią nie mogę. Tak dobrze sobie radziłem bez kobiety a teraz dostaje szału jak nie widzę jej przez kilka godzin. Zreszta, jak ją widzę wcale nie jest lepiej. Samo patrzenie na nią to dla mnie za mało. Jakieś rady młody?
-Dlaczego pytasz mnie? Ja się na kobietach nie znam.
-No przecież jakoś znalazłeś żonę. -powiedział Emmett.
-Wlascieie to żona znalazła mnie. Gdyby nie moja kochana Carla pewnie podzieliłbym twój los i byłbym samotny.
-Dzięki bracie. Więc muszę czekać aż Jess zrobi pierwszy krok. Super, umrę jako kawaler. -powiedział starszy z braci i opróżnił szklankę.
Następnego ranka dzieci obudziły wszystkich bardzo wcześnie. Gdy dorośli pili kawę maluchy rozpakowywały prezenty i piszczały z radości. Emmett cały czas przyglądał się Jess. Nie mógł przestać się uśmiechać gdy widział radość na jej twarzy. Podszedł do niej i wręczył jej małe, podłużne pudełeczko.
-Proszę. To dla ciebie. Przyda ci się na jutrzejszy bal.
W środku był śliczny naszyjnik i pasująca do niego bransoletka.
-Emmett.. to za dużo.. ja nie mogę tego przyjąć..-wyjąkała kobieta próbując oddać pudełeczko.
-Proszę Jess.. weź to.. chciałbym żebyś ubrała to jutro. Wiesz, że dla mnie to drobiazg a nie mogłem się oprzeć jak zobaczyłem ten komplet w sklepie. Od razu pomyślałem że będzie ci pasować. Twoje oczy są w takim samym kolorze jak szmaragd w tym naszyjniku.
Jessica zarumieniła się a przechodzący obok Evan uśmiechnął się pod nosem.
-Kurde, ten tekst o oczach był super. Gdzie to przeczytałeś?- zapytał brata Evan gdy zostali sami.
-Sam na to wpadłem.-odpowiedział Emmett z uśmiechem i razem z bratem ruszył do kuchni gdzie czekało już śniadanie.
YOU ARE READING
Jak z obrazka
Roman d'amourMłoda i samotna matka dostaję posadę pomocy domowej i opiekunki do dziecka. Zostawia więc cały znany jej miejski świat i rusza do Teksasu aby wraz z dzieckiem zamieszkać na farmie.